Literatura przedmiotu przynosi wiele określeń tego zjawiska. Pisze się o „slowbalizacji” (zwalnianiu) albo o „deglobalizacji”, w grze jest także określenie „peak globalisation”. Ma ono oznaczać, że jej szczyt jest już za nami, a teraz czeka nas zmniejszająca się międzynarodowa wymiana towarów, dóbr i usług.
O odwrocie globalizacji mówi się już od 2010 r. A bezpośrednią przyczyną zmiany nastawienia do tematu był kryzys finansowy, który wybuchł dwa lata wcześniej. To, co nastąpiło potem, też dało wiele dowodów na prawdziwość tezy o postępującym odmiędzynarodowieniu światowej gospodarki. Dla zwolenników tego przekonania ostatnie lata przynoszą ostateczne potwierdzenie zjawiska: najpierw pandemiczne lockdowny, później wojna Rosji z Zachodem oraz niekończące się zamknięcie Chin (efekt polityki zerocovidowej). To mają być gwoździe do trumny globalizacji. Jednak są badacze, którzy tej opowieści nie kupują. A przynajmniej nie w całości. Należy do nich m.in. Richard Baldwin – ten wpływowy angielski ekonomista w pierwszym z serii artykułów zapowiada punktowanie heroldów deglobalizacji. Warto zapoznać się z jego tokiem rozumowania.