W IV kwartale 2020 r. inflacja wróci w okolice 2,5 proc., a tymczasowe wybicie CPI nie jest powodem do zmiany stóp procentowych - powiedział PAP Biznes członek RPP Jerzy Żyżyński. Jego zdaniem, stabilne stopy proc. najlepiej służą wspieraniu wzrostu gospodarczego, a jeżeli dojdzie w Polsce do zmiany stóp, to ruchem będzie obniżka.

"Trzeba pamiętać, że wskaźnik inflacji rdr jest pewną orientacyjną wielkością. Jeżeli na skutek chwilowych procesów inflacja rdr wzrasta powyżej 3 proc., a w I kw. 2020 r. pójdzie jeszcze wyżej, ale co dla RPP kluczowe: z perspektywą powrotu do celu, to nie jest powód do zmiany stóp procentowych. Powrót rocznej miary inflacji w okolice celu będzie trwał około pół roku, więc na początku IV kw. 2020 r. inflacja powinna spaść w okolice 2,5 proc. Ale podkreślam, że nie można mylić miary zjawiska z samym zjawiskiem" - powiedział Żyżyński.

"Nie ma powodów do zmiany stóp procentowych tylko dlatego, że podrożały np. opłaty za wywóz śmieci czy inne opłaty administracyjne, na co RPP nie ma wpływu, czy też dlatego, że z uwagi na redystrybucyjną politykę fiskalną być może pojawiają się pierwsze oznaki inflacji popytowej. Nie widać ponadto w zasadzie presji na rynku pracy – dynamika wynagrodzeń realnych stabilizuje się, a nawet ostatnio wyhamowuje. Biorąc pod uwagę powyższe czynniki bank centralny nie powinien zmieniać stóp procentowych" - dodał.

Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w grudniu 2019 r. wzrosły rdr o 3,4 proc. wobec wzrostu o 2,6 proc. Inflacja bazowa, po wyłączeniu cen żywności i energii, w relacji rdr w grudniu 2019 roku wyniosła 3,1 proc., wobec 2,6 proc. w listopadzie. To najwyższe wskazania, odpowiednio, od października 2012 r. i grudnia 2011 r.

Żyżyński ocenił, że najlepszą polityką, jaką może realizować RPP, by dbać o wartość pieniądza, jest wspieranie wzrostu gospodarczego, czemu jego zdaniem służą i powinny dalej służyć stabilne stopy procentowe.

Reklama

"W 2020 r. można oczekiwać wzrostu PKB nieco poniżej 4 proc. Nie ma niebezpieczeństwa przegrzania gospodarki – wysokiego wzrostu PKB wynikającego z wysokiej dynamiki kredytu, więc RPP może prowadzić politykę stabilizacji stóp procentowych" - powiedział Żyżyński.

Dynamika inflacji bazowej "na razie" nie budzi niepokoju Żyżyńskiego.

"Przede wszystkim musimy patrzeć, czy presja inflacyjna nie jest wynikiem nadmiernej akcji kredytowej. Natomiast jeżeli wzrosty cen są skutkiem polityki fiskalnej, to nie należy odpowiadać kontrą w postaci podwyżek stóp. Nie można przy tym powiedzieć, że polityka fiskalna jest ekspansywna czy luźna, bo deficyt maleje, a nawet ogłoszono zrównoważony budżet" - dodał.

Żyżyński uważa, że RPP nie powinna reagować nerwowo na zwyżkę inflacji.

"(...) To co jest teraz, to raczej jednorazowy skok (inflacji - PAP) spowodowany przez różne czynniki podażowe, czyli polityka pieniężna nie ma na nie wpływu. Musimy zatem przyglądać się temu zjawisku i nie wolno reagować nerwowo" - powiedział.

"W grudniu 2019 r. inflacja wyniosła 3,4 proc. w ujęciu rdr. Moim zdaniem należy jednak patrzeć na inflację w ujęciu miesiąc do miesiąca, a inflacja miesięczna w lipcu, sierpniu i wrześniu była zerowa (...). W październiku inflacja wzrosła mdm o 0,2 proc., a w listopadzie o 0,1 proc. – to odpowiada rocznej inflacji kolejno 2,4 proc i 1,2 proc. Co prawda inflacja w grudniu wzrosła o 0,8 proc. mdm, co odpowiada rocznej inflacji 10 proc, podobnie było w grudniu 2016 r, inflacja miesięczna wyniosła 0,7 proc, ale wtedy inflacja rok do roku wyniosła 0,8 proc. Wszystko zatem zależy od poziomu cen rok wcześniej" - dodał.

Członek RPP zgodził się z tezą prezesa NBP Adama Glapińskiego, że jeżeli dojdzie do zmiany stopy procentowej w Polsce, to ruchem tym będzie raczej obniżka.

"W otoczeniu polskiej gospodarki obniża się stopy procentowe, w strefie euro są one ujemne. Podwyżka byłaby w takim układzie zdecydowanie niewskazana" - dodał.

