Kijów już teraz zresztą przeżywa ogromne trudności ekonomiczne. Także w nich należy upatrywać źródła sygnałów świadczących o dystansowaniu się oligarchów od prezydenta kraju. Wczoraj przeciwnicy rządu nie przyjęli kolejnej propozycji kompromisu, którą Janukowycz przedstawił podczas sobotniego spotkania z trzema liderami parlamentarnej opozycji. Tym razem szef państwa zaoferował przywódcy Batkiwszczyny Arsenijowi Jaceniukowi tekę premiera, a szefowi partii UDAR Witalijowi Kłyczce – wicepremiera.

Opozycjoniści nie wykluczyli wprawdzie kompromisu, ale żądają w zamian m.in. ograniczenia kompetencji prezydenta i amnestii dla manifestantów (tylko w stolicy aresztowano 118 osób).

Janukowycz mięknie, bo nie może już liczyć na lojalność otoczenia. Według opozycyjnej posłanki Łesi Orobeć sobotnie spotkanie z prezydentem zbojkotowało 78 z 204 deputowanych Partii Regionów. Z informacji portalu Insider wynika z kolei, że także obecni na spotkaniu posłowie krytykowali nie tylko działania władzy wobec uczestników Euromajdanu, lecz także politykę gospodarczą gabinetu Mykoły Azarowa. W krytyce miał przodować były p.o. premier Juchym Zwiahilski.

– Ludzie wyszli na Majdan również dlatego, że fiskus ciśnie biznes tak, że nie da się pracować – mówił Insiderowi inny deputowany PR Mykoła Dżyha. W sobotę w jednym z kijowskich hoteli spotkali się najważniejsi oligarchowie. Przekaz dla Janukowycza jest prosty: konflikt ma być rozwiązany metodami pokojowymi. Wcześniej do tego samego wezwała prezydenta firma SKM należąca do najbogatszego Ukraińca Rinata Achmetowa. Doniecki biznesmen jest czołowym sponsorem Partii Regionów. Teraz jednak pogarszająca się sytuacja ekonomiczna Ukrainy sprawia, że i oligarchowie muszą się liczyć ze stratami.

Reklama

Rosjanie, mimo politycznego wsparcia dla Kijowa, naciskają na szybką spłatę długu Naftohazu. Gazowy monopolista jest winny Gazpromowi 2,7 mld dol. Tymczasem Kijów zaciąga kolejne długi. Oprócz uzyskanej w grudniu obietnicy zakupu przez Rosję obligacji wartych 15 mld dol., kolejne 690 mln hrywien (250 mln zł) – jak ujawniły „Naszi Hroszi” – pożyczył państwowy Enerhoatom.

W podobnej kondycji jest cała gospodarka. Bieżący kwartał będzie szóstym z rzędu kwartałem recesji. W ubiegłym roku – według Banku Światowego PKB spadł o 1,1 proc., chociaż premier Azarow zapewnia, że żadnego spadku nie odnotowano. Najwyraźniej jednak sytuacja wciąż się pogarsza, a i w I kwartale bieżącego roku nie należy oczekiwać odbicia od dna.

Zrewoltowana Ukraina nie myśli o wydajności pracy. Zła jest również sytuacja w instytucjach finansowych. Tak zwane złe kredyty stanowią już trzecią część wszystkich zobowiązań. Jesienią Moody’s obniżył oceny wiarygodności kredytowej 11 bankom, a także samej Ukrainie. Poziom Caa1 z perspektywą negatywną zepchnął papiery dłużne emitowane w Kijowie do śmieciowego poziomu Egiptu czy Pakistanu. Ekonomiści wróżą bliską dewaluację hrywny, topnieją również rezerwy walutowe. Na koniec listopada 2013 r. wynosiły one 18,8 mld dol., o 1/4 mniej niż na początku roku i o 1/3 mniej, niż wynosi uznawana za bezpieczną granicę równowartość trzech miesięcy importu.

Nie lepiej wygląda stan finansów państwa. Ubiegłoroczny deficyt budżetowy sięgnął 4,5 proc. PKB. Taka sytuacja ma pośredni wpływ także na polskie firmy. Zgodnie z ubiegłoroczną ustawą państwo zamiast pieniędzy za nadpłacony VAT może wydawać przedsiębiorstwom weksle. W ten sposób prywatny biznes kredytuje budżet państwa. Trudno się spodziewać, by prawo zostało w najbliższym czasie zmienione na korzyść inwestorów.

>>> Protestujący na Ukrainie wlaczą o kolejne Administracje Obwodowe