– Największy plus to praktyki. Dużo i u pracodawcy, a nie w przyszkolnych warsztatach. Drugi plus: my już mamy u tych pracodawców zapewnioną pracę – tak o swojej szkole opowiada jeden z uczniów, którzy właśnie ukończył warszawskie technikum mechaniczne. Dyplom razem z dwudziestoma paroma kolegami odbierał kilka tygodni temu z rąk ambasadora Niemiec. Uczestniczył w tej uroczystości wiceminister pracy Tadeusz Sławecki, szefowa Polsko-Niemieckiej Izby Handlowej i przedstawiciele kilku niemieckich koncernów. Absolwenci uczyli się w systemie dualnym, czyli wzorowanym na szkolnictwie zawodowym w RFN.
Postulaty wprowadzenia w państwach UE niemieckiego modelu kształcenia zawodowego rząd RFN zgłaszał m.in. w czerwcu na spotkaniu Rady Europejskiej. Wcześniej podpisał (2012 r.) memoranda z Hiszpanią i Portugalią, w których oferuje doradztwo, kształcenie nauczycieli i wymianę uczniów.
W skrócie niemiecki system wygląda tak: młodzież po skończeniu podstawówki i jednej z czterech typów szkół średnich, w wieku 16 lat może wybrać 2-lub 3,5-letnią szkołę zawodową. Uczeń spędza w szkole 2 dni w tygodniu, a pozostałe na płatnych (500–900 euro miesięcznie) praktykach w firmie. W szkoleniach młodych uczestniczy ponad 450 tys. firm – od małych rodzinnych zakładów, po wielkie międzynarodowe koncerny. Co ważne: uczeń sam musi znaleźć przedsiębiorcę, który przyjmie go na praktyki, dzięki czemu już na wstępie uczy się zaradności. Edukacja kończy się egzaminami ustnym i praktycznym. W skład komisji wchodzą nauczyciel, przedstawiciel izby przemysłowo-handlowej i opiekun praktyk.
>>> Czytaj też: Zawodówki i technika otwierają drogę do kariery
Reklama
Niemcy stosują system od lat 30. ubiegłego wieku. Przy tym cały czas go modyfikują. Ostatnia reforma była w 2005 r. i mocno osłabiła uderzenie kryzysu na niemiecki rynek pracy. Wprowadziła bowiem nowe zawody i kwalifikacje i, jak tłumaczy Mathias Scholz, doradca polityczny w federalnym ministerstwie pracy i spraw socjalnych, w efekcie dziś ten dualny system nauki stosowany jest już praktycznie w każdej branży – zarówno w przemyśle, handlu, jak i w administracji.
Dlaczego Niemcy lansują swój model nauczania zawodowego? Poważnie brakuje im uczniów, a pracodawcy mają dziesiątki tysięcy nieobsadzonych miejsc na praktykach. Główny powód to niż demograficzny – niemieckie szkoły zawodowe opuszcza co roku coraz mniejsza liczba absolwentów. Wprowadzenie niemieckiego systemu na innych rynkach ma na celu przygotowanie kadr dla niemieckiego przemysłu posiadającego filie za granicą lub zasilenie firm w samych Niemczech. – Nie oszukujmy się, te argumenty też mają wpływ na niemieckie działania rozprogramowujące system dualny. Ale co najważniejsze, to metoda, która rzeczywiście kształci dobrze przygotowanych do pracy młodych ludzi. Dlaczego z niej nie korzystać? – mówi Jerzy Bartnik ze Związku Rzemiosła Polskiego.
>>> Czytaj też: Magister umarł. Czas na zawodówki