W tej chwili resort rozważa dwa warianty. Pierwszy, najmniej skomplikowany, to wprowadzenie tzw. capu, czyli pułapu, po którego przekroczeniu płatnicy janosikowego przestają dokonywać wpłat na rzecz biedniejszych regionów.
Prostota rozwiązania oznacza jednak problemy. Jeśli w pewnym momencie bardziej zasobne samorządy przestają płacić, to pieniędzy w puli do redystrybucji jest mniej. Wówczas biedniejsi nie dostają tyle, ile im obiecano. Różnicę mógłby wyrównać budżet. Ale resort się do tego nie pali. – Nie ma też mowy o zwiększeniu udziału samorządów w PIT i CIT – mówi nam urzędnik Ministerstwa Finansów.
Już w 2012 r. w Sejmie pojawił się pomysł, by ewentualne ubytki wyrównać pieniędzmi pochodzącymi z subwencji drogowej. Na to jednak dziś zgody nie ma. – Mamy 82 rezerwy na 24 mld zł. Nie wolno ruszyć jedynego źródła finansowania dróg powiatowych. Niech rząd wymyśli inne rozwiązanie – mówi poseł Piotr Zgorzelski (PSL), przewodniczący sejmowej komisji samorządu terytorialnego.
Drugie rozwiązanie to zmiana zasad wyliczania janosikowego i zapewne zasad jego rozdziału. Ale tu problemem jest skomplikowanie całego systemu. Podstawą do obliczenia janosikowego są dochody podatkowe na mieszkańca danej gminy, powiatu czy województwa odniesione do średniej dla danego typu JST w całym kraju. Jeśli gmina ma taki wskaźnik większy o połowę od średniej, a powiat i województwo o 10 proc., to oddają część nadwyżki według specjalnych, skomplikowanych algorytmów.
Reklama
Jeszcze bardziej skomplikowane są algorytmy dotyczące jego rozdziału. Tylko w przypadku województw zależą nie tylko od dochodów na mieszkańca, ale także stopy bezrobocia ogólnej i w podziale na grupy wiekowe, powierzchni dróg na mieszkańca, PKB na mieszkańca, przewozów pasażerskich. Łącznie to kilkadziesiąt parametrów.
Niewykluczone, że sam Sejm będzie chciał uprościć te kryteria. – Weźmy np. kryterium powierzchni dróg na mieszkańca. Co to w ogóle jest, jak to policzyć, co to ma wspólnego z poziomem dochodów? – pyta poseł Piotr Zgorzelski. Problem w tym, że nawet niewielka zmiana każdego z nich może mieć duże skutki dla poszczególnych samorządów. – Samorządy mają kompletnie sprzeczne interesy i jeśli zaczniemy zmieniać ten model, to możemy mieć problem z ich pogodzeniem nie tylko na czas, ale w ogóle – mówi nasz rozmówca z resortu finansów.
Rozstrzygający o wyborze może być czas. I samorządy, i rząd budżet zaczynają w nowy rok, muszą wiedzieć, na jakich zasadach będą dostawały lub wpłacały pieniądze z tego mechanizmu.
Dziś prace wznowi nadzwyczajna podkomisja sejmowa, która ma za zadanie wypracować projekt zmian. Najprawdopodobniej wprowadzi limity wpłat (25 proc. dochodów w przypadku województw) oraz wskaźniki urealniające liczbę mieszkańców dużych miast.