Żyżyński ocenił, że wzrost inflacji sam w sobie nic nie mówi i zawsze trzeba patrzeć na jego przyczyny, a podwyżka stóp proc. byłaby wskazana jedynie gdyby wzrost inflacji powodowany był nadmierną presją kredytową.

"Gdybyśmy podwyższyli stopę procentową, to przedsiębiorstwa przestałyby korzystać z kredytu w kraju, bo na zachodzie Europy stopy procentowe są niższe. Oprócz tego podwyżka stóp procentowych po prostu zaszkodziłaby polskim firmom, które już są zadłużone – kompensowałyby straty wynikające z wzrostu kosztów obsługi kredytów podwyżkami cen" - powiedział.

"Oszczędności gospodarstw domowych rosną w tempie 10 proc. rocznie, szybciej niż należności. To jest całkiem niezłe tempo. Nie ma presji kredytowej, którą trzeba hamować. Jak nie ma presji kredytowej, która powodowałaby, że akcja międzybankowa jest wysoka, to nie ma sensu podwyższać stóp" - dodał.

Ważnym argumentem za stabilizacją stóp - według Żyżyńskiego - jest sytuacja na rynku nieruchomości, który się dynamicznie rozwija.

"Polska potrzebuje rozwoju budownictwa mieszkaniowego, a temu sprzyja stabilność stóp na obecnym poziomie" - dodał.

RPP może w ocenie Żyżyńskiego ograniczać oczekiwania inflacyjne poprzez niereagowanie na tymczasową zwyżkę inflacji.

"Oczekiwania inflacyjne są rozbudzane przez media, co jest zarówno niebezpieczne jak i niepotrzebne. Pisanie w stylu +zaczyna się zjawisko, które może być trudne do zatrzymania+ to jest nieodpowiedzialność. Trzeba uświadamiać ludziom, że nie do wszystkich treści w mediach należy podchodzić poważnie" - powiedział.

"Rada może ograniczać oczekiwania inflacyjne poprzez zachowanie stalowych nerwów i niereagowanie na tymczasową zwyżkę inflacji. Nie jestem przekonany, by podwyżka stóp proc. ostudziła oczekiwania inflacyjne. Podwyżka tylko rozbudziłaby niepokój o wzrost cen. W takim układzie banki momentalnie podwyższyłyby oprocentowanie kredytów, co mogłoby zwiększyć odsetek niespłacalności" - dodał.

Oczekiwania inflacyjne konsumentów wzrosły w grudniu do najwyższego poziomu od października 2012 r.

Prezes NBP powiedział w styczniu, że Rada chciałaby obniżyć oczekiwania inflacyjne, gdyż nie ma podstaw, aby były "nadmiernie rozbuchane".

Żyżyński nie sądzi, by rosnące oczekiwania inflacyjne rozbudziły presję płacową.

"Przedsiębiorstwa na razie nie sygnalizują, by presja ta była silna, a wręcz przeciwnie – dane pokazują, że ona słabnie. Widać pewne oznaki pojawiania się efektów drugiej rundy podwyżek cen w gospodarce, ale nie uważam, że receptą na to byłoby podwyższanie kosztu pieniądza międzybankowego" - dodał.

Członek RPP uważa, że Europejski Bank Centralny musiałby "wyraźnie" podwyższyć stopy proc. by skłonić Radę do reakcji.

"Gdyby w Europie stopy procentowe poszłyby w górę, RPP powinna dostosować się do nowej sytuacji, ale jest to raczej odległa perspektywa. Zmiana stóp proc. w eurolandzie musiałaby być jednak wyraźna, by RPP była zmuszona do reakcji" - powiedział.

W grudniowym projekcie budżetu na 2020 r. rząd założył wpłatę do budżetu z tytułu zysku NBP za 2019 r. w wysokości ok. 7,1 mld zł. Zdaniem Żyżyńskiego jest to realna kwota.

"Rząd założył w grudniowej wersji projektu budżetu na 2020 r., że wpłata z zysku NBP za 2019 r. wyniesie ok. 7 mld zł. Moim zdaniem wpłata w mniej więcej takiej skali jest możliwa. Uważam natomiast, że rząd nie powinien publikować tych szacunków na tym etapie" - powiedział członek RPP.

W listopadzie RPP podjęła uchwałę w sprawie zasad tworzenia rezerw na pokrycie ryzyka kursowego. Nowe zasady mogą, w zależności od okoliczności, pozwolić na regularne, choć niższe wpłaty zysku NBP do budżetu państwa.

Zgodnie z ustawą o NBP do 30 kwietnia roku następnego po roku obrotowym prezes NBP przedstawia roczne sprawozdanie finansowe NBP Radzie Ministrów, która podejmuje decyzję w sprawie jego zatwierdzenia. W terminie 14 dni od dnia zatwierdzenia rocznego sprawozdania finansowego NBP, 95 proc. rocznego zysku NBP (wpłata z zysku NBP) podlega odprowadzeniu do budżetu państwa.

Wynik finansowy NBP za 2018 rok wyniósł zero złotych.