Najnowsze rewelacje o biznesowej działalności republikańskiego kandydata na prezydenta mogą mu przysporzyć kłopotów na Florydzie, gdzie mieszka najwięcej imigrantów z Kuby. Przez lata blokowali oni wszelkie próby uchylenia lub złagodzenia embarga.

Floryda jest jednym ze stanów „wahających się”, czyli decydujących zwykle o wyniku wyborów prezydenckich. Sondaże wskazują na razie, że szanse Clinton i Trumpa są tam mniej więcej równe.

Jak poinformował „Newsweek”, Trump Hotels & Casino Resorts, hotelarska firma Trumpa, w 1998 r. wydała co najmniej 68000 dolarów przymierzając się do inwestycji na Kubie. Pieniądze wydała na tej wyspie firma konsultacyjna wynajęta przez przedsiębiorstwo nowojorskiego miliardera.

Do inwestycji ostatecznie nie doszło, ale ustawy o embargu zakazują Amerykanom jakichkolwiek wydatków na Kubie. Przed niedawną normalizacją stosunków z Hawaną wszelkie podróże były zabronione, z wyjątkiem specjalnych wyjazdów, np. w celach charytatywnych, na które trzeba było uzyskać zezwolenie Departamentu Stanu.

Reklama

Szefowa kampanii republikańskiego kandydata, Kellyanne Conway, w wywiadzie telewizyjnym podkreśliła, że Trump nie poczynił inwestycji na Kubie, ale przyznała, że wstępne wydatki mogły być naruszeniem prawa.

Kandydatka Demokratów do Białego Domu, Hillary Clinton, nie omieszkała wytknąć tego swemu przeciwnikowi.

„Fakt, że Donald Trump wydawał pieniądze na Kubie, dowodzi, że lekceważy sobie naszą politykę zagraniczną i przedkłada swoje interesy ponad zasady i prawa obowiązujące w USA. Dokłada się to do długiej listy wątpliwości, czy powinien zostać prezydentem” - powiedziała Clinton w czwartek w Chicago.

Republikański senator Marco Rubio z Florydy powiedział, że Trump „będzie musiał odpowiedzieć na pewne pytania” w związku z doniesieniami o jego wydatkach na Kubie.

Rubio, senator kubańskiego pochodzenia, był rywalem Trumpa w prawyborach, ale po przegranej zadeklarował swoje poparcie dla zwycięzcy.

Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski