Irlandia jest pierwszym europejskim krajem, który odczuł skutki międzynarodowego kryzysu finansowego, oraz jednym z państw, które odczuły go najmocniej. Krach na rynku nieruchomości spowodował załamanie gospodarki, w której sektor budowniczy tworzył około 10 proc. PKB. To z kolei doprowadziło krawędzi system bankowy, nadmiernie rozdmuchany w latach boomu gospodarczego, który okazał się „zbyt duży by upaść” i wymagał dokapitalizowania z kasy państwa.

Wszystko to doprowadziło finanse publiczne do ruiny. Pod koniec 2010 r. rząd został zmuszony do przyjęcia międzynarodowej pomocy finansowej od Unii Europejskiej i MFW w wysokości 67,5 mld euro. Co oczywiście wiązało się z wprowadzeniem restrykcyjnych programów oszczędnościowych, podobnych do tych zastosowanych wcześniej w Grecji, a później w Portugalii i Hiszpanii.

>>> czytaj również: Irlandia nie jest już rajem dla emigrantów. Traci pracowników

Choć PKB wciąż nie osiągnęło jeszcze poziomu z 2007 roku wydaje się, że najgorsze już minęło. Od 2011 roku kraj notuje dodatnie tempo wzrostu gospodarczego, podczas gdy Grecja, czy Portugalia wciąż pozostają w głębokiej recesji. Stopa bezrobocia po osiągnięciu rekordowej wartości 15,1 proc. w listopadzie 2011 roku, spada i w maju 2013 roku osiągnęła 13,6 proc. Ponadto kraj powrócił na rynki finansowe dzięki udanej emisji obligacji 5-letnich oprocentowanych na 5,9 proc. w lipcu 2012 roku, częściowo uniezależniając się od dyktatu „Trojki”. Oczywiście sytuacja wciąż jest daleka od normalnej, jednak pojawiły się pierwsze symptomy poprawy sytuacji, czego nie da się powiedzieć o innych państwach – beneficjentach międzynarodowych mechanizmów pomocowych.

Reklama

>>> czytaj cały tekst na www.obserwatorfinansowy.pl