Niemal 150 milionów akcji chce sprzedać inwestorom Enea, jeden z największych producentów i dystrybutorów energii elektrycznej. Teraz firmę kontroluje w 100 proc. Skarb Państwa. Papiery, stanowiące niemal 31 proc. kapitału, będą mogli kupić inwestorzy branżowi, krajowe i zagraniczne instytucje oraz inwestorzy indywidualni. Pierwsza grupa zapłaci za nie więcej niż pozostali. Dla firm branżowych minimalna cena emisyjna wynosi 19,25 zł. W transzy instytucjonalnej i indywidualnej cena minimalna została pomniejszona o 10-proc. dyskonto - 17,33 zł za akcję. Zainteresowany akcjami jest m.in. Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju, który może kupić papiery za maksymalnie 340 mln zł.
- Spółka reprezentuje branżę odporną na ciężkie czasy, choć w znacznej mierze regulowaną przez państwo. Cena minimalna jest rozsądna, a dla inwestorów branżowych atrakcyjna - mówi Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.
Jeśli firmie uda się sprzedać akcje po cenie minimalnej wyznaczonej dla inwestorów branżowych, pozyska ponad 2,8 mld zł. Do 60 proc. wpływów chce przeznaczyć na modernizację i rozbudowę, m.in. na bloki energetyczne w Elektrowni Kozienice. Budowa nowego bloku będzie wymagała 5 mld zł. Z tymi planami specjaliści wiążą jedno z ryzyk, które może nieść zakup akcji.
- To olbrzymi program. Kozienice jeszcze nigdy takiego nie prowadziły. Czy firmie uda się utrzymać koszty w ryzach i zakończyć inwestycje na czas? Tym bardziej że w zarządzie Enei brakuje osób odpowiedzialnych za finanse i strategię, spółka ciągle ich poszukuje - mówi analityk z jednego z krajowych biur maklerskich.
Reklama
Dodaje, że pozostałe czynniki ryzyka, na jakie przede wszystkim należy zwrócić uwagę, to wzrost cen węgla, kosztów wynagrodzeń oraz udział Urzędu Regulacji Energetyki (URE) w regulacji rynku sprzedaży energii dla gospodarstw domowych, który może ograniczać możliwości spółki w zakresie podwyżek cen. To URE zatwierdza taryfy i kontroluje ich stosowanie. To też jeden z głównych czynników ryzyka, który wymienia sama Enea. Decyzje m.in. URE oraz Komisji Europejskiej, która może regulować działanie sektora energetycznego, mogą mieć istotny wpływ na wysokość przychodów. Produkcja firmy zależy też od poziomu przydzielonych uprawnień do emisji dwutlenku węgla, przy czym po spodziewanym za kilka lat zastąpieniu ich systemem licytacji uprawnień koszty wytwarzania energii mogą znacząco wzrosnąć.
Zakłócenia w działalności spółki mogą też wywołać spory zbiorowe z pracownikami, a do związków zawodowych należy ok. 70 proc. z nich. Siłę związków zawodowych widać na przykładzie KGHM, który od lat boryka się z żądaniami pracowników dotyczącymi głównie wzrostu płac.
- Pozycja związków zawodowych w sektorze elektroenergetycznym jest szczególnie silna ze względu na wielkość zatrudnienia w branży oraz jej strategiczny wpływ na funkcjonowanie gospodarki - podaje Enea w prospekcie.
- Mimo ryzyk związanych z inwestycją firma ma sporo zalet. Na jej korzyść przemawia perspektywa wzrostu cen energii w Polsce, a branża należy do grupy stabilnych, z sektora utilities, czyli użytkowego, który nie ulega spowolnieniu w czasie pogorszenia wskaźników gospodarczych. To typowa defensywna spółka na złe czasy - dodaje rozmówca GP.
Prezes Quercus TFI ocenia, że o powodzeniu oferty przesądzi zainteresowanie inwestorów branżowych.
- Moment sprzedaży akcji jest niefortunny, na pewno nie będzie masowego zainteresowania ze strony funduszy krajowych, jak i zagranicznych - mówi.
Małgorzata Kwiatkowska, dziennikarka działu Biznes Gazety Prawnej