W pierwszym półroczu sprzedały za granicą towary warte ponad 74 mld euro. Było to o 6 proc. więcej niż przed rokiem – ustalił GUS. Wzrost sprzedaży był jednak bardzo zróżnicowany na poszczególnych rynkach. W sytuacji gdy w pierwszym półroczu wiele krajów na Starym Kontynencie odczuwało jeszcze skutki kryzysu, nasz eksport w Europie zwiększył się o 4,3 proc. Z kolei sprzedaż polskich towarów w Afryce podskoczyła aż o 23,2 proc., a w Azji oraz Ameryce Środkowej i Płd. o ponad 19 proc. – wynika z danych resortu gospodarki.
Ale choć wartość naszego eksportu na tych obszarach (odpowiednio 6, 7, 3 mld euro) jest prawie dziesięciokrotnie mniejsza niż w Europie, to w pierwszym półroczu była o 1,1 mld euro większa niż przed rokiem. Polskie firmy sprzedają swoje wyroby już w 189 krajach świata. I ciągle poszerzają rynki zbytu. Tylko w pierwszym półroczu tego roku liczba krajów, do których eksportuje się polskie towary, zwiększyła się o siedem w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku: o holenderskie kolonie na Karaibach Curacao i Sint Maarten, hiszpańską Melillę oraz niepodległe Haiti, Brunei, Vanuatu czy Republikę Środkowoafrykańską. Eksport tam nie jest duży, ale świadczy o ekspansywności polskich firm, które penetrują nawet egzotyczne rynki.
– To zasługa nie tylko polskich przedsiębiorstw, lecz także ich pośredników zagranicznych, którzy mają dobre rozeznanie zapotrzebowania na poszczególne wyroby w różnych częściach świata – wyjaśnia prof. Krzysztof Marczewski z Instytutu Badań Rynku, Konsumpcji i Koniunktur.
Reklama
Ekspansji na zagranicznych rynkach sprzyja też internet. Dzięki niemu łatwiej trafić do ewentualnych odbiorców towarów nawet w odległych zakątkach świata. To by jednak nic nie dało, gdyby nasze produkty nie były atrakcyjne pod względem cenowym i jakościowym. Są one na ogół tańsze od markowych wyrobów uznanych koncernów.
– Wzrost liczby krajów, do których docieramy, w części jest też tylko statystyczny, bo wynika z podziału niektórych krajów na mniejsze organizmy. Tak było na przykład z Antylami Holenderskimi, które podzieliły się na trzy jednostki: Curacao, Sint Maarten i Karaiby Holenderskie – zastrzega prof. Marczewski. Podkreśla, że ekspansja polskich firm byłaby jeszcze większa, gdyby wśród eksporterów znalazło się więcej małych firm. Jego zdaniem mogłoby się tak stać, gdyby stworzone zostały prywatne czy publiczno-prywatne wyspecjalizowane przedsiębiorstwa handlu zagranicznego, które zajmowałyby się sprzedażą produktów małych firm na rynkach światowych.
Obecnie eksportem zajmują się przede wszystkim średnie i duże przedsiębiorstwa. Co ważne, ich liczba rośnie. W pierwszym półroczu tego roku wśród firm prowadzących księgi rachunkowe, zatrudniających co najmniej 50 osób, blisko 8,3 tys. (48,9 proc.) sprzedawało swoje wyroby na rynkach zagranicznych. Ich liczba była więc o ponad 200 większa niż przed rokiem. To między innymi efekt tego, że przybywa u nas firm z kapitałem zagranicznym, które zainteresowane są nie tylko produkcją na rynek krajowy, lecz także sprzedażą na rynku globalnym.