Nie należy więc liczyć, że którakolwiek z zaplanowanych na dzisiaj publikacji makroekonomicznych może wpłynąć na zmianę obrazu rynku finansowego. Dziś liczy się tylko amerykański bank centralny.

Dziś drugi i ostatni dzień posiedzenia amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Fed zakończy dyskusję nie tylko o poziomie stóp procentowych, ale przede wszystkim zadecyduje o dalszym losie programu wsparcia QE. Rynek jest przekonany, że miesięczna skala skupu aktywów zostanie zmniejszona o 10 mld USD z obecnych 85 mld USD. Wielu uczestników rynku zastanawia się jednak, co jeszcze zrobi komitet, czym mógłby ich zaskoczyć. Przede wszystkim wskazuje się na jednoczesną rewizję w dół celu dla stopy bezrobocia, co dawałoby „gołębie” przesłanie, które nie do końca przez rynek mogło zostać zdyskontowane. Fed wyznaczył progi określające zmiany w polityce monetarnej, opierając się właśnie o ten wskaźnik, stąd jego ewentualna modyfikacja równie silnie wpłynie na nastroje jego uczestników. Jeśli zaś FOMC ograniczy program luzowania o więcej niż 10 mld USD, zwiększy awersję do ryzyka, a co za tym idzie umocni dolara amerykańskiego i inne aktywa uważane za bezpieczne.

Ta niepewność, co do ostatecznego wyniku wrześniowego posiedzenia FOMC powoduje, że inwestorzy nie podejmują żadnych zdecydowanych ruchów. Najprawdopodobniej, gdyby nie weekendowa zaskakująca decyzja „jastrzębiego” L.Summers-a o wycofaniu się z wyścigu o fotel prezesa Rezerwy Federalnej (Fed), kurs EUR/USD nadal oscylowałby w okolicach 1,33. A tak mamy obecnie euro w przedziale 1,335-1,338. Co więcej na rynku nie wyczuwa się nawet chęci zaatakowania oporu na 1,34 USD za euro, choć z technicznego punktu widzenia nie ma ku temu przeszkód. Taka sytuacja potrwa zapewne do dzisiejszego wieczora, kiedy to poznamy decyzję Fed, a B.Bernanke przedstawi wizję banku na kolejne miesiące i lata. Trzeba jednak pamiętać, że kadencja obecnego szefa amerykańskiego banku centralnego mija pod koniec stycznia przyszłego roku, a to oznacza, że o dalszych losach QE (w tym zakończeniu programu) decydować będzie następca B.Bernanke. Niewykluczone więc, że większą zmienność przyniesie nominacja na stanowisko szefa Fed, niż dzisiejsza decyzja dot. skali ograniczenia wartości kupowanych miesięcznie aktywów w ramach trzeciej rundy ilościowego luzowania polityki monetarnej. Biały Dom może bowiem wskazać innego kandydata niż akceptowaną przez Kongres i ekonomistów J.Yellen. Niemniej trudno wykluczyć, że beneficjentem tego bezprecedensowego wydarzenia na rynku globalnym (choć może chwilowym) będzie amerykański dolar.

Złoty od poniedziałkowego popołudnia traci na wartości. Kurs EUR/PLN dotarł wczoraj w okolice 4,22 zaś USD/PLN 3,165. Naszej walucie najwyraźniej udzielił się niepokój związany z Fed. Emocje przed wrześniowym posiedzeniem FOMC są bardzo duże, patrząc zwłaszcza na ostatnie wydarzenia w Brazylii i Indiach, które musiały uciekać się do interwencji walutowych, aby opanować sytuację. Takie zachowanie nie dziwi, bowiem to przecież emergingi najwięcej skorzystały z „dolarów Bena”. Tymczasem, skala aprecjacji naszej waluty, jaką widzieliśmy w ostatnich dniach była na tyle imponująca (jeszcze niedawno para euro/złoty oscylowała w okolicach 4,31 zaś w tym tygodniu testowała wsparcie na 4,185), że to lekkie odreagowanie nie powinno martwić. Gdy sytuacja jest niepewna kusi realizacja pewnych zysków i to jest naturalne.

Reklama

W cieniu posiedzenia Fed znajdują się dane makroekonomiczne. We wtorek przed południem poznaliśmy indeks nastrojów gospodarczych w Niemczech. ZEW wzrósł we wrześniu do 49,6 pkt z 42 pkt miesiąc wcześniej. Natomiast indeks bieżących warunków gospodarczych wyniósł we wrześniu 30,6 pkt wobec 18,3 pkt w sierpniu. Indeks ZEW traktowany jest przez wielu ekonomistów jako zapowiedź indeksu Ifo uważanego za najlepszy miernik sytuacji w niemieckiej gospodarce. Choć osiągnął on we wrześniu najwyższą wartość od kwietnia 2010 roku pozostał bez wpływu na notowania euro/dolara. Po południu na rynek napłynęły zaś dane z USA. Inflacja CPI w sierpniu wyniosła 1,5 proc. r/r, co było praktycznie zgodne z prognozą rynkową (wg ankiety Thomson Reuters szacunki wskazywały na 1,6 proc. r/r). Również i ta informacja nie znalazła przełożenia na nastroje na globalnym rynku walutowym, podobnie jak niewielki do 58 pkt z 59 pkt sierpniowy spadek indeksu NAHB (dot. nastrojów na rynku nieruchomości). Warto jednak tu zaznaczać, że obecne poziomy tego wskaźnika rynku nieruchomości to nadal jego najwyższa wartość od listopada 2005 roku. W Polsce GUS podał zaś, że w ub. miesiącu przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw zwiększyło się o 2,0 proc. r/r do 3760 złotych, zaś wobec lipca spadło o 1,8 proc.. Analitycy ankietowani przez Agencję Reutera oczekiwali wzrostu o 2,95 proc. r/r. Urząd poinformował także, że w tym samym okresie przeciętne zatrudnienie spadło o 0,5 proc. r/r do 5,49 miliona osób. W skali miesiąca odnotowano zaś wzrost o 0,1 proc.. W tym przypadku analitycy szacowali, że zatrudnienie spadło o 0,6 proc. r/r.

Na rynku stopy procentowej wtorkowa sesja przyniosła lekką korektę. W efekcie krzywa dochodowości dla obligacji skarbowych oraz kontraktów IRS podniosła się o 3-8 pb. Publikowane w kraju dane z rynku pracy, pomimo, że okazały się nieco słabsze od oczekiwań rynkowych, to jednak nie miały wpływu na nastroje inwestorów. Z kolei wyższy indeks ZEW w Niemczech doprowadził do osłabienia notowań niemieckich Bund-ów, co mogło również mieć wpływ na polski rynek. Kluczowym wydarzeniem dla rynku pozostaje wciąż środowa decyzja Fed. Ograniczenie skali QE o nie więcej niż 10 mld USD (miesięcznie) powinno utrzymać pozytywne nastroje na rynku długu w dalszej części miesiąca.

Dziś uwagę inwestorów przyciągał będzie przede wszystkim Fed, jednakże wyniki posiedzenia opublikowane zostaną dopiero wieczorem. W ciągu dnia poznamy natomiast kolejne dane z rynku nieruchomości w USA (pozwolenia na budowę i rozpoczęte budowy domów) i protokół z posiedzenia Banku Anglii. W Polsce GUS przedstawi natomiast raport dot. produkcji przemysłowej i inflacji PPI w sierpniu. Nie należy jednak liczyć, że którakolwiek z tych publikacji może wpłynąć na zmianę obrazu rynku finansowego. Dziś liczy się tylko amerykański bank centralny.