Tymczasowy prezydent tego kraju podjął właśnie pierwsze, bardzo istotne decyzje. Adli Mansur ogłosił daty wyborów i jednocześnie przyznał sobie prawo tworzenia ustaw. Kontrolę nad prezydentem ma sprawować nieistniejący rząd. Wszystko to dzieje się w czasie, gdy protesty na ulicach Kairu są znacznie słabsze niż w ostatnich dniach.

Adli Mansur zdecydował, że Egipcjanie pójdą do wyborów dopiero w lutym przyszłego roku. Według wydanego właśnie dekretu, w lutym 2014 roku ma dojść do wyborów parlamentarnych, a w tydzień po pierwszym posiedzeniu deputowanych - do wyborów prezydenckich. Wcześniej bo za 4 miesiące, Egipcjanie mają zdecydować o tym, czy przyjąć poprawki do konstytucji. W ciągu najbliższych dwóch tygodni ma je opracować rada mędrców.

Mansur przyznał sobie prawo do pisania ustaw, ale kontrolę nad prezydentem ma sprawować rząd. Problem w tym, że gabinetu wciąż nie ma, bo nie wiadomo, kto zostanie premierem. W sobotę wymieniane było nazwisko Mohammeda ElBaradei, w niedzielę jako niemal pewny kandydat pojawił się Ziad Bahaa el-Din, a według najnowszych doniesień z pałacu prezydenckiego, premierem ma zostać były minister finansów Samir Radwan.

Tymczasem wieczorem tysiące zwolenników Bractwa Muzułmańskiego demonstrowały w północnych dzielnicach Kairu. Wszystko to w kilkanaście godzin po tym, jak wojsko otworzyło ogień do protestujących i zabiło 51 osób. Na placu Tahrir po wczorajszej wielotysięcznej demonstracji zwolenników nowych władz dzisiaj pojawiła się zaledwie garstka ludzi.

Reklama

>>> Czytaj więcej: Zamieszki w Egipcie: Wojsko otworzyło ogień do protestujących w Kairze

W środę w Egipcie, podobnie jak w wielu innych krajach muzułmańskich ma się zacząć święty miesiąc postu - ramadan. Obserwatorzy mają nadzieję, że w tym czasie sytuacja w Egipcie uspokoi się.