• Dynamika inflacji w Nowej Zelandii źle wróży gospodarce
• Szefowa Fedu Janet Yellen była niezdecydowana
• „Ożywienia” w Wielkiej Brytanii nie widać w wynagrodzeniach

W nocy największe emocje mieliśmy na antypodach. Cóż, może nie do końca, ale prawie. Gdy dynamika inflacji w Nowej Zelandii zaczyna wskazywać na to, że bank centralny dławi świeży jeszcze rozwój gospodarczy, czy świadczy to o tym, że tempo podnoszenia stóp procentowych będzie mniejsze, niż przewidują inwestorzy?

Mniejsze? Żartujecie? Podwyżki należałoby całkowicie wstrzymać, a może nawet odwrócić kierunek zmian. Niedawno pisałem, że z braku rządu, który wiedziałby, co robi, piłka ląduje po stronie banku centralnego, który wie jeszcze mniej. I oto mamy, co mamy. Cały wzrost pierwotnie obserwowany w Nowej Zelandii zdążył już wyparować (jeśli w ogóle kiedykolwiek zaistniał), a już wkrótce zobaczymy spowolnienie.

Problem leży oczywiście w tym, że szef RBNZ Graeme Wheeler i jego ekipa nie zrobią kroku w tył, by z dystansu ponownie ocenić sytuację, i najprawdopodobniej nadal będą kroczyć drogą, którą błędnie obrali. Innymi słowy – żegnaj, Nowa Zelandio!

Reklama

Z kolei w Australii wskaźnik wyprzedzający koniunktury nie okazał się szczególnie imponujący i nie wywołał większej reakcji na rynku, w przeciwieństwie do zestawu lepszych danych z Chin. A teraz, oczywiście, jakże mógłbym nie wspomnieć o naszej wspólnej znajomej, Janet Yellen, prezes amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Przyszła, zobaczyła, posiedziała i szybko sobie poszła. W międzyczasie potwierdziła to, o czym już wiedzieliśmy: że niebo jest niebieskie, woda jest mokra, a program QE3 zakończy się w październiku. Następnie upłynie bardzo dużo czasu, zanim Fed zacznie podnosić stopy procentowe. Znowu – nic, o czym byśmy nie wiedzieli już wcześniej. Wspomniała jednak o „pogoni inwestorów za rentownością”, co jest moim zdaniem śmieszne, biorąc pod uwagę fakt, że warunki stworzone przez jej poprzednika i jego odpowiedników nie mogły doprowadzić do niczego innego - czy oni spodziewali się, że gracze będą siedzieć z założonymi rękami i czekać na właściwy moment?

Rano opublikowano raport z brytyjskiego rynku pracy, którego wyniki pod różnymi względami były zgodne z oczekiwaniami. Jeśli jednak w tych informacjach miało być coś niepokojącego, to z pewnością musiał to być fakt, że to „ożywienie” nie znajduje odzwierciedlenia w zarobkach. Jest to jak odgłos klaskania jedną ręką, albo drzewa padającego w lesie bez żadnych świadków: czy to faktycznie się dzieje? Formułuje się liczne wnioski na temat utrzymującej się stagnacji w brytyjskiej gospodarce, zatem przygotujcie się, za kilka miesięcy szef Bank of England Mark Carney nadal będzie mówił o tymże spowolnieniu i zapewne przesunie termin podwyżki stóp procentowych na drugi kwartał przyszłego roku.

Po południu poznaliśmy informacje o sprzedaży dóbr produkcyjnych w Kanadzie oraz produkcję przemysłową i dynamikę PPI w Stanach Zjednoczonych. Ważniejsze jest jednak posiedzenie Bank of Canada, a następnie konferencja prasowa. Większość inwestorów spodziewa się, że szef banku centralnego potwierdzi kontynuację metodologii pod hasłem „trzymaj kurs”, przez co niekoniecznie okaże się większym gołębiem, a jedynie w mniejszym stopniu jastrzębiem. USD/CAD w ostatnich dniach już porządnie zyskał i nadal ma potencjał wzrostowy, chociaż powyżej 1,0800 powietrze stanie się już zbyt rzadkie. Tuż nad tym poziomem, na 1,0813 pojawia się 200-dniowa średnia krocząca, która w razie raptownego skoku w górę będzie pierwszym punktem oporu. Ogólnie rzecz biorąc nadal spodziewam się raczej wzrostów w tej parze, ale uważajcie na zmienność w okolicach konferencji prasowej.

Jeśli chodzi o poziomy:

EUR/USD: Powoli skapuje niżej, dochodzimy w okolice 1,3530/10, zajęte przez oferty kupna graczy z rezerw walutowych. W zasadzie nie ma jeszcze wzmianek o zleceniach stop w dolnej czy choćby górnej części przedziału wahań.

GBP/USD: Kupujących przy chwilowych spadkach widać w rejonie 1,7100/10/20; to oni powstrzymali nas dziś rano w tych okolicach. Na wyższych poziomach, w rejonie 1,7170/80, ustawiają się inwestorzy realizujący zyski.

USD/CAD: Poniżej 1,0720 rozmieszono kroczące zlecenia stop, ale tak samo oferty kupna widać w okolicach 1,0700 i 1,0690. Chętni do sprzedaży na górce ulokowali się na 1,0780/1,0800.

USD/JPY: Zlecenia stop powyżej 101,80 jak dotąd pozostały nietknięte, ale być może dzisiaj do nich zajrzymy. W okolicach 102,00/30 widać oferty sprzedaży.

Kaski włóż! Życzę wam dziś powodzenia.