Po ogłoszeniu w grudniu ubiegłego roku programu pod nazwą Europejski Zielony Ład część komentatorów uznało go za rewolucję. Taki też w istocie był, ale tylko jeśli chodzi o zakres i ambicję celów. Bo kierunek od lat był ten sam. Dokument wyznacza strategię wzrostu dla europejskiej gospodarki, która – jak twierdzą twórcy tej koncepcji – ma przekształcić wspólnotę europejską w neutralne klimatycznie, sprawiedliwe i dostatnie społeczeństwo o nowoczesnej, zasobooszczędnej i konkurencyjnej gospodarce.

Ambitny plan UE

Program był odpowiedzią na o pół roku wcześniejsze konkluzje Rady Europejskiej, która zaapelowała, by z większym wysiłkiem przeciwdziałać zmianie klimatu, i zwróciła się do Komisji Europejskiej o przyspieszenie prac nad unijną neutralnością klimatyczną zgodnie z międzynarodowymi zobowiązaniami UE wynikającymi z porozumienia paryskiego. Te dokumenty były jedynie potwierdzeniem dotychczasowych klimatycznych ambicji Unii, która od lat deklaruje (i podejmuje w tym kierunku działania), że chce być globalnym liderem walki ze zmianami klimatycznymi.

Co przewidują plany KE? W największym skrócie chodzi o osiągnięcie przez UE neutralności klimatycznej do 2050 r. Oznacza to maksymalne ograniczenie emisji CO2 w przemyśle, transporcie i energetyce oraz zrównoważenie tych emisji, których ograniczyć się nie udało poprzez zwiększanie jej pochłaniania, np. dzięki sadzeniu drzew. Innymi słowy – w idealnej sytuacji – bilans emisji CO2 w Europie musiałby w 2050 r. wyjść na zero...

Reklama

Przekładając to na język gospodarczy – w praktyce w ciągu najbliższych trzech dekad trzeba odejść od paliw kopalnych na rzecz odnawialnych źródeł energii, być może także wodoru (który jest bardzo obiecującym paliwem, ale jeszcze nie stosowanym na masową skalę). Całkowitemu przekształceniu musiałby również ulec transport, który jest dość istotnym źródłem zanieczyszczeń. Zmiany musiałyby dotknąć w zasadzie każdej branży.

Miliardy do wydania

Projekt jest bardzo kosztowny. Już prezentując w grudniu jego założenia Komisja Europejska przewidywała, że realizacja celów przedstawionych w Europejskim Zielonym Ładzie będzie wymagała znacznych inwestycji. Szacuje się, że aby osiągnąć cele wyznaczone obecnie w zakresie klimatu i energii na okres do 2030 r., konieczne będą dodatkowe inwestycje rzędu 260 mld euro rocznie, czyli ok. 1,5 proc. PKB z 2018 r. Takie inwestycje będą wymagały mobilizacji zarówno sektora publicznego, jak i prywatnego.

To spore wyzwanie dla europejskich gospodarek. Jak wyliczyli analitycy McKinseya w raporcie pt. „Neutralna emisyjnie Polska 2050”, tylko dekarbonizacja naszej energetyki to koszt 440 mld zł. Trzeba jednak pamiętać, że nie wystarczy zastąpić istniejących źródeł wytwórczych, bo większość prognoz wskazuje, że zapotrzebowanie na energię elektryczną będzie w najbliższych latach rosnąć. Osiągnięcie neutralności klimatycznej przez całą gospodarkę może pochłonąć nawet 500 mld euro, czyli ponad 2 bln zł.

Analitycy McKinseya przekonują jednak, że osiągnięcie przez nasz kraj tego celu jest możliwe, a co więcej może poprawić naszą niezależność energetyczną, wpłynąć na rozwój nowych branż, a nawet stworzyć 300 tys. nowych miejsc pracy.

