Ekonomia rozpaczliwie potrzebuje zmiany paradygmatu, jeśli chce odegrać rolę w poprawie losu ludzkości. Jednak zamiast wprowadzić taka zmianę ekonomiści głównego nurtu próbują nakładać małe łatki na swoją fundamentalnie błędną wizję świata.

Weźmy na przykład koncepcję, która leży u podstaw większość matematycznych modeli gospodarki: przekonanie, że firmy oraz ludzie mają „racjonalne oczekiwania”, czyli, że wszyscy podejmują decyzje na podstawie tej samej obiektywnej wizji przyszłości. Osoba decydująca się na zakup tabliczki czekolady brałaby zatem pod uwagę takie czynniki jak cena kakao w przyszłości oraz odsetki, które może uzyskać, nie wydając pieniędzy, przy czym wszyscy inni na świecie kierowaliby się tą samą logika. Z powodu różnorodności zachowań i uwarunkowań ludzkich to założenie jest niedorzeczne i sprawia, że modele gospodarcze były bezużyteczne w czasie kryzysów.

Jednak ten, kto krytykuje taki stan rzeczy naraża się na oskarżenia o zbytnie upraszczanie. Według tej wizji ludzie nie muszą być niesamowitymi maszynami obliczeniowymi, aby ten model działał. Wystarczy, by z czasem stali się racjonalni, ucząc się na błędach. To sugeruje, że możemy zrozumieć świat bez zagłębiania się w złożony układ interakcji między milionami ludzi o różnych przekonaniach i pragnieniach.

Chwileczkę. Po dokładniejszej analizie to założenie wydaje się absurdalne. By uzyskać zamierzony rezultat, teoretycy muszą udawać, że ludzie mają na wstępie prawie doskonałą wiedzę na temat gospodarki – „praw ruchu”, jak nazywają to ekonomiści – i muszą tylko dostosować się w szczegółach.

Reklama

To tak jakby nauczyciel fizyki zakładał, że uczniowie instynktownie znają matematyczny wzór opisujący teorię względności Einsteina i muszą jedynie dowiedzieć się, jaka jest prędkość światła. Właściwie jeśli weźmiemy pod uwagę złożoność gospodarki, byłoby to bardziej prawdopodobne.

Pięknego objaśnienia tego, jak ludzie mogą rzeczywiście się uczyć, udzieliła grupa europejskich ekonomistów, którzy przeprowadzili eksperymenty z ludźmi próbującymi przewidywać zmiany (np. w cenach i produkcji) w gospodarce kształtowanej przez kilka prostych równań. Ich zadanie było utrudnione tym, że nie znali tych równań, a ich prognozy wpływały na rozwój wydarzeń.

To badanie, podobnie jak wiele innych, wykazało, że ludzie używają bardzo różnych metod do budowy swoich przewidywań. Czasem oczekują kontynuacji trendu. Czasem nagle zmieniają koncepcję. Interakcja między ich odmiennymi zachowaniami doprowadziła do bardziej realistycznych wyników ekonomicznych niż delikatny stan równowagi przewidywany przez modele oparte na racjonalnych oczekiwaniach. Te wyniki to ciągłe wahania inflacji i produkcji, jak również przedłużające się okresy recesji, wywołane trzymaniem się bardzo odmiennych prognoz przez kilka grup.

Zatem rozluźnienie założenia racjonalnych oczekiwań to nie drobna poprawka. Uwzględnienie realistycznych wzorców zachowań w modelach daje realistycznie złożony obraz gospodarki, którą trudno kontrolować i trudno przewidywać jej przyszły rozwój.

Jeśli ekonomiści nie chcą wysłuchiwać krytyki, powinni popracować nad tym, dokąd prowadzą założenia oparte na prawdopodobieństwie, nawet jeśli to, co wynika z takich założeń jest skomplikowane lub nie przypada im do gustu. Nawet we wspomnianych wyżej europejskich eksperymentach zachowanie ludzi było sztucznie ograniczone – badani musieli formułować swoje przewidywania niezależnie, nie kontaktując się z innymi. Gdyby wziąć pod uwagę interakcje społeczne, to prawdopodobnie zaobserwuje się zachowania stadne – prosty przepis na jeszcze większy chaos.

Taki właśnie chaos to gospodarcza rzeczywistość. Potrzebujemy więcej ekonomistów gotowych się w nim zanurzyć.

>>> Polecamy inne felietony Marka Buchanana:

Buchanan: Kto tak naprawdę stworzył iPhone'a - Apple czy państwo?

Badania potwierdzają: homo economicus to homo idioticus

Buchanan: Czego politycy mogą nauczyć się od Darwina