- Majka Jeżowska i Krzysztof Cugowski muszą pracować aż do śmierci
- Dlaczego artyści biedują na starość
- Żeby było lepiej, musi być gorzej
- Nie chcą ozusowania umów o dzieło i zleceń. Co w zamian?
- Dlaczego rząd zamierza oskładkować wszystkie umowy?
Prawdziwą gwiazdą tabloidów za sprawą udziału w Tańcu z Gwiazdami stała się ostatnio Majka Jeżowska. Wokalistka nazywana przez swoich fanów „seksowną babcią,” jest najstarszą uczestniczką bijącego rekordy oglądalności telewizyjnego show. Stuknęły jej 64 lata. Choć formalnie jest emerytką, ciągle pracuje na pełnych obrotach. Jakiś czas temu w wywiadzie dla tygodnika "Wprost" zdradziła, ile pieniędzy dostaje z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. To niecałe tysiąc złotych! Jak to możliwe, że po trzydziestu sześciu latach pracy ma tak niską emeryturę?
Majka Jeżowska i Krzysztof Cugowski muszą pracować aż do śmierci
- Byłam zawsze niezależną, samozatrudniającą się osobą i mam, co mam – powiedziała na łamach „Wprost” wokalistka. - Tylko żeby potem nie było, że ja narzekam, bo wiedziałam, że taką emeryturę dostanę. Nigdy nie pracowałam dla nikogo, nigdy nie byłam zatrudniona na etacie. Jedyne punkty, za które mi się należy, to, że urodziłam dziecko i studiowałam - stwierdziła artystka.
Na swój los wypłakiwał się Krzysztof Cugowski, który „pensję” z ZUS pobiera od 2017 roku. To wtedy jako świeżo upieczony emeryt, były wokalista Budki Suflera żalił się na łamach „Super Expressu, że nie stać go na to, żeby z zawodem się pożegnać, bo tak mało dostaje pieniędzy. - Nie dałbym rady przeżyć z tego, co ZUS jest mi łaskaw zapłacić, więc będę musiał śpiewać do śmierci, jak Mieczysław Fogg – tłumaczył artysta.
Wtedy jego emerytura Cugowskiego wynosiła tysiąc złotych. Teraz tabloidy znowu rozpisują się o finansach piosenkarza. Temat powrócił za sprawą książki "Śpiewanie mnie nie męczy – Cugowski rozmawia z Sierockim", w której zdradza, że teraz, po waloryzacjach, dostaje z 1,7 tys. złotych. - Tylko się cieszę, że mi tej emerytury nie przynosi listonosz, bo by się zapewne naigrywał i śmiał w kułak – stwierdził piosenkarz.
O swojej emeryckiej biedzie opowiadali też mediom Maryla Rodowicz czy Ryszard Rynkowski, jednak prawdziwym rekordzistą jest wokalista zespołu TSA, Marek Piekarczyk, którego emerytura wynosi… 7,77 zł.
Dlaczego artyści biedują na starość
Skąd te groszowe emerytury tych, którzy na koncertach zarabiali grube tysiące? Większość gwiazd estrady pracowała w ramach umów o dzieło lub specjalnych kontraktów, a nie na umowy o pracę. Z informacji przekazanych przez ZUS wynika, że wielu polskich artystów odprowadzało przez lata składki w wysokości zaledwie... 14 groszy, chociaż mogli płacić większe kwoty i mieć spokojną starość.
Teraz nad takimi jak oni freelancerami rząd „pochylił się z troską” i od 2025 roku zamierza umowy o dzieło czy umowy zlecenia ozusować. W założeniu, ma to dawać możliwość odkładania składek na wyższą emeryturę. Wprowadzenie reformy oznaczałoby, że od przyszłego roku ponad 2,3 miliona Polaków, w tym ponad 330 tysięcy freelancerów pracujących przede wszystkim na podstawie umów o dzieło, otrzymywałoby niższe wynagrodzenia o blisko jedną trzecią.
