Typ pierwszy mówi wam: „Jesteście beznadziejni i ja też jestem beznadziejny. W ogóle wszyscy są beznadziejni i nic się nie da zrobić. Branża schyłkowa, złote lata za nami, emerytura daleko. Dno”. Gdy spotkacie takiego szefa - uciekajcie, gdzie pieprz rośnie, bo się wykończycie. Typ drugi nie jest wcale lepszy. Od niego usłyszycie: „Ja jestem świetny i wszystko jest możliwe. Problemem jesteście wy! To wy ciągniecie tę firmę w dół. Zmieńcie się! Bądźcie tacy, jak ja. A wtedy niebo stoi przed nami otworem”. Pociągający szef? Sami oceńcie. Jest jeszcze typ trzeci. Taki, który przychodzi, bierze się pod boki i mówi: „Ja jestem świetny, wy jesteście świetni, więc zróbmy razem coś świetnego!”. Mam nadzieję, że spotkanie szefa numer trzy będzie choć raz waszym udziałem.
Liz Wiseman chyba trochę podsłuchiwała, gdy kiedyś o tych swoich koncepcjach opowiadałem. Nie wiem tylko gdzie i kiedy. Ale się dowiem. Tak czy inaczej napisała książkę, która w wielu punktach spotyka się z tym, co myślę. Trzeba jej oddać, że znalazła bardzo ładne słowa - swój podział szefów oparła o dwie grupy. To mnożniki i dzielniki, po angielsku „multipliers” i „diminishers”. Szkoda, że w wersji polskiej wydawcy nie poszli w takie tłumaczenie, poprzestając na bardziej opisowych „inspirator” i „demotywator”. W sumie jednak wiadomo, o co chodzi.