Total wstrzymał prace w Mozambiku 27 marca; w poniedziałek potwierdził, że projekt został zawieszony do odwołania, a z terenu budowy wycofano wszystkich pracowników koncernu.

Firma wznowi budowę jednego ze swych największych projektów na świecie, wartego 20 mld dolarów, gdy prace nad nim będą bezpieczne; władze Mozambiku zapewniają, że starają się zagwarantować "normalne warunki bezpieczeństwa" - oznajmił Zacarias.

Dżihadyści z grupy Al-Szabab, zwanej też Ansar al-Sunna, przypuścili pod koniec marca atak na miasto Palma Pedro da Silva, położone 10 km od budowy terminala; zginęło wówczas kilkadziesiąt osób. Na początku kwietnia to samo ugrupowanie zaatakowało w tym mieście hotel Amarula, w którym mieszkali m.in. przedstawiciele firm inwestujących w wydobycie gazu ziemnego w Mozambiku.

Wkrótce potem odnaleziono zbiorowy grób, w którym zakopane były pozbawione głów ciała 12 cudzoziemców.

Reklama

Zawieszając budowę projektu gazowego Total powołał się na klauzulę prawną o sile wyższej, która oznacza, że firma nie może zrealizować kontraktu ze względu na czynniki zewnętrzne, jak na przykład poważne zagrożenia czy katastrofy. Odwołanie się do tej formuły prawnej pozwala na zawieszenie współpracy z podwykonawcami, a także wstrzymanie spłaty wartego 14,9 mld USD kredytu, jaki koncern zaciągnął w lipcu 2020 roku na sfinansowanie budowy.

Francuscy eksperci ocenili, że Total nie wycofa się całkowicie z budowy obiektów gazowych w Mozambiku, ponieważ na północy kraju jest co najmniej tyle samo gazu co w Nigerii, a zbadano tylko bardzo niewielką część jego wybrzeża. Jak podaje Reuters wydobycie gazu na wielką skalę mogłoby z Mozambiku uczynić jednego z największych na świecie eksporterów LNG, zdolnego rywalizować z takimi producentami jak USA, Katar czy Rosja.

Eksploatację tych złóż, prócz francuskiego koncernu, rozpoczął m.in. Exxon Mobile. Total zakładał, że jego terminal LNG będzie oddany do użytku w 2024 roku.

Od końca 2019 roku w prowincji Cabo Delgado dochodzi do regularnych ataków bojówek dżihadystycznych na przedstawicieli władz Mozambiku oraz na ludność chrześcijańską. Organizacje praw człowieka i pracujący w tym afrykańskim kraju misjonarze twierdzą, że islamiści wypędzili już z domów tysiące osób. (PAP)