Grecki minister finansów Yanis Varoufakis zapowiedział, że będzie prosił Eurogrupę o przesunięcie terminu podjęcia decyzji w sprawie reform greckiej gospodarki o kilka tygodni.
Yanis Varoufakis w ten sposób chce zdobyć dla Aten czas na przeprowadzenie referendum.
Zaskoczenie i krytyka - tak eurogrupa zareagowała na zapowiedź Grecji o zorganizowaniu referendum. Obywatele mieliby się wypowiedzieć, czy akceptują reformy i oszczędności, których domagają się wierzyciele Grecji. Od tego uzależniają wypłatę ponad 7 miliardów euro.
Jeśli Ateny nie dostaną pieniędzy do najbliższego wtorku, greckie banki zostaną odcięte od finansowania z Europejskiego Banku Centralnego. I Grecja wtedy będzie zmuszona ogłosić niewypłacalność. A tymczasem referendum ma się odbyć kilka dni po terminie - w niedzielę 5 lipca. W Brukseli na ten temat rozmawiają ministrowie finansów strefy euro.
Grecy odrzucili najnowszy program pomocowy, rząd odszedł od stołu negocjacyjnego, proponując referendum, a obywatelom - odrzucenie planu. Takie głosy padały przed posiedzeniem eurogrupy. Jej szef Jeroen Dijsselbloem powiedział, że jest tym negatywnie zaskoczony.
"To smutna decyzja dla Grecji, bo zamyka drogę do dalszych rozmów" - powiedział szef eurogrupy dodając, że ministrowie omówią konsekwencje tej decyzji.
"To dziwaczna decyzja. Nie mamy trzech tygodni na porozumienie, ale trzy dni" - skomentował belgijski minister finansów Johan Van Overtveldt, zarzucając Grekom, że i tak zmarnowali dużo czasu.
"Jeśli dobrze rozumiem, to grecki rząd jednostronnie zakończył negocjacje" - powiedział niemiecki minister finansów Wolfgang Schauble.
I choć wszyscy podkreślali, że każdy może rozpisywać referendum w demokratycznym kraju, to moment jest niefortunny. Grecja ma dostać pożyczkę do wtorku.
"Nie ma mowy o przedłużaniu programu" - podkreślał fiński minister finansów Alexander Stubb.
>>> Czytaj więcej: "Unia nie służy już ludziom, tylko pieniądzom". Jak Grecy zagłosują w referendum?