Stagnacyjno- recesyjny obraz gospodarki światowej, po rozczarowujących danych z Chin i po danych z Europy potwierdzających słabość gospodarczą regionu, został dopełniony danymi z amerykańskiej gospodarki. Odczyty wskaźników NAHB czy NY Fed niestety sugerują, że tak sektor nieruchomości jak i przemysł regionalny zrobił krok w tył na otwarciu II kwartału. Choć sub-indeksy oczekiwań ujęte w obu publikacjach wciąż nie grożą średnioterminowym wzrostowym perspektywom gospodarki USA, to jednak na bazie wczorajszych odczytów można oczekiwać słabego pakietu danych z kwietnia.

Słabość koniunktury a przede wszystkim rozczarowujące dane z Chin, przełożyły się na przecenę cen surowców i wyprzedaż złota (potwierdzając brak globalnych obaw o odbicie inflacyjne w światowej gospodarce pomimo kontynuacji polityki „dodruku pieniądza” przez Fed, czy BoJ), stwarzając presję na indeksy giełdowe. Amerykańskie indeksy trzymały się dzielnie, aż do czasu smutnego i tragicznego w skutkach wydarzenia w Bostonie. Obawy przed atakami terrorystycznymi będzie negatywnie oddziaływał na sytuację ryzykownych aktywów. Początek europejskiej sesji, doprowadza do odbicia od minimów osiągniętych przez Bundy i UST w czasie azjatyckiego czasu kwotowań (UST 10Y testował okolice 1,70 proc., podczas gdy Bund 10Y rozpoczyna sesję poniżej poziomu 1,26 proc.).

Dzisiejsza sesja będzie bardzo zajmująca dla inwestorów. Po porannym odczycie ZEW skupimy uwagę na szczegółach dotyczących inflacji w strefie euro i w USA. W Stanach Zjednoczonych opublikowana będzie kolejny pakiet danych z rynku nieruchomości, jak również produkcji przemysłowej. Wczorajsze komentarze prezesa M.Draghiego były dość lapidarne, skupił się on na tym czego nie może i nie chce robić EBC, czyli na niechęci do zastępowania rządów w polityce naprawczej i prowzrostowej w Europie. Dzisiaj komentować będzie dotychczasową politykę banku centralnego w Parlamencie Europejskim.

Inflacja nie zaskoczyła i uplasowała się na poziomie 1,0 proc., czyli nieznacznie poniżej konsensusu rynkowego. Ceny w marcu wzrosły o 0,2 proc. w stosunku do poprzedniego miesiąca. Marcowy spadek nie jest zaskoczeniem głównie ze względu na pozytywny wpływ cen żywności, przede wszystkim z tytułu efektu bazy. Strukturę CPI można wciąż jeszcze uznać za dezinflacyjną, choć nie brakowało w marcowym odczycie niespodzianek, jak kolejne promocje na rynku telekomunikacyjnym obniżające ceny łączności, czy droższa oferta operatorów telewizji kablowych i cyfrowych. Co ważne, marcowy odczyt nie sugeruje przyśpieszenia spadków inflacji bazowej, na której znaczenie w podejmowaniu decyzji o stopach procentowych zwracała uwagę Rada Polityki Pieniężnej na przełomie roku. Efekt bazy będzie dyktował średnioterminową trajektorię „lotu” CPI – kolejne miesiące to spadek i stabilizacja na niskich poziomach, podczas gdy baza statystyczna pcha inflację do góry w drugiej połowie roku. Kwiecień bez wątpienia przyniesie spadek inflacji CPI – w tym wypadku statystyka działa głównie poprzez efekt w sektorze cen energii i gazu. Z punktu widzenia czynników ryzyka dla inflacji, które zwiększają prawdopodobieństwo niższych odczytów należy wymienić zachowanie złotego, przedsezonowe obniżki w sieciach odzieżowych (co gwarantowało nieznaczny wzrost cen odzieży i obuwia już w marcu, 0,4 proc. pomimo zakończenia okresu wyprzedaży kolekcji zimowych i wprowadzenia nowych kolekcji) spadek surowców (który już deflacyjnie oddziałuje na PPI) a w tym przecena na rynku ropy naftowej (z drugiej strony owe statystyczne efekty mogą być neutralizowane przez przesunięcie we wzrostach cen żywności w następnym miesiącu). Dane o CPI, zgodnie z naszymi oczekiwaniami pozostaną neutralne dla RPP tym bardziej, że M.Belka zasugerował, iż Rada ma świadomość przejściowego spadku CPI poniżej 1,0 proc. w trakcie najbliższych miesięcy. Umocnienie rynku długu również uznać należy za konsekwencję komentarzy przedstawicieli Rady Polityki Pieniężne. Te nie były jednoznacznie gołębie, ale w świetle nadchodzących z gospodarki polskiej i światowej danych utrzymały otwartą furtkę do ewentualnych dostosowań poziomu stop procentowych uwzględniając istotność nowej projekcji inflacyjnej. Dla zachowania rynku stopy procentowej w Polsce i oceny perspektyw ewentualnego ruchu w dół w stopach NBP będą decydować dane z gospodarki realnej. Wczorajsza publikacja dotycząca bilansu płatniczego potwierdza słabość popytu wewnętrznego. Z dużym prawdopodobieństwem o spadku importu r/r aż o 8,8 proc. zdecydowały zarówno słaby import konsumpcyjny, jak i inwestycyjny. Wzrost eksportu o 3,2 proc.r/r zdecydował o uplasowaniu się salda handlowego na rekordowym poziomie 602 mln EUR, było więc o blisko 1,5 mld EUR wyższe niż przed rokiem.

