Tak wynika z nowych badań opublikowanych w czasopiśmie PLOS Climate, o czym pisze Kenny Torrella w serwisie Vox. Autorzy pracy twierdzą, że rezygnacja z produkcji mięsa i nabiału „znacząco zmieniłaby trajektorię globalnego ocieplenia”. Szacuje się, że produkcja zwierzęca odpowiada za około 15 proc. światowych emisji gazów cieplarnianych.

Pat Brown, emerytowany profesor biochemii na Uniwersytecie Stanforda oraz założyciel i dyrektor generalny firmy Impossible Foods, zajmującej się produkcją mięsa roślinnego, oraz Michael Eisen, profesor genetyki i rozwoju na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, przeprowadzili modelowanie długoterminowego „kosztu alternatywnego dla klimatu” związanego z kontynuacją dotychczasowej produkcji mięsa i nabiału. (Wpływ owoców morza na środowisko nie został uwzględniony w tej analizie).

Badacze wyliczyli efekty zaprzestania hodowli zwierząt (i generowanych przez nią wysokich poziomów emisji metanu, podtlenku azotu i dwutlenku węgla) oraz zastąpienia jej systemem żywnościowym opartym wyłącznie na roślinach. Bezpośrednie emisje nie są jedynym wkładem rolnictwa zwierzęcego w zmiany klimatyczne: 30 proc. ziemi jest wykorzystywane albo do hodowli zwierząt gospodarskich, albo do uprawy roślin, które je wykarmią. Autorzy raportu szacują, że „przywrócenie dzikości” lub odnowa całej tej powierzchni do zdrowia ekologicznego stworzyłoby ogromny pochłaniacz dwutlenku węgla, który w przeciwnym razie przyczyniłby się do zmian klimatycznych.

Wycofanie mięsa i nabiału w ciągu 15 lat prawie na pewno nie nastąpi. I warto zauważyć, że masowe przejście na odżywianie oparte na roślinach przyniosłoby korzyści finansowe Brownowi i Eisenowi. Firma Browna – Impossible Foods – jest wysoko cenionym producentem roślinnych odpowiedników wołowiny, wieprzowiny i kurczaka, a Eisen jest doradcą firmy. Obaj są udziałowcami firmy. Autorzy ujawniają to w artykule. Pomimo finansowego konfliktu interesów, ich badania są solidne, jak twierdzi Matthew Hayek, asystent profesora studiów środowiskowych na Uniwersytecie Nowojorskim i współpracownik Vox. Brown zaś skomentował, że zachęca do sceptycyzmu. „Ale wspaniałą rzeczą w tym jest to, że możesz sprawdzić analizę danych” – dodał.

Reklama

Stawka klimatyczna jest wysoka. Ludzkość musi działać szybko

Podczas gdy stawka finansowa jest znacząca dla Browna, stawka planetarna jest wysoka dla każdego. Badania wykazały, że nawet jeśli wyeliminujemy całe zużycie paliw kopalnych (oraz emisje z innych sektorów), świat nie osiągnie celu porozumienia klimatycznego z Paryża, jakim jest utrzymanie wzrostu globalnej temperatury na poziomie 1,5°C lub 2°C powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej.

Innymi słowy, ograniczenie produkcji mięsa i nabiału stanowi istotne narzędzie w walce ze zmianami klimatycznymi. A ludzkość musi działać szybko. „Szybkość działania jest równie ważna jak jego skala” – komentuje Brown. „Każdego dnia, kiedy nie robimy czegoś w tej sprawie, coraz bardziej zbliżamy się do nieodwracalnych szkód” – dodaje. Jak podkreśla Kenny Torrella, wycofanie się z produkcji mięsa i nabiału to coś, co ma szansę wydarzyć się tylko w modelu akademickim. Byłoby to logistycznie niemożliwe i wymagałoby znaczących działań ze strony państwa, co jest politycznie nie do przyjęcia – regulowanie produkcji i konsumpcji mięsa jest powszechnie uznawane za polityczne samobójstwo.

Byłoby to również niemożliwa zmiana dla ok. 2 miliardów ludzi, w większości na globalnym Południu, którzy hodują własne zwierzęta w celach spożywczych i zarobkowych, choć jedzą znacznie mniej mięsa niż konsumenci w bogatych krajach.

Problemy sektora „niby-mięsa”

Dlaczego Brown i Eisen zaproponowali model 15-letniej rezygnacji? Chcą, by społeczność zajmująca się zmianami klimatycznymi zwróciła większą uwagę na rolę systemu żywnościowego w kryzysie. Brown sprzeciwia się politycznym regulacjom i uważa, że ta zmiana musi być napędzana przez rynek i może być dokonana, wskazując na historyczne precedensy, takie jak szybkie przejście z aparatów analogowych na cyfrowe. Ale sam rynek nie jest w stanie dokonać tak szybkiej zmiany. „Mięso” roślinne stanowi mniej niż 1 proc. globalnego rynku mięsnego.

Według Instytutu Dobrej Żywności, organizacji non-profit, która opowiada się za roślinnymi alternatywami mięsnymi i mlecznymi, sektor ten może mieć nawet problemy z zaopatrzeniem i produkcją wystarczającej ilości składników, aby zaspokoić przewidywany popyt do 2030 roku – nie mówiąc już o zdominowaniu przemysłu spożywczego pod koniec lat 2030. Badanie służy bardziej użytecznie jako eksperyment myślowy, ilustrujący ogromny ślad węglowy mięsa i nabiału oraz ile ludzkość skorzystałaby na przejściu na odżywianie oparte na roślinach.

