Mechanizmem forsowanym przez Brukselę dla nowych elektrowni jądrowych jest dwustronny kontrakt różnicowy, czyli mechanizm dopłat dla wytwórcy. Czy te regulacje to z punktu widzenia polskich planów jądrowych dobra zmiana?

Zacznijmy od tego, że nikt nas do niczego nie zmusza. Unia wskazuje ramy dopuszczalnej pomocy publicznej. Jeśli państwa członkowskie będą chciały wspierać budowę nowych elektrowni, to powinny to robić w ramach takich właśnie kontraktów. Ale to nie przesądza o innych aspektach modelu finansowego, np. zasadach włączania się w inwestycje kapitału prywatnego. Nie określa też struktury własnościowej elektrowni. Reforma rynku energii nie wyklucza więc zastosowania instrumentów, jakie znamy z tzw. modelu Mankala zastosowanego w Finlandii.

Reklama

Cały wywiad przeczytasz w weekendowym wydaniu MAGAZYNU Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP