Na ile Ukraina jest uzależniona od dostaw ropy naftowej i paliw z Rosji? Czy trwający konflikt może wam grozić ich odcięciem?

Siarhij Kujun: W odróżnieniu od gazu – zupełnie nie jesteśmy od nich uzależnieni. O ile kwestie gazowe to prawie w całości polityka, to jeśli chodzi o ropę i paliwa, to na Ukrainie mamy do czynienia z rynkiem. Ukraina praktycznie nie importuje ropy naftowej, tylko produkty jej przetwarzania. Obecnie w całym kraju działa tylko jedyna rafineria w Kremeńczuku. Produkuje 25 proc. dostępnych na rynku paliw i to przy 30-proc. wykorzystaniu mocy przerobowych. Resztę paliw importujemy z Białorusi, Polski, Rumunii. Mamy też porty morskie, więc jeżeli np. Białoruś wstrzyma dostawy, możemy sprowadzić paliwa drogą morską.

Na razie porty są, ale przykład Krymu pokazuje, że nawet to nie jest pewne.

Wtedy będziemy sprowadzać paliwo np. z portu w Gdańsku. Nie ma więc zagrożenia dla ukraińskiego rynku paliw. Dwa lata przetrwaliśmy bez rosyjskiej ropy, w tym roku nie kupujemy też rosyjskich paliw. Akurat w tej sprawie nie chodzi o politykę – to Białoruś dała nam lepszą cenę.

Reklama

W sprawie dostaw i tranzytu ropy przez Ukrainę wiele swego czasu mówiono o przedłużeniu ropociągu Odessa–Brody do Płocka i Gdańska.

Ropociąg Odessa–Brody był dotychczas wykorzystywany w odwrotnym kierunku przez Rosjan, jednak przestali go używać po otwarciu ropociągu bałtyckiego BTS-2. Potem przesyłano nim azerbejdżańską ropę dla Białorusi. Teraz, gdy Europa deklaruje gotowość zmniejszenia zależności od rosyjskich surowców energetycznych, ropociąg Odessa–Brody może odżyć.

Według ukraińskiego ministra energetyki w kwietniu wznowiono rozmowy z UE na ten temat. Moim zdaniem dotychczas to głównie Polacy nie byli gotowi do realizacji projektu przedłużenia ropociągu, bo orientowali się na bezpośrednie dostawy rosyjskiej ropy przez ropociąg Przyjaźń. Wasze rafinerie są przystosowane do przetwarzania rosyjskiej ropy i dlatego Polska nie miała szczególnego interesu we wprowadzaniu zmian.

Po co tracić pieniądze, skoro teraz jest dobrze. Wiele innych krajów też robi interesy z Rosjanami, którzy zresztą zaczęli aktywnie kupować udziały w europejskich rafineriach i teraz będą sabotować proces zmian, żeby w Europie nie pojawiło się alternatywne źródło dostaw ropy.

Skąd miałaby płynąć do Europy ropa przez przedłużony ropociąg Odessa–Brody?

Po pierwsze – ropociąg w zamyśle nie miał się kończyć na Płocku czy Gdańsku, tylko po dokonaniu niewielkich inwestycji miał dostarczać ropę do Niemiec i Austrii. Ropa miałaby pochodzić przede wszystkim z regionu Morza Czarnego – z Azerbejdżanu i Kazachstanu – poprzez ropociąg KTK (Caspian Pipeline Consortium/CPC).

Te kraje znajdują się pod rosyjskim wpływem. Szczególnie Kazachstan, członek Unii Celnej Rosji, Kazachstanu i Białorusi. Czy Rosja pozwoliłaby, żeby Kazachstan transportował swoją ropę przez Ukrainę, którą Rosja uznaje za głównego wroga w regionie?

W Kazachstanie ropę wydobywają amerykańskie firmy, np. Tengizchevroil, uczestnik konsorcjum KTK. Mają więc swoje zasoby surowca. Rynek naftowy nie jest stricte państwowy – ropa należy do firm prywatnych i to z nimi trzeba się dogadywać. A amerykańscy udziałowcy raczej nie będą przeciw. Będzie to o tyle łatwiejsze, że nawet w Unii Celnej nie wszystko idzie jak po maśle. Kazachowie np. z powodu oporu Rosji nie mogą dostarczyć swojego surowca do...

Czytaj cały artykuł na Obserwator Finansowy