Skala finansowania społecznościowego jest u nas niewielka i dlatego jest ono relatywnie drogie. Ma jednak dobre szanse na rozwój.

Standardem działania tzw. finansowania społecznościowego jest model, w którym autor projektu poszukujący środków na przedsięwzięcie ponosi koszt prowizji dla właściciela platformy oraz opłat pobieranych przez operatora płatności, którym zwykle jest transferuj.pl. Koszty są jednak ponoszone wyłącznie w przypadku, kiedy autor projektu osiągnie wyznaczony cel finansowy.

– Większość portali na całym świecie próbuje oprzeć swój model biznesowy na prowizji pobieranej od projektów zakończonych sukcesem – komentuje Karol Król, wydawca serwisu tematycznego crowdfunding.pl. – Jest to rozwiązanie wymagające dużego wolumenu i stosunkowo wysokiego odsetka projektów zakończonych sukcesem, a więc dość wymagające – dodaje.

Prowizje pobierane przez polskie serwisy wynoszą od 6 do 9 proc. Transferuj.pl również pobiera opłaty na różnych warunkach – dla przykładu, w serwisie Wspieram.to , do którego właścicieli trafia 8,5 proc. od kwoty zgromadzonej przez projekt zakończony sukcesem, operator płatności pobiera jeszcze 2,5 proc. Wspieram to, założony 9 miesięcy temu, uzbierał do tej pory ok. 200 tys. zł i umożliwił realizację 24 projektów. W istniejącym od marca 2011 r. największym polskim portalu crowdfundingowym PolakPotrafi.pl, gdzie użytkownicy wpłacili na projekty już ponad 1,6 mln zł, prowizja serwisu wynosi 7,4 proc., a opłata pobierana przez transferuj.pl – 2,5 proc. Największy projekt zebrał prawie 100 tys. zł.

Niektóre z rodzimych serwisów zdecydowały się na ścisłe zawężenie specjalizacji. Wspieramkulture.pl organizuje na przykład zbiórki na projekty kulturalne. Prowizja serwisu, zawierająca koszty obsługi płatności, to 11 proc. od projektów, które zebrały co najmniej 100 proc. zaplanowanej kwoty.

Reklama

MegaTotal.pl zajmuje się z kolei wyłącznie muzyką. Serwis ma przy tym bardziej niestandardowy model działania. Jego twórcy porównują swój system do gry na giełdzie. Użytkownicy de facto inwestują bowiem w wybrane projekty muzyczne, a jeśli te odnoszą sukces – artyści dzielą się z nimi zyskami. Serwis nie pobiera prowizji od zebranych środków, a zyski czerpie ze sprzedaży powierzchni reklamowej i organizacji działań promocyjnych. Do tej pory portal pomógł pozyskać środki w wysokości ok. 1,6 mln zł i umożliwił niezależnym artystom realizację 105 projektów.

>>> Czytaj też: W reakcji na bezrobocie rośnie liczba nowych przedsiębiorstw w Hiszpanii

Na początku listopada zadebiutował też na krajowym rynku serwis zrzutka.pl, będący inną odmianą crowdfundingu. Skupia się on na dostarczaniu platformy do współfinansowania prywatnych przedsięwzięć, takich jak wspólny wyjazd wakacyjny czy prezent urodzinowy. Użytkownicy ponoszą koszty operacji bankowych, czyli wpłaty pieniędzy na projekt (25 gr lub 3 proc. kwoty w przypadku płatności online) oraz wypłaty zebranych już środków z konta (0,5 proc. kwoty + 50 gr za każdy wykonany przelew). Zrzutka.pl czerpie zyski z odsetek od pieniędzy przetrzymywanych na koncie w trakcie zbierania przez użytkowników.

– Zależy nam na tym, by zainteresować naszym pomysłem jak najwięcej osób – mówi Michał Starzyński, jeden z założycieli portalu. – Przy minimalnych prowizjach na poziomie 0,5 proc., z czego część idzie na ubezpieczenia czy koszty kontroli, to właśnie liczba zainteresowanych osób będzie decydować o naszych zyskach z działalności – dodaje.

Użytkownicy Zrzutka.pl wykonali do tej pory łącznie ponad 200 operacji, ale łączna kwota, jaką udało się zebrać nie jest imponująca, bo wynosi niewiele ponad 23 tys. zł.

W większości serwisów crowdfundingowych pomysłodawca projektu oferuje konkretne korzyści za wsparcie realizacji przedsięwzięcia określoną kwotą – najczęściej efekt swojej pracy. Jeśli nie znajdzie się wystarczająca ilość osób chcących wesprzeć projekt, wszystkie wpłacone przez użytkowników pieniądze są zwracane na ich konta.

Polskie platformy kopiują najczęściej sposób działania podobnych firm ze Stanów Zjednoczonych, które można nazwać kolebką crowdfundingu. Tam w tej chwili prowizje są niższe - zaczynają się już od 4 proc. W najpopularniejszym serwisie Kickstarter, za którego pośrednictwem zebrano już ponad 930 mln dol., jest to 5 proc., a operator płatności dostaje dodatkowe 3 do 5 proc.

Wyższe prowizje polskich portali wynikają głównie z wciąż niewielkiej skali działalności i konieczności pokrywania relatywnie dużych kosztów stałych.

– Finansowanie społecznościowe w Polsce rozwija się bardzo dobrze, mimo że dopiero rośnie jego świadomość – stwierdza Karol Król. – Mechanizm ten jest jednak pożądany w związku z występowaniem luki kapitałowej oraz barier wejścia do różnych branż, które często ograniczają przedsiębiorców.

>>> Polecamy: Quirky, czyli platforma społecznościowa dla wynalazców