W ostatnich dniach dantejskie sceny działy się jednak przed placówkami bankowymi w Brazylii. A konkretnie przed oddziałami państwowego Caixa Econômica Federal, który zajmuje się dystrybucją pieniędzy w ramach specjalnego rządowego funduszu dla najbiedniejszych Brazylijczyków. Jak piszą autorzy internetowego serwisu „Financial Timesa”, wystarczyła plotka, która błyskawicznie rozprzestrzeniała się za pośrednictwem SMS-ów i serwisów społecznościowych, że miniona sobota była ostatnim dniem wydawania pomocy.

Pieniądze można wypłacać specjalną kartą z bankomatów państwowego banku. Nic dziwnego, że ludzie ruszyli do jego oddziałów. A kiedy w bankomatach kończyła się gotówka, wyładowali wściekłość, demolując kilka placówek. Rząd wyładował się z kolei na opozycji, bo to ona została oskarżona o sprokurowanie plotki. Wśród powodów, dla których program miałby być zamknięty, wymieniano konieczność sfinansowania zbliżającej się wizyty papieża czy też koszty przygotowań do przyszłorocznych mistrzostw świata w piłce nożnej. Dla oddania politycznego wymiaru sprawy ważne są jeszcze dwie informacje. W przyszłym roku w Brazylii jest przewidziany nie tylko mundial, lecz także wybory, w tym najważniejsze – wybory prezydenckie.

Po drugie z funduszu walki z biedą korzysta duża część społeczeństwa. Problemu zapewne nie byłoby, gdyby wyborcy mieli pewność, że państwo stać na wydobywanie Brazylijczyków z biedy, co rocznie kosztuje kilka miliardów dolarów (program polega na przekazywaniu równowartości 100–150 dol. na każde dziecko, które jest regularnie wysyłane do szkoły i na badania lekarskie). Takiej pewności jednak nie ma. Jeszcze niedawno Brazylia należała do liderów wzrostu gospodarczego w Ameryce Łacińskiej (nie bez powodu stała się członkiem grupy BRIC – szybko rozwijających się emerging markets, w tej grupie są jeszcze Chiny, Indie i Rosja).Ale w ubiegłym roku PKB urósł realnie o mniej niż 1 proc. Na ten rok MFW przewiduje wprawdzie przyśpieszenie, ale 3 proc. rewelacyjnym wynikiem nie będzie. Trudno o wysoki wzrost, gdy stan gospodarki zależy w dużej mierze od wyników eksportu.

Tymczasem agencja Merco- Press podkreśla, że dwa kraje, w handlu z którymi Brazylia notuje największe nadwyżki, to Wenezuela i Argentyna. Gospodarka pierwszego potentata rynku ropy naftowej urośnie w tym roku o 0,1 proc., drugiego o niecałe 3 proc. (mniej niż 2 proc. w 2012 r.). Skoro tempo wzrostu gospodarczego Brazylii siada, to coraz częściej pojawiają się głosy, że prezydent Dilma Rousseff nie radzi sobie z zarządzaniem gospodarką. A zamieszanie z wypłatą państwowej pomocy i zniszczone oddziały bankowe? Dla nas może to być egzotyka. Dla Brazylijczyków to kwestia rozwoju cywilizacyjnego i wielka polityka.

Reklama