Wtorkowa decyzja rządu wywołała ostre protesty przede wszystkim w samej Grecji. Od trzech dni przed siedzibą telewizji ERT manifestują tysiące osób.

Dawno już żadna decyzja greckiego rządu nie wywołała tak burzliwych reakcji. Zamknięcie mediów publicznych potępiła nie tylko grecka opozycja, ale także partie wchodzące w skład rządu. Dziennikarze zamkniętego radia i telewizji okupują siedzibę firmy i zorganizowali nawet własną straż. „Wierzymy, że ERT żyje i ma się dobrze. Ta firma nie należy do rządu, więc rząd nie może jej zamknąć” - mówi jeden z pracowników.

Na znak solidarności związkowcy z innych branż zorganizowali strajk generalny. W Grecji nie kursują autobusy, pociągi, promy a nawet nie lata część samolotów. Zamknięcie greckich mediów potępili nawet przedstawiciele kościoła prawosławnego.
Szefowie europejskich mediów publicznych zaapelowali o wznowienie emisji ERT.

Reklama

„Prezydent i dyrektor generalny EBU wystosowali list do premiera Grecji, w którym zwrócili się do niego o anulowanie decyzji o zamknięciu ERT. Podkreślili, że istnienie sprawnej demokracji zależy od publicznego radia i telewizji” - mówi Ben Steward z biura prasowego Europejskiej Unii Nadawców, do której należy także Polskie Radio. Grecki rząd tłumaczy decyzję kryzysem finansowym i potrzebą oszczędności w budżecie. Gabinet Antonisa Samarasa zapewnia, że latem chce wznowić działalność publicznych mediów, ale ze znacznie mniejszą liczbą personelu.