O możliwości stopniowego odchodzenia od tego mechanizmu mówił w wywiadzie dla DGP nowy minister finansów Mateusz Szczurek. Jego zdaniem umożliwia to niska inflacja, o którą najczęściej zwiększa się nakłady. Według nowych informacji z MF resort rozważa przeprowadzenie przeglądu wydatków, a jego skutkiem ma być wskazanie, gdzie z automatycznego zwiększania o wskaźnik wzrostu cen da się zrezygnować.
– Mamy dwa typy indeksacji. Pierwsza jest ustawowa, jej przykład to wzrost emerytur. Drugi typ to zwiększanie wydatków o inflację, które nie wynika z przepisów prawa, raczej z praktyki budżetowej. Dysponenci, przesyłając propozycje swoich wydatków do projektu budżetu, traktują założenia dotyczące inflacji jak indeks, o który automatycznie mogą zwiększyć swoje nakłady. Chodzi o to, żeby móc wskazać, w których przypadkach można to zrobić, a w których jest to nieuprawnione – mówi nam anonimowo jeden z urzędników MF.
Eksperci zajmujący się sektorem finansów publicznych i współpracujący niegdyś z MF twierdzą, że takich indeksowanych ustawowo wydatków w budżecie jest mnóstwo, a przegląd może pomóc w ich dokładnym skatalogowaniu. Nasi rozmówcy wskazują jednocześnie na kontekst, w jakim miałaby się odbywać ustawowa deindeksacja: zbliżające się wybory i związane z tym trudności w podjęciu politycznej decyzji w tej sprawie.
Reklama
– Ale utrzymywanie niektórych przywilejów polegających np. na systematycznym zwiększaniu uposażeń za pracę w rozmaitych komisjach przy jednoczesnym zamrożeniu funduszu płac w budżetówce czy też kwoty wolnej i progu podatkowego w podatku PIT jest coraz trudniej wytłumaczalne. Przegląd wydatków, ich audyt – z tym wszystkim i tak trzeba będzie się w końcu zmierzyć – mówi jeden z naszych rozmówców.
Inny dodaje, że deindeksacja drugiej grupy – tej zwyczajowej – też może napotkać trudności. Dziś MF ma bowiem problem z określeniem, ile pieniędzy należy się poszczególnym resortom.
– Nikt tak naprawdę nie wie, jak ustalać kwoty, które przysługują dysponentowi w danym roku. Żeby to wiedzieć, trzeba by zrobić analizę tego, jak on wykonuje swoje zadania, jakie ma koszty i jakie osiąga efekty. Indeksacja wydatków o inflację jest w takich warunkach najprostszym rozwiązaniem. Polski budżet nie jest tu zresztą żadnym wyjątkiem. To proste narzędzie, do tego tanie i szybkie – twierdzi ekspert. I dodaje, że jak dotąd polski system finansów publicznych nie dorobił się mierników, na podstawie których można by określić efektywność ponoszonych wydatków.
Samo MF nieoficjalnie przyznaje, że trudno będzie też sprawdzić wszystkie rodzaje wydatków bez pomocy poszczególnych dysponentów. To oni będą musieli przeprowadzić analizy. Jednak – choć ostateczne decyzje o przeglądzie jeszcze nie zapadły – wytypowano wstępnie grupy wydatków do przeglądu.
– Racjonalizację wydatków można osiągnąć na dwa sposoby. Pierwszy: poczekać na działanie reguły wydatkowej, która w średnim i długim okresie wymusi to na dysponentach. Drugi sposób: przejrzeć indeksacje. Skutki będą wtedy widoczne już w 2015 r. – mówi nasz rozmówca z resortu.