Gdy w styczniu 1998 r. samolot z Aten wylądował w Warszawie, Loukas Notopoulos, przyszły student Uniwersytetu Jagiellońskiego, powziął mocne postanowienie: jak najszybciej wracać do Grecji. – Gdy wylatywaliśmy z Aten, było tam plus 17 stopni. Warszawa przywitała mnie 14 stopniami mrozu – wspomina pierwsze chwile w naszym kraju.
Na studia nad Wisłę wysłała go matka, z pochodzenia Polka. Chciała, by syn ukończył tę samą uczelnię co ona. Początki nie były łatwe. – Pierwsze promienie słońca zobaczyłem po miesiącu, a pochodziłem przecież z kraju, w którym pochmurny dzień był wydarzeniem. Myślałem, że się nabawię depresji – wspomina dziś prezes Vivusa.
W Polsce mieszka jednak już od 15 lat i z powodzeniem robi karierę w branży finansowej. Doświadczenie w niej zdobywał w Polbanku od 2005 r. Wyraźnie się ożywia, gdy wspomina tę pracę. – To były pionierskie czasy. Cała firma mieściła się na jednym piętrze, z prezesem siedzieliśmy przy jednym biurku. Nie mieliśmy nawet własnego wyposażenia biura, pożyczaliśmy je od innych firm. Późniejszą strukturę organizacyjną banku prezes narysował na serwetce w hotelowej restauracji – opowiada dzisiaj.
W 2008 r. Polbank jest już liczącym się graczem na rynku kredytów hipotecznych – to Notopoulos był odpowiedzialny za ten dział. Zbudował go od podstaw. – W najlepszym czasie sprzedawaliśmy 800 mln zł kredytów miesięcznie i byliśmy drugim co do wielkości bankiem pod tym względem. Naszym celem było wyprzedzić PKO BP do końca 2008 r. Wtedy, pod koniec sierpnia robiliśmy już pierwsze przymiarki do budżetu na 2009 r. Zakładaliśmy podwojenie sprzedaży – do 15 mld zł. I nagle 15 września upadł Lehman Brothers. Nastąpił armagedon – mówi prezes Vivusa.
Reklama
Polbank poradził sobie z zablokowaniem rynku międzybankowego (na którym finansował akcję kredytową), zmieniając strategię: postawił na obsługę małych i średnich firm. Kryzys jednak znów uderzył: rynki sprowadzają Grecję na skraj upadku. Zmuszona do restrukturyzacji długu pogrąża swoje największe komercyjne banki, które miały mnóstwo obligacji swojego kraju. Grecki właściciel Polbanku – Eurobank – nie może już finansować polskiego oddziału. Zapada decyzja o sprzedaży go grupie Raiffeisen.
Notopoulos odchodzi, gdy fuzja z Raiffeisenem zmierza już do finału. Jak mówi, miałby problem z odnalezieniem się w statecznej austriackiej szkole bankowości. Bardziej odpowiadało mu budowanie od zera firmy pożyczkowej, bo w tym czasie dostał taką propozycję od łotewskich właścicieli Vivusa. Stery w spółce objął 1 lipca 2012 r. Miał trzy tygodnie na rozruch. – 25 lipca o godzinie 13.30 uruchomiliśmy firmę. Pierwszego dnia udzieliliśmy prawie 100 pożyczek – wspomina prezes. Wtedy polski Vivus zatrudniał 5 osób. Teraz to 80 osób i do 1000 pożyczek udzielanych dziennie.
Prezes podkreśla, że wszyscy pracownicy mają umowy o pracę, a średnia wieku wynosi 25 lat. To grupa, w którą kryzys uderzył najbardziej, gdzie bezrobocie jest największe. Notopoulos wie, jak może wyglądać społeczne oblicze kryzysu, bo widzi je za każdym razem, gdy odwiedza grecką rodzinę.
Dziś swój patriotyzm dzieli między Polskę a Grecję. Dlatego oglądanie meczu Polska – Grecja w czasie Euro 2012 przyszło mu z trudem – z ulgą przyjął remis. – Po kilkunastu latach mieszkania nad Wisłą czuję się i Polakiem, i Grekiem. Choć muszę przyznać, że w przypływie emocji klnę po grecku – a to by chyba oznaczało, że to jest mój pierwszy język – żartuje.