Na pewno kolejek dzięki niemu nie uda się zlikwidować, może w niektórych zakresach delikatnie ograniczyć. O rewolucji można więc zapomnieć. Ale najbardziej niepokoją dwie kwestie. Co z finansowaniem pakietu onkologicznego przygotowanego przez ministra zdrowia? Co z pieniędzmi na leczenie osób nieubezpieczonych, ale z prawem do leczenia (np. dzieci, których rodzice zapomnieli zgłosić do NFZ). W tych dwóch zakresach więcej niewiadomych niż faktycznych konkretów. No bo niby będzie wzrost pieniędzy na lecznictwo szpitalne, podstawową opiekę zdrowotną, poradnie specjalistyczne. Ale czy te środki zostaną właśnie przeznaczone na leczenie pacjentów onkologicznych, o których tak bardzo martwi się rząd? Takiej pewności nie ma. Zwłaszcza że w szpitalach i poradniach leczą się nie tylko osoby z nowotworami. W ich przypadku potrzeby są także duże. Martwi również wzrost przychodów NFZ na poziomie niewiele większym niż inflacja. I tak jest od lat. Ale to tylko potwierdza inną opinię.

Bez dodatkowych źródeł finansowania lecznictwa, czyli dodatkowych ubezpieczeń, możemy zapomnieć o radykalnej poprawie. Niestety okres wyborczy nie sprzyja decyzjom, które mogą odbić się na i tak spadających słupkach poparcia. Resort zdrowia już drugą kadencję pracuje nad projektem ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych. Tylko niestety konkretów brak. Może odwagi nie zabraknie kolejnej ekipie.