Portal defence24 pisze o tym, że koszt siedmiu lat naiwności przywódców Zachodu, które minęły od rosyjskiej agresji w Gruzji, zapłacą najpierw Ukraińcy. Wskazuje na ogromny koszt Rosji, jaki zapłaciła za wojnę z Kijowem, czas i ofiary. Jeśli Kreml zdecydował się go zapłacić, to nie powinno nastrajać optymistycznie i może nie skończyć się na aneksji dwóch regionów.
Portal cytuje Judy Dempsey, eksperta Carnegie Europe, według której sytuacja z Debalcewem pokazuje, że dyplomacja zawiodła a Europejczycy nie rozumieją, jakie konsekwencje będzie miało utracenia integralności terytorialnej przez Ukrainę.
>>> Czytaj też: Tajna misja w Kijowie. Polska jednak dozbroi Ukrainę
Według autora artykułu, dr. Adama Lelonka, przez aneksję Krymu Kreml podważył cały fundament ładu międzynarodowego od upadku ZSRR, a nawet sięgający wcześniejszych czasów - podpisania Aktu końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie z 1975 roku. To porozumienie mówi o powstrzymywaniu się od użycia siły, nienaruszalności granic i integralności terytorialnej państw. Europa natomiast, zgadzając się na postanowienia Mińska-2, zaakceptowała praktyczne osiągnięcie nowego rosyjskiego imperializmu. Obecność wojsk „rosyjsko-terrorystycznych” na terenach wschodniej Ukrainy uniemożliwi, zdaniem autora, przeprowadzenie tam jakichkolwiek faktycznie demokratycznych wyborów.
Autor krytykuje też nieskuteczność polityki Niemiec i Francji, które z jednej strony nie chcą dopuścić do eskalacji napięcia, z drugiej jednak unikają jakiegokolwiek ryzyka czy użycia siły. Defence24 wskazuje, że skala odpowiedzialności sięga ponad region, a wycofana postawa tych głów państw jest jednocześnie „tłem i katalizatorem dalszych działań wojennych”.
Portal przytacza też trafny argument Dempsey o podwójnej moralności Zachodu, który z jednej upiera się przy nieskutecznym softpower na Ukrainie, a z drugiej szybko podjął decyzję o wysłaniu wojsk na walkę z Państwem Islamskim. Niemiecka szefowa resortu obrony, Ursula von der Leyen miała tę decyzję tłumaczyć, że z Rosją wciąż można rozmawiać, a w przypadku dżihadystów – nie ma z kim negocjować.
Ujawniona ostatnio przez „Nowają Gazietę” plany inwazji Kremla na Ukrainę miały według autora wynikać z obaw Rosji, że Janukowycz za cenę utrzymania władzy zgodzi się jednak zdystansować do Moskwy. Rosja miała się też obawiać utraty kontroli nad systemem przesyłowym na terytorium Ukrainy, co uderzyłoby w pozycję Gazpromu w Europie Centralnej i Południowe. Zdaniem autora, cena agresji, koszty wojny, ofiary w ludziach i sankcje, zostały skalkulowane na chłodno.
>>> Czytaj też: Przepłacaliśmy za rosyjski gaz. Komisja Europejska dobiera się do Gazpromu
Komentarze(12)
Pokaż:
Przecież U.S.A od dawna posługują się tą samą metodą co Rosja. Mniej lub bardziej jawnie. Widać tu że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, na dobrą sprawę separatyści to to samo co rebelianci. Tylko intelektualna patologia nie potrafi tego dostrzec.
Jeśli Libia potrafi być zagrożeniem dla rządu U.S.A to tym bardziej Rosja ma prawo czuć się zagrożona jednostkami NATO przy jej granicy... takie trudne do zrozumienia?
Tu walczą dwie potęgi o swoje wpływy a głupota europy na tle tego konfliktu jest dla mnie niewyobrażalna! Szczególnie Polski!
Nie macie rodzin? Nie potraficie znaleźć sobie kobiety a ni dobrej pracy? Jesteście zadłużeni po same uszy?
NAPRAWDĘ MYŚLICIE ŻE WOJNA ZMIENI WASZE ŻYCIE NA LEPSZE?
...