Chaotyczna mechanika zmiany diety

Nie jest to pierwsze badanie, które pokazuje, jak radykalnie inny system żywnościowy mógłby zmienić kierunek zmian klimatycznych. W zeszłym miesiącu, w artykule opublikowanym w Nature Food stwierdzono, że gdyby 54 kraje o wysokich dochodach przyjęły dietę EAT-Lancet (opartą głównie na roślinach) mogłyby ograniczyć emisję zanieczyszczeń pochodzących z żywności o prawie dwie trzecie. Jednak badania Brown i Eisen są o tyle nowe, że analizują oszczędności emisji wynikające z globalnego wycofania mięsa i nabiału oraz to, w jaki sposób zniwelowałoby to roczny prognozowany wzrost całkowitej ilości gazów cieplarnianych ze wszystkich innych źródeł, takich jak energia i transport, przez 30 do 50 lat.

Inne zmiany, takie jak poprawa plonów rolnych, zmniejszenie marnotrawstwa żywności i zmniejszenie intensywności emisji produkcji zwierzęcej, pomogłyby zminimalizować środowiskowe żniwo systemu żywnościowego, ale nie miałyby one prawie takiego samego efektu jak wycofanie produkcji zwierzęcej.

Jak dokładnie takie wycofanie będzie przebiegać dla większości ubogich na świecie, którzy polegają na produkcji zwierzęcej dla przetrwania i chcą jeść więcej mięsa? „Mięso, nabiał i jaja są głównym składnikiem globalnej diety człowieka, a hodowla zwierząt jest integralną częścią gospodarki wiejskiej na całym świecie, z ponad miliardem ludzi, którzy zarabiają na życie w całości lub częściowo z rolnictwa zwierzęcego” – zauważają autorzy i dodają, że „znaczne globalne inwestycje będą wymagane w celu zapewnienia, że ludzie, którzy obecnie utrzymują się z rolnictwa zwierzęcego nie cierpią, gdy jest ono zmniejszone lub zastąpione”. Nie jest jednak jasne, skąd takie znaczne inwestycje miałyby pochodzić. Jednocześnie Brown powiedział, że część globalnej populacji, która polega na rolnictwie na własne potrzeby, kurczy się i wskazał na Zachód jako głównego winowajcę wysokich emisji żywności, gdzie przejście na odżywianie oparte na roślinach miałoby największy wpływ na klimat.

Rewitalizacja gruntów – nie taka łatwa

Poza logistyczną i polityczną niemożliwością wycofania się z produkcji mięsa i nabiału w ciągu 15 lat, rewitalizacja ziemi używanej do trzymania i karmienia zwierząt hodowlanych również napotkałby na poważne przeszkody ekonomiczne i polityczne. W Wielkiej Brytanii podejmowane są działania w tym kierunku, które odniosły pewien sukces, ale wzbudziły też niepokój niektórych rolników, którzy obawiają się, że zostaną zmuszeni do zmiany praktyk rolniczych i wykluczeni z kluczowych decyzji dotyczących sposobu użytkowania brytyjskiej ziemi.

Nadal potrzebowalibyśmy ziemi, by wspierać system żywnościowy oparty na roślinach. Brown i Eisen twierdzą, że potrzebowalibyśmy wówczas znacznie mniej gruntów. W tej chwili około jedna trzecia ziemi jest wykorzystywana do upraw dla wykarmienia zwierząt lub hodowli zwierząt, ale gdyby wszystko, co jemy, pochodziło bezpośrednio z roślin, Brown i Eisen twierdzą, że musielibyśmy wykorzystać tylko 7 procent ziemi.

Roślinne odpowiedniki mięsa zyskują popularność

Ceny „mięsa” pochodzenia roślinnego spadają, co również powinno wpłynąć na zainteresowanie konsumentów, choć wpływ ten może nie być tak duży, jak chcieliby tego zwolennicy diety bezmięsnej. Według badań przeprowadzonych przez Breakthrough Institute, think tanku zajmującego się technologiami środowiskowymi, 10-procentowa obniżka cen „wołowiny” pochodzenia roślinnego mogłaby zwiększyć jej spożycie o 23 proc., ale zmniejszyłaby produkcję bydła jedynie o 0,15 proc.

Jednak organizacja twierdzi, że sytuacja może się szybko zmienić. Jeśli alternatywne mięso i nabiał na bazie roślin i komórek mogą znacznie poprawić smak i stać się konkurencyjne cenowo w stosunku do mięsa zwierzęcego, to polityczne, korporacyjne i społeczne bariery przeciwko powszechnej zmiany mogą słabnąć.

Ostatecznie rządy będą musiały opracować politykę zmiany produkcji mięsa i nabiału, aby osiągnąć cele klimatyczne – zwłaszcza te z krajów o wysokich dochodach, które emitują przeważającą część globalnego udziału w emisji gazów cieplarnianych. Wpływanie na zachowania konsumentów i na to, co jest dostępne w menu fast-foodów i na półkach sklepów spożywczych będą miały kluczowe znaczenie.