Kijów ograniczył import surowca z Rosji, a słabnącą pozycję Gazpromu planuje wykorzystać PGNiG. Będzie sprzedawał paliwo na Ukrainę.

Do tej pory Polska gaz ze Wschodu wyłącznie importowała. W ciągu kilku miesięcy to się jednak zmieni. Na Ukrainę z Polski co roku płynąć będzie nawet 1,7 mld m sześc., wartego niemal 700 mln dol. – dowiedział się DGP. To ilość odpowiadająca ponad 2 proc. zapotrzebowania na paliwo naszych wschodnich sąsiadów i aż 11 proc. zużycia w Polsce. Jak ustaliliśmy, o dostawy bić się chce kilka firm, w tym m.in. niemieckie RWE oraz Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo.

Polskę z Ukrainą łączy kilka gazociągów. Do niedawna wszystkie wykorzystywane były do importu surowca ze Wschodu, m.in. w ramach kontraktu jamalskiego z Gazpromem. Teraz jednak część z nich posłuży do przesyłu gazu w drugą stronę – na Ukrainę. Nasi wschodni sąsiedzi chcą ograniczyć dostawy od Gazpromu. Zamiast oczekiwanych przez Moskwę co najmniej 41,6 mld m sześc. w tym roku odbiorą jedynie 18 mld m sześc. Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz twierdzi, że surowiec kupowany od Rosjan jest za drogi. Szuka więc nowych kierunków zaopatrzenia. Jednym z nich jest Polska.

>>> Czytaj też: PGNiG chce przejąć spółki dystrybucyjne z Czech i Austrii

Ukraińcy płacą Gazpromowi około 430 dol. za 1000 m sześc. Ceny w Polsce są na poziomie nieco ponad 400 dol. (gaz importowany z Rosji), ale w efekcie liberalizacji rynku gazu będą spadać. Jak twierdzą eksperci, z pewnością większość wysyłanego na Ukrainę surowca stanowić będzie reeksport, to znaczy, że na Ukrainę dostarczany będzie gaz zaimportowany z Rosji. PGNiG może jednak sprzedawać także surowiec z własnych złóż. Jego produkcja jest znacznie tańsza (100–120 dol./1000 m sześc.).
W PGNiG nie ukrywają, że w sytuacji gdy na skutek liberalizacji polskiego rynku gazu koncern będzie tracić w nim udziały, szansą jest wyjście z paliwem za granicę. – Zależy nam na dywersyfikacji geograficznej i ekspansji poza rynek macierzysty – przyznaje Andrzej Janiszowski, wicedyrektor departamentu handlowego PGNiG. Uruchomione jesienią zeszłego roku połączenie Hermanowice – Drozdowicze w tym kontekście jest atrakcyjną alternatywą.

Reklama

Jeszcze w tym roku Gaz-System, który zarządza siecią przesyłową, ogłosi aukcje na dostęp do gazociągu Hermanowice dla firm zainteresowanych dostawami na Wschód. Chętnych raczej nie zabraknie. – Moce gazociągu momentalnie zostaną wypełnione – nie ma wątpliwości Janiszowski.

Już w tej chwili wykorzystywane są zresztą w 50 proc. – Od początku roku z Polski na Ukrainę przesłano ponad 763 mln m sześc. gazu – wyjaśnia Małgorzata Polkowska, rzeczniczka Gaz-Systemu. To siedem razy więcej niż wyniósł cały polski eksport gazu w latach 2009–2011 (sprzedawaliśmy głównie poprzez lokalne gazociągi na naszej zachodniej granicy).

Z gazociągu w Hermanowicach korzystają trzy firmy. – Nie możemy zdradzić ich nazwy. To tajemnica kontraktu – zastrzega Polkowska.
Jak ustaliliśmy, jedną z nich jest RWE, który jest jednym z liczących się – po Gazpromie – dostawców na Ukrainę.

PGNiG jest już obecne na Ukrainie – jest bowiem udziałowcem spółki Dewon, która wydobywa ze złóż na Ukrainie i sprzedaje lokalnym odbiorcom. PGNiG nie chciał nam zdradzić, o jakie ilości gazu chodzi. Wcześniej mówiło się, że Dewon miałby wydobywać nawet 1 mld m sześc. rocznie.

>>> Polecamy: Rynek gazu w Polsce: Konkurenci PGNiG już nadciągają