Urząd Regulacji Energetyki naciska na czterech największych sprzedawców energii, żeby od 1 lipca obniżyli stawki płacone przez klientów indywidualnych. Spadek cen mógłby wynieść nawet 10 proc.
Przedstawiciele koncernów niechętnie mówią o polityce cenowej. Z nieoficjalnych rozmów z przedstawicielami grup energetycznych, czyli z PGE, Tauronem, Eneą i Energą, wynika, że ich zdaniem obniżka taryfy dla gospodarstw domowych w dzisiejszych warunkach osłabiłaby kondycję finansową koncernów i pogorszyłaby szanse na wzrost konkurencji w sektorze.
– Przez lata ze względów politycznych stawki dla klientów indywidualnych utrzymywano sztucznie na niskim poziomie, w efekcie czego dopłacali do nich pozostali uczestnicy rynku – mówi nam jeden z wysokich rangą menedżerów w energetyce. – Teraz jednak spadek cen energii w hurcie rozpętał konkurencję w segmencie biznesu do takiego poziomu, że na takie praktyki nie ma już miejsca. Forsowanie obniżek dla gospodarstw domowych pachnie polityką, a w efekcie zatrzyma konkurencję na rynku, bo nikomu nie będzie się opłacało rywalizować o klienta indywidualnego – dodaje.

>>> Polecamy: Zielona energia zachwiała europejskim systemem energetycznym

Reklama
Jednak i dzisiaj energetyka w ogóle nie stara się o Kowalskiego. Z ostatnich danych URE wynika, że z grupy ponad 15 mln odbiorców indywidualnych sprzedawcę zdecydowało się zmienić zaledwie 91 tys., czyli 0,6 proc. W dodatku część z nich zmieniła firmę energetyczną pod wpływem nieprawdziwych informacji przekazywanych przez przedstawicieli alternatywnych sprzedawców. O fali naciągaczy pisaliśmy pod koniec ubiegłego roku.
Niewielka aktywność koncernów to jeden z powodów, dla których prezes URE nie chce zdjąć z nich obowiązku uzgadniania stawek. – Byłoby lepiej, gdyby to konkurencja między zarówno wytwórcami, jak i sprzedawcami energii wyznaczała poziom cen dla gospodarstw domowych, a nie regulator – przyznaje Marek Woszczyk, prezes urzędu.
Zdaniem Andrzeja Szczęśniaka, analityka rynku energii, najwięksi sprzedawcy prądu będą poddani wielkiej presji. – URE realizuje politykę rządu, a ta jest nastawiona na obniżenie kosztów energii, gazu i paliw. Pytanie, czy URE ma narzędzia do wywierania presji na sprzedawców – zastanawia się ekspert.
Woszczyk przyznaje, że pozycja urzędu w starciu z energetyką nie jest silna. – Przepisy określające sposób postępowania przy zatwierdzaniu taryf były budowane tak, by przeciwdziałać nadmiernemu wzrostowi cen. Ustawodawca nie zadbał o to, by regulator mógł wymuszać na podmiotach uzasadnione rynkowo obniżki taryf.

>>> Czytaj także: Ceny energii w Polsce: Regulowanie cen nie służy klientom