Szalejący już od trzech miesięcy na całym świecie kryzys finansowy, jak dotąd, obchodzi się łagodnie z naszym krajem. Kowalskiemu jawi się on na razie jak baśniowy smok wawelski – prawie wszyscy o nim słyszeli, ale nikt go nie widział. Niektórzy odczuli wprawdzie boleśnie wzrost kosztów kredytów zaciągniętych w walutach obcych, jednak stanowią oni zdecydowaną mniejszość społeczeństwa. Wszystkich ubezpieczonych w OFE dotknął wprawdzie znaczący spadek wartości ich aktywów, jednak niewielu przeciętnych zjadaczy chleba śledzi na bieżąco stan swoich kont emerytalnych. Może to zresztą i lepiej, gdyż taka wiedza mogłaby w ostatnich miesiącach doprowadzić niejednego do zawału.

Pieniądze szczęścia nie dają…

Trawestując Biblię można zatem powiedzieć – szczęśliwi ubodzy albowiem… nie mają czego tracić. W znacznie „gorszej” sytuacji znaleźli się w czasie obecnego kryzysu najwięksi gracze giełdowi, którzy w ciągu ostatnich trzech miesięcy ponieśli ogromne straty. Od początku kryzysu, nadwątlone wcześniejszą dekoniunkturą, giełdowe aktywa sześciu czołowych inwestorów: Leszka Czarneckiego, Zygmunta Solorza, Michała Sołowowa, Romana Karkosika, Ryszarda Krauze i Jerzego Wiśniewskiego od początku września do końca listopada skurczyły się o jedną trzecią z ponad 15 mld zł do niecałych 9,7 mld zł, czyli aż o 5,3 mld zł! W ten sposób życie raz jeszcze potwierdziło stare przysłowie, że pieniądze szczęścia nie dają…

Warto podkreślić uwagę, że grono największych inwestorów giełdowych jest z pewnością znacznie szersze i znaleźć w nim można wielu tuzów, takich jak Jan Wejchert i Mariusz Walter – właściciele koncernu medialnego ITI. Wielu z nich, podobnie jak wymienieni wyżej, inwestuje jednak za pośrednictwem innych podmiotów, toteż stan ich portfeli giełdowych jest trudny do ustalenia.

Reklama

Lider inwestorów i… strat

Pomimo ogromnych strat Leszek Czarnecki utrzymał wprawdzie pozycję lidera wśród inwestorów giełdowych, jednak jego majątek stopniał z 5,6 mld zł do 2,8 mld zł, czyli aż o blisko połowę (niecałe 2,8 mld zł). Wysoka, ponad 49-procentowa utrata wartości aktywów tego inwestora związana jest z konstrukcją jego portfela, w którym dominują spółki z sektora finansowego: Getin Holding i Noble Bank, uzupełnione o dewelopera LC Corp. Biorąc pod uwagę podłoże obecnego kryzysu, akurat te dwie branże stanowiły prawdziwą mieszankę wybuchową, która wywołała implozję imperium Czarneckiego.

Kryzysoodporny Solorz

Prawdziwym szczęściarzem wśród czołowych inwestorów jest Zygmunta Solorz, który w ciągu ostatnich trzech miesięcy stracił na giełdzie „zaledwie” niecałe 152 mln zł, czyli nieco ponad 6 proc. zainwestowanego kapitału.

Stosunkowo niewielkie straty Solorz zawdzięcza temu, że ponad 95 proc. jego portfela rynkowego, szacowanego obecnie na ponad 2,3 mld zł, stanowi „kryzysoodporny” Cyfrowy Polsat. Ponadto inwestor ten dysponuje również akcjami producenta programów telewizyjnych ATM Grupa oraz Biotonu.



* Dla uproszczenia założono, że żaden z wymienionych inwestorów nie dokonywał w okresie od 1.09.2008 do 26.11.2008 znaczących transakcji akcjami.
Źródło: Obliczenia własne na podstawie danych GPW i serwisu Parkiet.com

Kurczące się imperia

Bolesne doświadczenie ma natomiast na swoim koncie Michał Sołowow, którego giełdowe aktywa stopniały z 3 mld zł do 1,8 mld zł, czyli aż o blisko 1,2 mld zł (39 proc.). W strukturze jego portfela znaczący udział mają firmy powiązane z budownictwem: producent płytek ceramicznych i ceramiki sanitarnej - Cersanit (49 proc.), deweloper Echo Investment (18 proc.), a także wytwórca desek i paneli podłogowych – Barlinek (8,5 proc.). Sołowow jest również udziałowcem firmy chemicznej Synthos (dawniej „Dwory”), produkującej kauczuki syntetyczne i polistyreny.

