Przetwórcy boją się strat

Konsument powinien zostać poinformowany o całej sprawie rzeczowo i spokojnie, zwłaszcza, że nie ma żadnego poważnego zagrożenia zdrowotnego. Tymczasem - zdaniem Witolda Choińskiego, prezesa Związku „Polskie Mięso” - przedstawianie przez media sprawy irlandzkiej wieprzowiny w tak alarmistycznym tonie może niepotrzebnie wywołać panikę wśród konsumentów oraz spowodować spadek popytu na mięso i wędliny – i to w najbardziej gorącym, przedświątecznym okresie.

Media podniosły alarm, że od września, czyli od momentu, gdy w Irlandii wykryto skażone mięso, do Polski sprowadziliśmy 667 ton wieprzowiny. - To nie firma, która importowała mięso z Irlandii do Polski jest winna, gdyż sprowadziła je z odpowiednimi certyfikatami przydatności do spożycia. Tymczasem za incydent z irlandzkim mięsem zapłacą przetwórcy i handlowcy– uważa Witold Choiński.

Zmącony przedświąteczny nastrój

Reklama

Sprawa nie jest błaha – właśnie w sklepach zaczął się już przedświąteczny ruch. Dla przetwórców mięsa i handlowców to okres żniw, gdyż każdy Polak, zgodnie z tradycją, chce spędzić święta przy suto zastawionym stole. Rośnie więc w grudniu popyt na mięso i jego przetwory – przeciętnie o 10-20 proc., a wraz z nim także i ceny. Tylko w ostatnim tygodniu listopada ceny wieprzowiny w zakładach mięsnych wzrosły o 2,5 proc.

Czujność tak – ale nie dajmy się zwariować

W ciągu roku na polski rynek trafia około 2 mln ton wieprzowiny, w tym - według danych Głównego Inspektoratu Weterynarii - około 90 tys. ton importujemy z krajów Unii Europejskiej.

Orientacyjnie można więc przyjąć, że co miesiąc na nasze stoły trafia blisko 167 tys. ton wieprzowiny w różnej postaci, w tym zaledwie około 7,5 tys. ton (4,5 proc.) stanowi mięso pochodzące z importu. Realny problem mogą mieć Anglicy, u których wieprzowina z Irlandii stanowiła około 70 proc. importu, ale nie my.

W ciągu trzech miesięcy, w czasie których sprowadzano do Polski 667 ton feralnej wieprzowiny z Irlandii, zjedliśmy bowiem około 501 tys. ton wieprzowiny. Mięso z Irlandii stanowiło zatem zaledwie 0,1 proc. rynku. Jest to tak znikomy odsetek, że konsumenci nie powinni się obawiać o swoje zdrowie, zwłaszcza, że zawartość dioksyn w mięsie badanym w Irlandii jest stosunkowo niewielka. Dlatego nie ma możliwości, ażeby przeciętny człowiek ucierpiał po zjedzeniu przysłowiowego kotleta schabowego ze skażonej wieprzowiny.

Zważywszy, że inspekcja weterynaryjna kontratakuje…

- Służby weterynaryjne badają, czy irlandzka wieprzowina, która trafiła do Polski jest skażona dioksynami - powiedział Krzysztof Jażdżewski, zastępca Głównego Lekarza Weterynarii. Ze względu na specyfikę badań laboratoryjnych o tym czy feralne mięso rzeczywiście jest skażone dowiemy się zapewne za kilkadziesiąt godzin.

Mięso przywieziono do hurtowni na Mazowszu, w Wielkopolsce oraz w woj. łódzkim skąd było dalej rozprowadzane. Inspekcja Weterynaryjna podjęła natychmiastowe starania aby odszukać w Polsce te 667 ton podejrzanej wieprzowiny, ponadto odsyłane są napływające jeszcze transporty tego mięsa.

Ponieważ irlandzka wieprzowina trafiała do nas od września nie ma raczej większych szans na odnalezienie większości tego mięsa. Znaczna jego część na pewno została już zjedzona lub przetworzona. - Jak dotąd udało się nam zlokalizować w kraju 26,5 tony podejrzanej wieprzowiny, ponadto mamy potwierdzenie, że ponad 60 ton tego mięsa zostało reeksportowane na Węgry – informuje Krzysztof Jażdżewski.

… i powinna wyciągnąć wnioski na przyszłość

Niezależnie od znikomej skali zagrożenia, mięso skażone dioksynami nie powinno oczywiście trafić do obrotu. Dobrze się stało, że podjęto kroki zmierzające do wycofania podejrzanej wieprzowiny ze sprzedaży i zablokowania jego dalszego importu.

Warto jednak zadać pytanie, czy nie podjęto tych działań trochę za późno, zważywszy, że informacje o wykryciu skażonej wieprzowiny w Irlandii pojawiły się już we wrześniu. Mamy przecież krajowy program monitoringu pozostałości dioksyn w paszach i produktach spożywczych, który został wprowadzony po kryzysie dioksynowym w Belgii.

- Na razie koncentrujemy się na przypadku irlandzkiej wieprzowiny. Po zakończeniu działań z nim związanych przyjdzie czas na szczegółową analizę tego przypadku i ewentualne formułowanie wniosków na przyszłość – wyjaśnia dr Krzysztof Jażdżewski.