Po ostatnich inwestycjach PGNIG dysponuje zbiornikami, które mogą pomieścić ponad 2,5 miliarda metrów sześciennych. W tej chwili wypełnione są one w 53 procentach. To zasługa między innymi stosunkowo ciepłej zimy.

Polski koncern gazowy szacuje, że okresie letnim, średnie zapotrzebowanie dzienne na gaz wynosi ok. 30-35 milionów metrów sześciennych, jesienią stopniowo wzrasta, by zimą dojść do poziomu nawet 55 milionów metrów sześciennych. Takie sytuacje zdarzają się jednak tylko w tedy gdy termometry wskazują temperaturę zdecydowanie poniżej minus 10 stopni Celsjusza.

Gazprom poinformował, że może w ciągu dwóch dni odciąć dostawy gazu dla Ukrainy. Z oficjalnego komunikatu wynika, że koncern do dziś nie otrzymał od ukraińskich kontrahentów przedpłaty na dostawy surowca.

Jednak również Gaz System polski operator gazociągów przesyłowych uspokaja, że aktualne techniczne możliwości importu błękitnego paliwa do Polski z kierunku zachodniego i południowego wynoszą ponad 90 proc. potrzeb importowych kraju.

Reklama

>>> Czytaj więcej: Gazprom zakręci kurek Ukrainie? Rykoszetem może też oberwać UE

Konflikt gazowy to efekt uboczny walk o Donbas

Konflikt dotyczący rosyjsko-ukraińskich rozliczeń za gaz, związany jest z walką o Donbas - mówi Andrzej Szczęśniak, ekspert rynku paliw. W opinii Andrzeja Szczęśniaka trzeba zadać pytanie, czy zawarte pomiędzy Ukrainą, Rosją i Unią Europejską porozumienie, według którego strona ukraińska miałaby płacić przedpłaty za gaz, w obecnych warunkach dalej obowiązuje. Sprawę komplikuje dodatkowo konflikt militarny. Po ostatnich walkach na Donbas przestał płynąć gaz, więc Rosja postanowiła dostarczać go samodzielnie, co doprowadziło do konfliktu rozliczeniowego - mówi ekspert.

Przerwanie dostaw gazu na Ukrainę to według Szczęśniaka ryzyko przerwania dostaw na teren Europy, jeśli Ukraina uszczuplałaby dostawy paliwa dla państw Unii Europejskiej. W opinii eksperta jest to jednak mało prawdopodobny scenariusz - pierwszym poszkodowanym byłaby wtedy właśnie Ukraina.

Jeżeli jednak Ukraina zapłaci za marcowe dostawy, to na pewno cała Europa odetchnie z ulgą - mówi Szczęśniak: Wspólnota, choć nie wprost, ale gwarantowała w porozumieniu trójstronnym wsparcie Ukrainy w płatnościach za gaz. Ekspert wątpi, by Unia Europejska się z tego nie wywiązała.

Do sprawy odniosła się też Komisja Europejska, informując że przygląda się zarzutom ukraińskiego Naftohazu i wyrażając oczekiwanie, że dostawy gazu do Europy, nie zostaną zakłócone.

>>> Czytaj też: Pustki w rosyjskim skarbcu? Moskwa zamraża środki na zbrojenia

Groźby Gazpromu to gra medialna

Mamy do czynienia z grą nerwów - w ten sposób doktor Robert Zajdler z Instytutu Sobieskiego, komentuje ostatnie różnice zdań pomiędzy Rosją a Ukrainą dotyczące kwestii energetycznych.

Ekspert nie doszukuje się tu głębszego kontekstu politycznego - mamy do czynienia z grą medialną. Ewentualne zagrożenie dostaw gazu przez terytorium Ukrainy, może wpływać częściowo na rynek europejski. Zajdler zwraca uwagę na giełdę gazu w Londynie, która zareagowała podwyżką cen paliwa. Jednocześnie strona rosyjska stara się wytłumaczyć sytuację, argumentując że konflikt ma podłoże czysto finansowe. Zajdler uważa, że mamy obustronną kampanię informacyjną, Bruksela reaguje jednak na razie spokojnie i z dystansem.

Unia Europejska wplątana jest w konflikt energetyczny pomiędzy oboma państwami, ale rozwiązaniem problemu będą pewnie zwiększone dostawy z innych źródeł - uważa Zaidler. Państwa europejskie mają możliwość zakupu w formie skroplonej, mogą też dostarczać gaz z innych kierunków. W wymiarze długofalowym dostęp do rosyjskiego paliwa może więc być większym problemem dla Ukrainy - ocenia ekspert. O ile Europa może sobie poradzić innymi rozwiązaniami, o tyle w opinii Zajdlera pozostaje otwarte pytanie, jak Unia Europejska mogłaby w przypadku odcięcia dostaw dostarczyć gaz stronie ukraińskiej.