Odnosząc się podczas spotkania z mieszkańcami Sandomierza do sytuacji gospodarczej Polski, Tusk powiedział, że "nie mam żadnych wątpliwości, że inflacja w Polsce, ta drożyzna, jest do zduszenia".

"Ona jest prawie dwa razy za duża w porównaniu do tego, co moglibyśmy mieć w Polsce. Jest wojna, są niestabilne ceny nośników energii na świecie, biorąc to wszystko pod uwagę, inflacja w Polsce mogła być dzisiaj, ze względu na te dramatyczne okoliczności zewnętrzne, na poziomie 10 proc." - powiedział szef PO.

Dodał, że "niestety, w ocenie wszystkich ekspertów, akurat Polska jest narażona najbardziej w Europie na wzrost tej inflacji", bo - jak dodał - rządzący "nie mają najmniejszego zamiaru z tą inflacją rzeczywiście walczyć".

"Korzystając ze swojej wiedzy i zespołu, który cierpliwie buduję, ludzi dużo młodszych ode mnie, ale rozumiejących naprawdę nowoczesne sposoby zarządzania gospodarką, mamy plan takiej pracy, która pozwoli inflację zdusić do poziomu możliwie minimalnego, tak żeby Polska była raczej wzorem w Europie. Umieliśmy to robić kiedyś. Mogę dzisiaj powiedzieć, że walka z inflacją nie musi być walką kosztem zwykłych ludzi. Dzisiaj tak naprawdę najważniejszą sprawą dla polskiej polityki, chciałbym, żeby to wreszcie dotarło do ich głów, jest znalezienie takiego sposobu, (...) żeby na serio opracować plan wieloletniego schodzenia z inflacji w dół, tak, żeby ludzie za to nie płacili" - mówił szef PO.

Reklama

Według niego, powinny być cięcia, ale "tam, gdzie tych pieniędzy jest o wiele za dużo i zupełnie niepotrzebnie". "Premier Morawiecki pozwolił sobie na wzrost wydatków na swoją kancelarię w porównaniu do roku, w którym ja zdawałem kancelarię, nie o 10 proc., 20 proc., 100 proc., nie o 500 proc. tylko o 1000 proc. To jest kancelaria, premier, urzędnicy, wydatki, które zawsze kancelaria musi ponosić i oni w ciągu roku chcą wydać miliard złotych, nie cały rząd, kancelaria jednego Mateusza Morawieckiego" - mówił Tusk.

Oświadczył, że obecny rząd zostanie "rozliczony z każdej złotówki niepotrzebnie wydanej, już nie mówiąc o tych szemranych pieniądzach". "Przypomnimy także tym wszystkim, że istnieją takie przepisy i takie zasady na świecie, że urzędnicy, którzy pozwalają sobie na tego typu marnotrawstwo, jak niewzięcie pieniędzy europejskich, albo wydawanie milionów i miliardów na własne potrzeby, kiedy ludzie nie mają co do garnka włożyć, że za takie rzeczy będzie się odpowiadało, karnie i własnym majątkiem, nie tylko polityczną odpowiedzialnością" - powiedział lider PO.

Tusk dodał, że przesłanie jest takie, że "dobre rzeczy są możliwe, są w zasięgu ręki". "I, że naprawdę jestem w stanie wam zagwarantować, że wyjście z tego zakrętu nie musi być wyjściem bolesnym dla tych, którzy najciężej pracują i najmniej zarabiają, że wyjście z tego zakrętu będzie kosztowało trochę czasu i będzie kosztowało sporo tych, którzy nas w ten wiraż wciągnęli przez swój egoizm, przez swoją pazerność, przez swoje niekompetencje. Ale na pewno nie będzie już tak, że ci najbardziej poszkodowani będą spłacać to, co władza zepsuła" - zapewnił szef PO.

"Średnia płaca jako minimum dla nauczyciela to punkt wyjścia do rozmowy o ratowaniu szkolnictwa"

Średnia płaca jako minimum nauczycielskie to jest punkt wyjścia do rozmowy o ratowaniu polskiego szkolnictwa - mówił w sobotę szef PO Donald Tusk. Jak wskazał, dopiero gdy nauczyciele będą dobrze wynagradzani można zająć się naprawą systemu edukacji.

"Średnia płaca a nie minimalna jako minimum nauczycielskie, to jest punkt wyjścia do rozmowy o ratowaniu polskiego szkolnictwa i dopiero konsekwencją może być naprawa systemu" - podkreślił lider PO Donald Tusk na spotkaniu w Sandomierzu. Jak dodał, "najlepsi muszą chcieć być nauczycielem", muszą mieć powołanie i naprawdę muszą dobrze zarabiać".

Jak wskazał Tusk, brakuje chętnych do wykonywania tego zawodu. "Nauczyciele mówią mi o tym dramacie kompletnego braku napływu młodych kadr do szkół. Średnia wieku w wielu szkołach jest dziś przedemerytalna lub emerytalna. Radykalnie przesunął się wiek aktywnych nauczycieli" - zauważył.

"Nie dziwię się apatii części środowiska, bo +tak po krzyżu dostać+ i zarabiać po 2,5 tys. zł na rękę po tylu latach pracy, po wysiłku edukacyjnym, po inwestowaniu we własne kompetencje i później idzie się do niedoinwestowanej szkoły i zarabia śmieszne pieniądze, gdzie się ma harować na dwóch, trzech etatach" - podkreślił. "Dziś praktycznie każda nauczycielka i każdy nauczyciel powinien być w jakimś sensie i wymiarze informatykiem" - zaznaczył.