Orlen podejmuje wyzwanie

Nie ma wątpliwości czy powinniśmy jako kraj realizować cele Europejskiego Zielonego Ładu, pytanie jest tylko w jakim tempie to robić, by nie pogarszać konkurencyjności polskiej gospodarki.

Zarząd PKN Orlen uznał, że jest w stanie podjąć działania, które już w roku 2050 spowodują, że koncern będzie neutralny emisyjnie. O tyle nie jest to zaskoczeniem, że firma konsekwentnie wdraża wiele proekologicznych rozwiązań, a koncepcja budowy koncernu multienergetycznego znakomicie wpisuje się w ten europejski trend.

Orlen jako pierwszy koncern paliwowy z Europy Środkowej zadeklarował osiągnięcie neutralności emisyjnej w 2050 r. Etapami na drodze do tego celu będzie redukcja emisji CO2 o 20 proc. z obecnych aktywów rafineryjnych i petrochemicznych oraz o 33 proc. CO2/MWh z produkcji energii elektrycznej do 2030 r.

Ogłoszona przez spółkę strategia dążenia do neutralności emisyjnej oparta jest na czterech filarach: efektywności energetycznej produkcji, zeroemisyjnej energetyce, paliwach przyszłości oraz zielonym finansowaniu. Do 2030 roku koncern zainwestuje ponad 25 mld zł w projekty, które umożliwią redukcję oddziaływania na środowisko i otwarcie na nowe modele biznesowe.

Zaprezentowana strategia osiągania neutralności emisyjnej to dokument definiujący podejście PKN Orlen do biznesu w kolejnych dekadach. Według koncernu transformacja energetyczna to szansa na rozwój dla Europy Środkowej, a PKN Orlen jako największa firma w regionie chce jeszcze mocniej angażować się w ten proces.

W ciągu 10 lat koncern zrealizuje ponad 60 projektów zwiększających efektywność energetyczną obecnie istniejących aktywów produkcyjnych, w tym m.in. w instalacje do produkcji biopaliw. Koncern planuje zwiększenie ich produkcji o pół miliona ton rocznie do 2030 r.

Nowa strategia Orlenu nie jest w istocie taka nowa, bo koncern od co najmniej kilku lat podejmuje widoczne działania by zmniejszyć swój wpływ na środowisko. Dzięki dotychczasowym inwestycjom w efektywność energetyczną rafinerii w Płocku, czeskim Litvinovie i litewskich Możejkach, obecnie darmowymi uprawnieniami objętych jest ponad 80 proc. emisji CO2 w tym segmencie działalności. Koncern posiada 1 GW nowoczesnych gazowych mocy wytwórczych oraz ponad 50 instalacji OZE o łącznej zainstalowanej mocy 450 MW. Jest również w fazie przygotowawczej do realizacji hubu wodorowego we Włocławku o mocy 600 kg/h, dzięki któremu umocni swoją wiodącą pozycję na polskim rynku paliw wodorowych wykorzystywanych w transporcie.

Pierwsze fundusze

Cele ambitne, zarówno w skali kontynentu, jak i koncernu. I kosztowne. Stąd konieczne będzie wsparcie realizacji tych celów z funduszy UE. Unijne pieniądze na neutralność klimatyczną zaczną wkrótce płynąć. Przypomnijmy – na szczycie UE w lipcu uchwalono unijny budżet w wysokości 1824,3 mld euro, z czego nieco ponad bilion euro przypadnie na „zwykłe” planowanie, w ramach tzw. Wieloletnich Ram Finansowych (MFF). Dodatkowe 750 mln euro to specjalny fundusz na odbudowę gospodarki po koronawirusowym kryzysie (KE ma pożyczyć te pieniądze na rynkach finansowych). 30 proc. obu tych części budżetu ma trafić na projekty proekologiczne. Dla Polski może to oznacza zastrzyk w wysokości 139,4 mld euro dotacji oraz 34,2 mld euro niskooprocentowanych pożyczek. W sumie ok. 775 mld zł.

