Według danych przekazanych Malezji przez ambasadora Chin, znalezione obiekty, z których jeden ma wymiary 22 metry na 13,5 metra, znajdują się na powierzchni wody w tak zwanym "korytarzu południowym". Przebiega on z początku nad Indonezją, a następnie nad Oceanem Indyjskim, kończąc się mniej więcej półtora tysiąca kilometrów od zachodnich wybrzeży Australii. Jak podała chińska agencja Xinhua, wykryte obiekty znajdują się 120 kilometrów od tych, o których wcześniej donosiły australijskie władze.

W kierunku Australii z pełną prędkością zmierza flotylla chińskich jednostek biorących udział w poszukiwaniach.

Drugi brany pod uwagę korytarz powietrzny, tak zwany północny, ciągnie się przez Tajlandię, Birmę, Bangladesz, Himalaje, Chiny, północny Pakistan, Afganistan i sięga Kirgizji, Uzbekistanu i Kazachstanu.

Reklama

>>> Czytaj również: Znaleziono szczątki zaginionego boeinga? Zobacz zdjęcia satelitarne

Samolot malezyjskich linii lotniczych zniknął z radarów dwa tygodnie temu, niespełna godzinę po starcie z lotniska w Kuala Lumpur. Na pokładzie było 239 osób 14 narodowości.
Jak donosi brytyjska prasa, kierownictwo linii wreszcie przyznało - choć wcześniej temu zaprzeczało - że w luku bagażowym maszyny przewożono niebezpieczny, łatwopalny ładunek. Były to baterie litowo-jonowe - takie, jakich używa się w telefonach komórkowych czy laptopach. Baterie te łatwo się przegrzewają i mogą wywołać pożar. Według amerykańskich władz lotniczych, w ciągu ostatnich 23 lat spowodowały na pokładach samolotów ponad 140 niebezpiecznych incydentów. W pojedynczych przypadkach doprowadziło to do katastrofy, nigdy jednak nie chodziło o samoloty pasażerskie, tylko transportowe - jak w 2010 roku, gdy rozbiła się maszyna należąca do firmy UPS.

>>> Malezyjski Boeing mógł zostać porwany. Władze zwiększają obszar poszukiwań