Uplasowaliśmy się na 45. pozycji i w regionie wyprzedza nas tylko Łotwa. Ale daleko nam do najlepszego kraju w Europie, plasującej się na 5. pozycji Danii. Na pierwszym miejscu na świecie znalazł się Singapur.
Statystyki pokazują jednak, że ci, którzy chcą robić biznes w Polsce, niekoniecznie kierują się naszym miejscem w rankingu. Napływ inwestycji zagranicznych zmalał w ub.r. o 10 mld euro w stosunku do 2011 r. Firmy mniej zarobiły, więc miały mniej środków na inwestycje. Warto też zwrócić uwagę na liczbę zarejestrowanych nowych firm z kapitałem zagranicznym. Po załamaniu sprzed czterech lat zbliżyła się ona w ub.r. do poziomu z 2007 r.
Profesor Marzenna Weresa ze Szkoły Głównej Handlowej jest zdania, że pozycja w rankingu nie przekłada się bezpośrednio na atrakcyjność inwestycyjną. Służy raczej długofalowej budowie wizerunku kraju. Poza tym potencjalny inwestor musiałby brać pod uwagę wiele rankingów, które porównują warunki panujące w różnych krajach. – Nie ma szczegółowych badań, które pokazywałyby wpływ pozycji rankingowej na przyciąganie inwestorów zagranicznych. Sądzę, że Polska mogłaby zyskać zainteresowanie nowych inwestorów, gdyby nasza pozycja znacząco wzrosła we wszystkich rankingach oceniających warunki prowadzenia biznesu, konkurencyjność i innowacyjność – mówi prof. Weresa.
Reklama
Zdaniem prof. Tadeusza Kowalskiego z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu pozycje w rankingach przyczyniają się do budowy klimatu inwestycyjnego, ale nie przesądzają o wyborze danego kraju jako miejsca na inwestycje. Przekonuje, że inwestor rozglądając się za miejscem do budowy fabryki, prędzej będzie się kierował własnym rozeznaniem. Jeśli chce go pozyskać jakaś gmina, to inwestor będzie patrzył np. na kaliber i profesjonalizm przedstawicieli gminy, ich rzeczowość, a także na skalę pomocy, jaką jest w stanie zaoferować region. Do tego dochodzą bardziej standardowe czynniki, np. jakość infrastruktury i siły roboczej.
– Proszę się postawić na miejscu dużego inwestora, który wykłada 100 mln euro i będzie w danym miejscu przez 20–30 lat. Gdyby podejmując decyzję, ograniczał się tylko do rankingów, byłoby to co najmniej nieroztropne – ocenia prof. Kowalski, zwracając uwagę, że firmy są w stanie przełknąć np. dziwaczne przepisy, jeśli tylko stopa zwrotu z inwestycji będzie duża.
Podstawową rolę czynników takich jak kapitał ludzki, stabilność gospodarcza czy perspektywa wzrostu podkreśla prezes Państwowej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych Sławomir Majman. – Rola rankingu Doing Business jest stosunkowo nieduża, raczej publicystyczna – twierdzi prezes. Jego zdaniem jeśli już zwracać uwagę na rankingi, to na takie jak Światowy Raport Inwestycyjny przygotowywany pod egidą ONZ. Tegoroczna wersja przewiduje, że za dwa lata Polska będzie 4. najatrakcyjniejszym miejscem do inwestowania w Europie.