Kryzys obszedł się łagodniej z Romanem Karkosikiem. Jego majątek skurczył się „tylko” o jedną czwartą czyli o 406,1 mln zł, do niecałych 1,2 mld zł. Głównymi składnikami portfela inwestycyjnego Karkoszki jest działająca w branży hutniczej Alchemia (73 proc.), producent i dystrybutor wyrobów z aluminium, miedzi i cynku – Impexmetal (14 proc.) oraz producent płynów chemicznych – Boryszew 6,4 proc. Roman Karkosik ma ponadto akcje Hutmena, Krezusa, Skotanu, DGA i Suwarów.

Topnieje grono miliarderów

Procentowo największe straty, spośród giełdowych „baronów” poniósł Ryszard Krauze, którego aktywa giełdowe zmniejszyły się w czasie obecnego kryzysu aż o blisko 57 proc., czyli o 714,6 mln zł.
Dla pocieszenia właściciela można powiedzieć, że to i tak niewiele w porównaniu z miliardowymi stratami Leszka Czarneckiego i Michała Sołowowa.

Po odsprzedaży Prokomu, w portfelu Ryszarda Krauze pozostały producent i dystrybutor leków biotechnologicznych - Bioton (44,6 proc.), deweloper Polnord (40,7 proc.) oraz Petrolinvest (14,7 proc.) firma handlująca gazem płynnym i ropą naftową.

Stosunkowo niewielkie straty poniósł natomiast Jerzy Wiśniewski, dominujący udziałowiec spółki PBG, świadczącej usługi budowlano-montażowe w dziedzinie instalacji do gazu ziemnego, ropy naftowej i wody. Wartość będących w jego posiadaniu akcji PBG zmniejszyła się „tylko” o 155,1 mln zł (14,5 proc.), do niecałych 915 mln zł.

Straty poniesione w wyniku kryzysu finansowego i bessy na giełdzie spowodowały, że zarówno Ryszard Krauze, jak i Jerzy Wiśniewski wypadli z ekskluzywnego grona giełdowych miliarderów.





* Od 1.09.2008 do 26.11.2008
Źródło: Obliczenia własne na podstawie danych GPW i serwisu Parkiet.com

Nietykalni i ciężko doświadczeni

Do grona największych graczy giełdowych zaliczają się również Dariusz Miłek, główny akcjonariusz grupy NG2 (d. CCC) oraz Zbigniew Jakubas, udziałowiec spółek: Mennica, WSiP, Energopol, Optimus, Ponar Wadowice, Polna). Obydwaj wyszli, jak dotąd, niemalże bez ran z obecnego kryzysu, notując zaledwie nieco ponad 2-procentowe utratę wartości swoich giełdowych aktywów. Gwoli prawdy należy dodać, że Jakubasa uratowały przed stratami akcje Mennicy, które w ciągu ostatnich trzech miesięcy obroniły się przed większymi spadkami.

Poczet inwestorów giełdowych uzupełniają Marek Piechocki i Jerzy Lubraniec - wiodący akcjonariusze spółki LPP, Józef Wojciechowski (JW Construction), Marek Stefański (Polaqua), Jerzy Starak (Kruszwica) oraz Tomasz Czechowicz (MCI). Gwoli ścisłości należy dodać, że dla tego grona los nie był jednak tak łaskawy, jak dla Miłka i Jakubasa. Fortuny tych inwestorów skurczyły się w granicach od 25 proc. w przypadku Piechockiego i Lubrańca, aż do blisko 74 proc. w wypadku Wojciechowskiego, co potwierdza, że rynek okrutnie obszedł się z developerami.

Papierowe straty

Dla wielu drobnych inwestorów wielcy gracze byli zawsze obiektem podziwu i zazdrości. Często naśladowali oni ruchy najbardziej znanych giełdowych baronów, zakładając, że obrane przez nich strategie muszą przynieść sukces. Dlatego plotki o skupowaniu przez rekiny giełdowe akcji którejś ze spółek często wywoływały żywiołowy popyt na te papiery i wzrost ich kursu.

Dziś zarówno wielcy, jak i drobni inwestorzy liczą straty – pierwsi w miliardach, drudzy w tysiącach. Oczywiście można powiedzieć, że lepiej jest mieć z czego tracić, bo to co zostanie i tak starczy na szampana i kawior.

Przyglądając się miliardowym stratom czołowych inwestorów niejeden postronny obserwator może staropolskim obyczajem pomyśleć z mściwą satysfakcją „a dobrze im tak”. Jednak owi zazdrośnicy powinni pamiętać, że póki inwestorzy trzymają akcje, opisane straty są jedynie na papierze. Prędzej czy później na parkiet powróci koniunktura i aktywa giełdowych baronów znowu zyskają na wartości. Wszak ten się śmieje, kto się śmieje ostatni…