W listopadzie nadzorujący rządowe wydatki Urząd Odpowiedzialności Budżetowej (OBR) podał, że w bieżącym roku finansowym trwającym od kwietnia 2020 do kwietnia 2021 roku zadłużenie wyniesie 394 miliardy funtów. To najwyższa kwota jaką zarejestrowano w powojennej historii Wielkiej Brytanii. W tym tygodniu OBR opublikuje nowe, najprawdopodobniej dużo wyższe prognozy zadłużenia.

Czy Wielka Brytania może sobie pozwolić ten dług?

Ponieważ przychody budżetowe ani w bieżącym roku, ani w przyszłych latach nie pokryją wydatków brytyjski rząd ma tylko jedną opcję – zadłużyć się.

Rekordowo niskie stopy procentowe sprawiają, że zaciągnięty przez brytyjski rząd jest mniej obciążający dla budżetu. Oprocentowanie 10-letniej pożyczki wynosi obecnie tylko 0,76 proc., co jest najniższą kwotą od 300 lat. Niestety wskaźnik ten zaczyna rosnąć. Im będzie wyższy, tym większym będzie ciężarem dla budżetu Wielkiej Brytanii w przyszłości, co przełoży się na zmniejszenie nakładów na usługi publiczne lub podwyżkę podatków.

Reklama

Na co wydano te pieniądze?

Dziesiątki miliardów funtów wydano na wsparcie zachowania miejsc pracy. W ramach programu urlopowego brytyjski rząd dopłaca 80 proc. do wynagrodzenia pracownika, ale nie więcej niż 2500 funtów miesięcznie. Dodatkowe pieniądze zostały również przesłane do NHS i innych służb publicznych zaangażowanych w walkę z pandemią Covid-19.

Bezrobotni i pracownicy przebywające na urlopie płacą mniej podatku dochodowego. Podobnie jest z firmami, które w czasie pandemii wypracowują niższe zyski i odprowadzają mniejsze podatki, a ograniczenia w handlu zmniejszyły wpływy z tytułu VAT.

Czy Brytyjczycy zapłacą wyższe podatki?

W 2019 roku Konserwatyści zadeklarowali, że nie podniosą stawek trzech największych podatków: podatku dochodowego, ubezpieczenia społecznego i VAT. Razem stanowią one ponad połowę dochodów budżetowych. Wycofanie się z tych zapowiedzi byłoby politycznie bardzo niewygodne.

Zwykle kwota wolna od podatku dochodowego rośnie co roku. Jeśli zostanie próg podatkowy zostanie utrzymany na obecnym poziomie 12 500 funtów, a wysokość podatku dochodowego będzie wynosić 20 proc. to wszyscy, których pensje wzrosną powyżej tej kwoty zapłacą wyższy podatek. I tym prostym zabiegiem przychody budżetowe zwiększą się bez podnoszenia stawek podatkowych i łamania obietnic wyborczych.

Wolne od realnych podwyżek nie będą również przedsiębiorstwa. Oczekuje się, że kanclerz skarbu Rishi Sunak podniesie podatek dochodowy od osób prawnych, który obecnie wynosi 19 proc. Każdy dodatkowy procent podatku oznacza 3 miliardy funtów dodatkowych wpływów do brytyjskiego budżetu. Jednak podwyższenie podatków oznacza, że ludzie będą mieli mniej pieniędzy do wydania, a to ograniczy popyt wewnętrzny i może jeszcze bardziej spowolnić gospodarkę.

Co z wydatkami?

W ciągu ostatnich dziesięciu lat wiele „łatwych oszczędności” już zostało zrobionych. A część z najwrażliwszych obszarów, takich jak NHS, jest od dawna chronionych. Nie można przecież oczekiwać zmniejszenia wydatków na zdrowie w trakcie pandemii.

Kolejną duża pozycją na liście wydatków budżetowych są emerytury państwowe. Chroni je tzw. „potrójny suwak”, który gwarantuje ich wzrost wraz ze wzrostem płac, cen lub 2,5 proc. każdego roku, w zależności od tego, która z tych wartości była najwyższa. Konserwatyści obiecywali, że również ten przywilej zostanie utrzymany.

W listopadzie kanclerz Sunak zapowiedział ograniczenie wydatków budżetowych, między innymi poprzez zamrożenie wynagrodzeń dla pracowników sektora publicznego. Przy tej okazji szef skarbu wycofał się z deklaracji utrzymania na poziomie 0,7 proc. dochodu narodowego udzielanej przez Wielką Brytanię pomocy zagranicznej.