Powód? Mniejszy od oczekiwań zysk netto. Sieć zakończyła miniony rok wynikiem netto na poziomie 382 mln euro. Zysk był o 6 proc. wyższy niż rok wcześniej, ale przy przychodach większych o prawie 11 proc., sięgających prawie 12 mld euro. To wskazówka, że marża firmy się obniżyła.
„W Polsce łączna sprzedaż wzrosła o 15 proc. do 7,7 mld euro, odzwierciedlając widoczne spowolnienie konsumpcji prywatnej w Polsce” – podała spółka.
Krajowi eksperci jednak przestrzegają, żeby nie przekreślać firmy. – Biedronka jeszcze się nie kończy. Choć może złapała lekką zadyszkę, to na pewno wiele spółek z tej branży życzyłoby sobie problemu z podobną dynamiką wzrostu – komentuje Piotr Starzyk z Bisnode D&B Polska. Przypomina, że większość firm z tego segmentu notowała w przeszłości góra 1-, 2-proc. wzrosty, a częściej nawet straty. Tymczasem Biedronka pięła się w górę w kilkunastoprocentowym tempie rocznie. – W końcu dotarła do pewnego pułapu i nie może rosnąć w tempie dwucyfrowym, ale na pewno sieć nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa – mówi Starzyk.
Reklama
Prezes Pedro Soares dos Santos podkreślił, że nasz kraj pozostaje dla Jeronimo Martins rynkiem priorytetowym i źródłem największych zysków. Tylko w ubiegłym roku portugalski właściciel zainwestował u nas ponad 400 mln euro i otworzył 280 nowych sklepów. W tym roku ma być jeszcze lepiej. JM chce przeznaczyć na inwestycje 600–700 mln euro. W Polsce mają w tym czasie powstać ok. 300 sklepów sieci Biedronka i trzy centra dystrybucyjne.
„Spodziewamy się, że wzrost sprzedaży grupy w 2014 r., po wyłączeniu efektu walutowego, będzie co najmniej porównywalny do wzrostu osiągniętego w 2013 r. Zakładamy, że EBITDA grupy wzrośnie zgodnie ze wzrostem sprzedaży, choć w świetle ryzyka deflacji cen żywności i konkurencyjności rynku nie możemy wykluczyć, że marża będzie nieco niższa rok do roku” – podało JM.