Ekonomista wskazał, że pandemia oraz wojna w Ukrainie, które znacząco zakłóciły światowe łańcuchy dostaw, nie tyle wyhamują proces globalizacji (jak uważa wielu ekspertów), ile znacząco go przemodelują. "Część koncernów, które postawiły na globalizację produkcji, wróci bliżej swoich finalnych odbiorców, natomiast w dalszym ciągu będzie dynamicznie rozwijała się globalizacja związana z ucyfrowieniem usług, takich np. jak e-handel, programowanie czy e-księgowość" - powiedział. Jako przykład globalizacji cyfryzacji wskazał platformy Amazon i Alibaba, których obroty przekroczyły 700 mld dolarów i rosną w tempie ok. 30 proc. rocznie.

"Pandemia i wojna postawiła kraje europejskie w obliczu niedoświadczanej od dziesięcioleci gospodarki niedoborów. Koncerny przekonały się, że niskie koszty pracy np. w krajach azjatyckich, nie rekompensują kosztów związanych z zatrzymaniem produkcji czy też niemożliwością wywiązania się zawartych kontraktów, dlatego teraz kładą większy nacisk na tzw. aspekt lokalny, czyli możliwość produkcji w regionie" - powiedział. Podał przykład Adidasa, który skraca łańcuchy dostaw, likwidując zakłady w krajach o niskich kosztach, uruchamiając małe i średnie fabryki blisko rynków zbytu na całym świecie. Przy czym - jak podkreślił - są one z 70-80 proc. zautomatyzowane, dzięki czemu pracuje w nich np. 100 osób a nie kilka tysięcy jak w zakładach o tradycyjnej technologii. "A to znacząco zmniejsza koszty pracy" - podkreślił.

Wskazał, że dzięki automatyzacji, robotyzacji i sztucznej inteligencji można zwiększyć produktywność o 30 proc., jednocześnie zmniejszać koszty o 30 proc. "To oznacza, że europejskie firmy, które planują powrót, będą musiały ponieść duże koszty związane z inwestycją, ale one powinny się relatywnie szybko zwrócić" - powiedział.

Przypomniał, że do niedawana menedżerowie, którzy podejmowali decyzje o inwestycjach, brali pod uwagę kryteria kosztowe analizując skutki podejmowanych decyzji w podstawowym zakresie ryzyka. Tymczasem - jak okazało się - ryzyko może pojawić się w każdym punkcie łańcucha dostaw: może znacząco zwiększyć koszty transportu i zanieczyszczenie środowiska, wpłynąć na pogorszenie jakości produktu, a także zablokować dostawę materiałów od pierwotnych dostawców po konsumenta ostatecznego. "Efekt jest taki, że jeden niemiecki koncern samochodowy sprzedaje auta bez nawigacji, oferując klientom jej montaż za kilka miesięcy, a niektóre okresowo wstrzymują produkcję w przypadku braków dostaw części zamiennych" - wskazał.

Reklama

Według ekonomisty, zmiana modelu globalizacji, polegająca na wyeliminowaniu ryzyka związanego z długimi łańcuchami dostaw, będzie dotyczyła w pierwszej kolejności sektorów o znaczeniu strategicznym, takich jak np. produkcja żywości, leków, energii, sprzętu militarnego czy zasobów. "Ostatnie lata dowiodły, że kraje powinny być w największym, jak to możliwe, stopniu samowystarczalne, zsynchronizowane z rynkiem lokalnym" - powiedział. Zaznaczył, że np. pod względem żywnościowym, Polska jest samowystarczalna, ale np. "nie ma w kraju odpowiedniej polityki w zakresie odpowiedniego wykorzystania węgla w kontekście nowych technologii". Podkreślił, że "Polska nie powinna bezkrytycznie pozbywać się zasobów które ma, tylko inwestować w nowoczesne technologie przeobrażające węgiel w grafen, wodór, metanol czy paliwa ciekłe i czerpać z tego korzyści". "Popełniamy tu strategiczny błąd" - podsumował.

Śliwiński powiedział też, że proces przemodelowania globalizacji Polska powinna wykorzystać m.in innymi dlatego, że ma doskonałą lokalizację (ze względu na bliskość rynku unijnego), ale ma też potencjał ludzki, czyli specjalistów znających się najnowszych technologiach, tworzących oprogramowanie, mających udział w tworzeniu sztucznej inteligencji.