Działania i efekty

Europejski Zielony Ład to tylko kolejny etap prowadzonej od dekad polityki klimatycznej Unii Europejskiej. Już w 1993 r. Unia ratyfikowała Konwencję Klimatyczną, a w art. 191 Traktatu o Funkcjonowaniu UE umieściła bezpośrednie odniesienie do obowiązku „promowania na płaszczyźnie międzynarodowej środków zmierzających do rozwiązywania regionalnych lub światowych problemów w dziedzinie środowiska, w szczególności zwalczania zmian klimatu”.

Narzędziami były kolejne wprowadzone normy emisji CO2 i system handlu uprawnieniami do emisji, kolejnym stosunkowo niedawnym krokiem była rezygnacja z finansowania przez instytucje europejskie (a w ślad za tym przez wiele banków komercyjnych) energetyki węglowej.

Efekty? Niejednoznaczne. Z jednej strony trzeba przyznać, że inwestycje w OZE mocno się w Europie rozpowszechniły. Według opublikowanych w maju tego roku danych Eurostatu w 2018 r. udział odnawialnych źródeł energii w zużyciu energii końcowej brutto w UE wynosił 18,9 proc., w porównaniu z 9,6 proc. w 2004 r. Jak wynika z raportu Agora Energiewende i Sandbag w ubiegłym roku w Unii wyemitowano o 120 mln ton CO2 mniej niż w 2018 r. To największy spadek od co najmniej 30 lat. Jednocześnie udział odnawialnych źródeł energii w produkcji energii elektrycznej wzrósł w całej UE do prawie 35 proc., co stanowi nowy rekord. Z raportu „Europejski sektor energetyczny w 2019 r.” wynika, że energia ze spalania węgla kamiennego i brunatnego w 2019 r. spadła w całej Unii o 24 proc., czyli 150 TWh. Spowodowało to spadek emisji dwutlenku węgla o 120 mln ton, czyli 12 proc. Udział zielonej energii w produkcji energii elektrycznej wzrósł w całej UE o 1,8 pkt proc. do 34,6 proc. Z analizy wynika, że po raz pierwszy farmy wiatrowe i słoneczne dostarczyły więcej energii elektrycznej niż elektrownie węglowe.

Ta polityka przynosi oczekiwane efekty, chociaż może nie tak spektakularne jak oczekiwano na początku. Przykładowo, Niemcy, pomimo prowadzonej od lat transformacji energetycznej – tzw. Energiewende – też pozostają zależni od węgla, w tym brunatnego. Energiewende kosztowała już naszych sąsiadów setki miliardów euro (IAEE ocenia, że wydatki na transformację to ok. 0,8 proc. niemieckiego PKB rocznie przez ostatnie dziewięć lat), doprowadzając do wzrostu cen energii dla odbiorców końcowych. Kraj wciąż ma jednak jeden z najbardziej emisyjnych sektorów energetyki w UE: według analizy Environmental Progress niemiecka energetyka w 2016 emitowała nawet dziesięciokrotnie więcej dwutlenku węgla niż francuska, oparta w 71 proc. na energetyce jądrowej.

Niestety wciąż nie można powiedzieć, że polityka klimatyczna UE zahamowała zmiany klimatyczne, choć z pewnością nieco je spowolniła. Czy naciśnięcie na gaz w polityce klimatycznej przyniesie jakościową zmianę? Zapewne tak chociaż zawsze trzeba brać pod uwagę bilans zysków i strat. A przede wszystkim jeżeli stawiamy jako cel zmniejszenie emisji, to UE nie powinna się odwracać od wszystkich paliw kopalnych i dopuścić znacznie mniej emisyjny gaz jako paliwo przejściowe. Jak pokazuje przykład Orlenu biznes nie będzie przeszkodą na drodze do neutralności klimatycznej. Może być natomiast ważnym partnerem, o ile będzie potraktowany poważnie.

ADS

Partner

ikona lupy />
Materiały prasowe