"Kompetencje nauczyciela muszą, jeśli nie przewyższać, to zbliżać się do kompetencji ucznia. Jeśli my chcemy nauczyciela i nauczycielkę, który ma także kwalifikacje informatyczne czy cyfrowe, a na rynku przeciętny informatyk dostanie od ręki 3 razy więcej niż nauczyciel, to jakim cudem my mamy mieć za 5, 10, 15 lat nauczycieli, którzy wprowadzą nasze dzieci do świata zupełnie nowych, nieznanych im jeszcze kompetencji?" - pytał Tusk.

Według niego "należy zostawić w tej chwili spekulacje, czy system (edukacji-PAP) przewrócić". "Ja byłbym przeciwny. Zróbmy rzeczy fundamentalne i elementarne" - mówił wskazując, że "nauczyciel powinien zarabiać co najmniej średnią krajową".

"Wybory parlamentarne są o najwyższą stawkę"

Wybory parlamentarne są o najwyższą stawkę. Od tego, jak będą przebiegały, zależy perspektywa nie kolejnej kadencji, tylko najbliższych dwudziestu, trzydziestu lat - mówił w sobotę w Sandomierzu (woj. świętokrzyskie) lider PO Donald Tusk.

Tusk ocenił podczas spotkania z mieszkańcami, że od tego, jak te wybory będą przebiegały zależy perspektywa nie kolejnej kadencji, tylko najbliższych dwudziestu, trzydziestu lat.

"Te wybory są o najwyższą stawkę. To nie jest tylko moja opinia. Ja słyszałem tę opinię od bardzo wielu ludzi, mądrzejszych ode mnie. Wszyscy mówią, że to jest porównywalne do wyborów roku 89, że tak naprawdę te wybory mogą zdecydować o strategii, o perspektywie na długie lata, która jest bardzo prosta, czy Polska pójdzie w stronę tych państw, gdzie nie ma elementarnej tolerancji, szacunku dla jednostki, szacunku dla mniejszości, gdzie prawo służy władzy przeciwko obywatelom, gdzie media są pod pełną kontrolą władzy wykonawczej. Dzisiaj niestety Polska i Węgry, a może ściślej Kaczyński i Orban, PiS i Fidesz to są poglądowe przykłady tego, że jesteśmy naprawdę w Europie, a na pewno w tych dwóch krajach, w Polsce i na Węgrzech, na rozstaju dróg" - wskazał Tusk.

Jak mówił, "jeśli oni wygrają następne wybory, to szlak zostanie wytyczony, być może na dziesięciolecia". "Całe to nasze marzenie o Polsce wolnej i nowoczesnej, zachodniej w sensie politycznym, ono mi towarzyszy od pół wieku, zostanie zaprzepaszczone" - podkreślił szef PO.

Ocenił, że "obawy o to, że te wybory nie do końca będą uczciwe są nie tylko uzasadnione, te obawy znalazły potwierdzenie w faktach". "Gdyby wybory były uczciwe, ostatnie wybory prezydenckie, prezydentem RP byłby Rafał Trzaskowski, a nie Andrzej Duda" - powiedział lider PO.

"Nie mówię tylko o tych słynnych DPS-ach i o tym, co zrobili z głosami na emigracji, o różnych innych takich machlojkach ewidentnych, ale mówię o tym, co się działo przed wyborami i w czasie kampanii wyborczej" - zaznaczył.

Wskazał, że "wszyscy obserwatorzy międzynarodowi, którzy przyjechali do Polski obserwować te wybory, byli właściwie jednomyślni w ocenie, w Polsce są jeszcze wolne wybory, ale nie ma uczciwych wyborów".

"To są dwie kategorie odrębne. Wolne są, bo każdy może kandydować, ale uczciwe nie są, bo władza wykorzystuje wszystkie instrumenty państwa, żeby przekręcić te wybory. Jeśli ktoś telewizji publicznej używa, jak tuby propagandowej przeciwko jednej partii i na rzecz władzy, to zniekształca te wybory. Jeśli ktoś podejmuje decyzje, że TVP Info, z tym ściekiem kłamstw codziennych, można oglądać w całej Polsce, a stacje komercyjne w jednej trzeciej Polski, i to są decyzje władzy, to to nie są uczciwe wybory" - podkreślił Tusk.

Dodał, że poza dyskusją jest kwestia mobilizacji dot. kontroli wyborów. "Myśmy wykonali dość duży wysiłek, jako Platforma, mamy w tej chwili 17 tys. zarejestrowanych mężów i dam zaufania. Wspólnie z KOD-em, mamy opracowany program, który pozwoli nam także liczyć głosy, będziemy robili także cykl szkoleń. Mam nadzieję, że od kwietnia ruszy system szkoleń dla 50 tys. pań i panów gotowych nie tylko być u siebie w lokalu, ale ewentualnie dać się wysłać w miejsca, gdzie jest mniej wolontariuszy gotowych do działania" - mówił lider PO.

Zaznaczył, że "do tej +operacji+ podchodzi bardzo poważnie". "Ona wymaga też niezwykłej czujności, bo bardzo źle byłoby, gdyby w ten nasz korpus obrońców, ochrony wyborów, wdarli się ci, którzy mają inne zamiary, więc my musimy każdą aplikację sprawdzić, żeby to byli ludzie, którzy chcą pilnować rzetelnych wyborów, a nie fałszować te wybory, tak jak to widzieliśmy w przeszłości" - wskazał.

Jesienią 2023 r. wypada konstytucyjny termin wyborów parlamentarnych (ostatnie odbyły się 13 października 2019 r.). (PAP)

autorzy: Katarzyna Krzykowska, Wiktor Dziarmaga, Agnieszka Libudzka