Żeby było lepiej, musi być gorzej
Jednak w zamian, według zapewnień resortu rodziny, pracy i polityki społecznej, emerytury będą wyższe, a więc godne. Czy rzeczywiście, żeby było lepiej, najpierw musi być gorzej? Wygląda na to, że prawda jest inna. Przy zachowaniu status quo w obecnym systemie emerytalnym, jest to całkowicie niemożliwe i nierealne. Tak wynika z najnowszych szacunków ZUS oraz Komisji Europejskiej, które wskazują na to, że od 2050 roku Polacy będą otrzymywali około 20 procent ostatniej otrzymywanej pensji, czyli tak zwanej stopy zastąpienia.
Na zlecenie platformy freelancingowej Useme.com, firma badawcza UCE Research, na początku sierpnia zapytała Polaków jak zapatrują się na kwestie ozusowania umów cywilnoprawnych w kontekście przyszłych emerytur. Uczestnicy sondażu odpowiadali na pytanie czy wierzą w to, że przyszła państwowa emerytura pozwoli na godne życie. Zdecydowana większość badanych, (71,5 proc.) odpowiedziała nie, z czego 34,76 proc. udzieliło odpowiedzi zdecydowanie nie, a 34,74 proc. raczej nie. Pozytywnej odpowiedzi udzieliło 17,58 proc. respondentów, z czego 7,55 proc. zdecydowanie tak, a 10,3proc. raczej tak. Co dziesiąty badanych (10,92 proc.) udzielił odpowiedzi nie wiem lub ciężko powiedzieć.
Nie chcą ozusowania umów o dzieło i zleceń. Co w zamian?
- Wyniki badań przeprowadzonych na nasze zlecenie, nie pozostawiają złudzeń. Polacy nie wierzą w główne argumenty rządu za wprowadzeniem reformy polegającej na pełnym ozusowaniu umów o dzieło i zleceń - mówi Przemysław Głośny, prezes zarządu Useme.com.
Godne, państwowe emerytury w przyszłości, przy obecnym systemie emerytalnym, w którym ubywa pracujących, a liczba emerytów drastycznie rośnie, są nierealne. Jak wynika z badań, Polacy także oczekują od rządu, że przystąpi do negocjacji z Komisją Europejską w kwestii zmiany brzmienia treści tzw. kamienia milowego, aby w najbliższej przyszłości nie doszło do „ozusowania” wszystkich umów o dzieło i zleceń w Polsce. Co ciekawe, przeciwnikami planowanej reformie są także zleceniodawcy, pracodawcy, czyli biznes, jak i sami zainteresowani, na przykład freelancerzy. - dodaje Głośny.
Skoro Polacy nie wierzą w to że otrzymają w przyszłości państwowe, godne emerytury to co pozostaje? Jakie realne opcje leżą na stole? Oszczędzanie poza państwowym systemem emerytalnym. Obecnie możliwości jest sporo. Od Pracowniczych Planów Kapitałowych, przez inne możliwości, które oferuje drugi (PPE) i trzeci filar (IKE, IKZE, OIPE), aż po samodzielne oszczędzanie poza systemem emerytalnym. Jakie? Ma przykład na lokatach, obligacjach lub bardziej skomplikowanych instrumentach finansowych, takich jak na przykład inwestycje w kruszce, nieruchomości czy akcje spółek notowanych na giełdach. A jak wynika z badań przeprowadzonych w lipcu br. przez UCE Research dla Business Insidera, aż 56,9 proc. Polaków w wieku 18-35 deklaruje, że oszczędza dodatkowo na emeryturę poza państwowym systemem.
Dlaczego rząd zamierza oskładkować wszystkie umowy?
