ikona lupy />
Henryk Kowalczyk wicepremier oraz minister rolnictwa i rozwoju wsi / Dziennik Gazeta Prawna
Za nami chyba najdroższe święta w historii. Powinniśmy się spodziewać dalszych wzrostów cen żywności?
Myślę, że największe wzrosty cen są już za nami. Dotyczy to zarówno żywności - ceny zbóż przestały rosnąć, podobnie z cenami żywca wieprzowego, jak i energii, gazu czy ropy.
Nie grozi nam już wzrost cen?
Reklama
Gwałtowny nie, bo już nastąpił. Natomiast nie wiem, jak rozwinie się sytuacja w Ukrainie i co będzie z dostawami surowców. Na ten moment mamy już dużo wyższe ceny gazu czy środków produkcji rolnej, więc trudno się spodziewać kolejnego, skokowego wzrostu.
Ceny pszenicy są najwyższe od 20 lat. Co to oznacza dla Polski, na ile jesteśmy samowystarczalni, jeśli chodzi o żywność?
Rosnące ceny pszenicy i innych zbóż to efekt wojny w Ukrainie, która jest ich ogromnym eksporterem. Polska na szczęście jest pod tym względem samowystarczalna. Poza tym eksportujemy - średnio 5-7 mln t rocznie. Dla nas nie jest to zatem żadne zagrożenie. Natomiast dla rynków światowych - Afryki Północnej czy Bliskiego Wschodu, gdzie trafia zboże z Ukrainy - na pewno będzie to duże wyzwanie, szczególnie ze względu na wzrost cen.
W reakcji na wojnę przywódcy Unii Europejskiej podjęli decyzję o zwiększeniu przez kraje członkowskie własnej produkcji żywności. Co to dla nas oznacza?
To bardzo dobry kierunek - Unia powinna dążyć do niezależności żywnościowej. W realizacji tego celu pomoże umożliwienie upraw na ugorach. Dotyczy to 4 proc. użytków rolnych, które - zgodnie z założeniami Zielonego Ładu - miały leżeć odłogiem. Chodzi - przypomnę - o 4 mln ha w całej UE, co przekłada się na dwadzieścia parę milionów ton zbóż. Podczas ostatniego szczytu ministrów rolnictwa państw UE zgłosiłem postulat zawieszenia tego rozwiązania na rok i zyskał on akceptację.
Wracamy do koncepcji Polski jako spichlerza Europy?
Polska jest i będzie spichlerzem Europy. Temu mają służyć m.in. programy wsparcia dla mniejszych gospodarstw. Naszym celem jest zapobieganie ich likwidacji. To bardzo ważne, bo gospodarstwa wielko przemysłowe nastawiają się na jednorodną produkcję zbóż, nie stosują płodozmianu i nawozów naturalnych, co szkodzi glebie i bardziej naraża ją na skutki suszy.
Polscy rolnicy zmagają się jednak z problemem wysokich cen nawozów i paliwa. Niedawno doszło nawet do publicznej wymiany zdań między pana resortem a komisarzem Wojciechowskim w sprawie polskiego wniosku o umożliwienie dopłat do nawozów. Kiedy doczekamy się rozstrzygnięcia w tej sprawie?
Tu ważne są daty. W styczniu wystąpiliśmy do Komisji w wnioskiem o możliwość wypłacania z budżetu krajowego dopłat do zakupu nawozów na zasadach ogólnych. KE długo debatowała i pierwszy, bardzo ogólny komunikat w tej sprawie ogłosiła dopiero 8 marca. 20 marca wystąpiliśmy z propozycją rozporządzenia dotyczącego dopłat - przyjętego na mocy uchwały Rady Ministrów. Podstawą wniosku były przepisy covidowe, które zezwalają na pomoc. Jednak ostatecznie 24 marca Komisja Europejska wypracowała konkluzje, które pozwalają na wprowadzenie dopłat do nawozów na innej podstawie - z powodu wojny w Ukrainie. Komisja cofnęła więc nasz wniosek z 20 marca, a my od razu, następnego dnia po otrzymaniu tej decyzji, złożyliśmy wniosek, który jako podstawę prawną wymienia wojnę w Ukrainie.
Rozmawiali Sonia Sobczyk-Grygiel i Tomasz Żółciak