Reklama

Dane na temat wymiany handlowej w strefie euro stanowią niemal lustrzane odbicie polskich danych. Luty wykazał poprawę dynamiki eksportu przy płaskiej ścieżce importu, co oznacza, że w okresie styczeń-luty bilans handlowy ukształtował się na poziomie 10,3 mld EUR wobec 8,9 mld EUR w IV kwartale (dane odsezonowane) sugerując nieznaczną dodatnią kontrybucję eksportu netto w I kwartale do PKB strefy euro. Nie zmienia to jednak faktu, że słabość importu odpowiada słabości popytu wewnętrznego, który decyduje o recesyjnych tendencjach PKB krajach strefy. Z kolei czeska nadwyżka handlowa wzrosła w lutym prawie 3 krotnie z 7,6 mld CZK w styczniu do 20,54 mld w lutym, a przy pozytywnym bilansie transferów bieżących przeniosła się na ponad 4 krotny wzrost nadwyżki C/A ogółem (z 6 mld CZK do 27,69 mld CZK). Siła lutowego eksportu znalazła odzwierciedlenie w danych na temat podaży pieniądza w Czechach, która wzrosła dzięki przyspieszeniu popytu na kredyt od strony czeskich eksporterów. Co interesujące wstępne informacje płynące z Czeskiego Stowarzyszenia Bankowego sugerują, że 16,7 proc. wzrost w niezabezpieczonych kredytach wynikał z potrzeby finansowania eksportu poza rynki europejskie. Nauka wynikająca z czeskiego przypadku pozostaje wciąż „dość pośrednia”, tym bardziej, że Polskę i Czechy trudno jest porównywać, tak z ze względu różnicę w wielkości gospodarek, na stopę oszczędności gospodarstwa domowych, politykę banku centralnego, czy charakterystykę kanału handlowego Czech. Dane z Czech pozostają również bardziej wrażliwe (z tytułu wielkości agregatów handlowych) na czynniki egzogeniczne, niemniej jednak uświadamiają jak ważny w przypadku wewnętrznego spowolnienia w gospodarce, „potrafi” być kanał eksportowy. Znamienne jest również to, że o pozytywnej reakcji eksporterów, zdecydował impuls płynący z rynków spoza Europy. Na potrzeby chwili pozwólmy sobie na porównanie ostatnich kluczowych impulsów w agregatach pieniężnych w Czechach i w Polsce. Również w przypadku odczytu za M3 w Polsce doszło do wzrostu dynamiki podaży pieniądza powyżej konsensusu. W odróżnieniu do czeskiego wzrostu, determinowanego popytem na kredyt, odczyt w Polsce karmiony był jednak przede wszystkim wzrostem depozytów gospodarstw domowych. Takie dane sugerują, że część dochodu realnego gospodarstw domowych powiększonego o inflację CPI jest akumulowana w formie oszczędności generując jednocześnie ryzyko dla bieżącej konsumpcji prywatnej, nie najlepiej wróżąc popytowi wewnętrznemu.