Jak wynika z wypowiedzi Agnieszki Dziemianowicz-Bąk, minister rodziny, pracy i polityki społecznej, rząd chciałby wprowadzić reformę umów cywilnoprawnych, która zaczęłaby obowiązywać już za trzy miesiące. Jako powód, ministerstwo podaje dwie główne przyczyny. Pierwszy to realizacja Krajowego Planu Odbudowy i Rozwoju (KPO), a drugi to tak zwany zbiegu tytułów do ubezpieczenia społecznego. W pierwszym przypadku, konieczność tę rząd argumentuje jako chęć wykonania części tzw. kamienia milowego z KPO, zgłoszonego do Komisji Europejskiej przez polską administrację, który ma służyć w walce z tzw. segmentacją rynku pracy.
Kamień milowy nr A71G zakładał, że reforma miała wejść w życie jeszcze w 2023 roku, jednak rząd PiS odłożył jej realizację w czasie, przede wszystkim z obawy o polityczny koszt takiego ruchu, a także ze względu na negatywne skutki pandemii dla biznesu. Warto także dodać, że to poprzedni rząd premiera Morawieckiego wpisał taki wymóg do KPO, a nie Komisja Europejska.
Jako drugi powód zmiany obecnego stanu prawnego, resort Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej podaje chęć likwidacji tzw. zbiegów tytułów do ubezpieczenia społecznego. Dziś, w przypadku umów o dzieło nie ma w ogóle oZusowania, a w przypadku umów zlecenie nie trzeba płacić od nich składek wtedy, gdy np. u innego pracodawcy opłacone są składki przynajmniej od minimalnego wynagrodzenia. Nie trzeba także ich płacić, jeśli ktoś ma co najmniej dwie umowy miesięcznie i od pierwszej odprowadzono także składki, w wysokości co najmniej minimalnego wynagrodzenia.
Emerytury w Polsce systematycznie będą malały
Jeśli wziąć pod uwagę, że zmniejsza się liczba aktywnie pracujących Polaków oraz rośnie liczba emerytów (dziesięć lat temu było ich niecałe 5 mln, dzisiaj ponad 6 mln osób dostaje co miesiąc emeryturę z ZUS, wynika z danych Infor), a także rośnie średnia długość życia zarówno mężczyzn, jak i kobiet, to emerytury w Polsce systematycznie będą malały. W 2049 roku aż jedna trzecia Polaków będzie mieć powyżej 65 lat, a liczba osób pracujących będzie znacząco niższa od tych w okresie przed podjęciem pracy i po jej zakończeniu. Według ZUS do 2080 roku liczba Polaków w wieku produkcyjnym osiągnie niewiele ponad 14 mln, a osób w wieku poprodukcyjnym, czyli seniorów przekroczy 15 mln. Już dziś widać wpływ powyższych negatywnych czynników na wysokość wypłacanych emerytur - świadczenia przyznawane od kwietnia tego roku są niższe nawet o 6,6 proc. wynika z danych GUS i ZUS.
Dodatkowym czynnikiem zmniejszającym realną siłę nabywczą przyszłych emerytur jest inflacja. Co prawda, waloryzacja emerytur występuje w polskim systemie emerytalnym, jednak ”urealnienie” emerytur nigdy nie dogania wzrostu realnych cen, między innymi dlatego, że indeksacja następuje w oparciu o inflację CPI, która jest zawsze niższa niż realna inflacja.
Czy zatem, freelancerzy, twórcy oraz zleceniobiorcy, po wprowadzeniu planowanego od przyszłego roku ozusowania umów cywilnoprawnych, w tym o dzieło, będą mogli liczyć na godną emeryturę w przyszłości, przy obecnie obowiązującym systemie emerytalnym? Niestety nie. Dopóki, nie zostanie zreformowany całkowicie system emerytalny należy spodziewać się, że emerytury za 20-30 lat będą na poziomie zdecydowanie niższym niż dziś, niektórzy eksperci twierdzą, że na poziomie przetrwalnikowym. Zatem, ozusowanie umów cywilnoprawnych będzie prowadziło do opłacenia składek po kilka razy, czyli zmniejszenia wynagrodzeń freelancerów o 28 proc. bez wyraźnych korzyści w zamian. W argumenty o odkładaniu na godną, państwową emeryturę nie wierzy blisko trzy czwarte Polaków.