O ile w grudniu inflacja wynosiła 2,4 proc. licząc rok do roku, to w styczniu wzrosła do 2,7 proc. Analitycy spodziewali się, że styczniowy wzrost cen okaże się niższy od grudniowego.

- Inflacja przyspieszyła i to w miesiącu, gdy nie powinno się to zdarzyć – mówi w rozmowie z MarketNews24 dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB. – Mieliśmy w styczniu podwyżki cen regulowanych, ale rok wcześniej takie podwyżki też były. I to nie jest dobry sygnał, bo zwykle wysoka styczniowa inflacja pozostaje z nami przez cały rok. Nie jest to dobra informacja, także z tego względu, że wzrosły podatki.

Inflacja będzie przyspieszać z powodu wzrostu cen paliw na stacjach benzynowych. W styczniu 2020 r. ten wzrost też był wysoki. Jednak teraz wejdziemy w okres, gdy te właśnie ceny w kolejnych miesiącach minionego roku były niższe, a to ze względu na spadek cen ropy naftowej na świecie. Teraz sytuacja jest odwrotna. Od początku stycznia br. ropa brent podrożała aż o 26 proc. (w ostatnich 30 dniach o 16 proc.).

- Pod koniec roku inflacja może zbliżyć się do 4 proc. – dodaje ekspert XTB.

Reklama

Na wyższą inflację może wpływać tzw. popyt odłożony, wynikający z tego, że z powodu lockdownów w ograniczonym stopniu mogliśmy wydawać pieniądze na usługi, potwierdzeniem tego może być to, że w styczniu na obligacje państwowe wydaliśmy 3,2 mld zł, a najwięcej na obligacje 3-miesięczne. Jednocześnie rezygnujemy z lokat bankowych, ze względu na ich oprocentowanie.

- Zerowe stopy procentowe są niedobre dla gospodarki, bo lokujemy oszczędności także w ryzykownych aktywach z powodu presji na chronienie oszczędności przed inflacją – wyjaśnia P.Kwiecień. - Na poziomie całej gospodarki nie sprzyja to dobrej alokacji zasobów, a to właśnie racjonalna alokacja aktywów jest podstawą wzrostu gospodarczego.

Nadspodziewanie wysoka inflacja prawdopodobnie zakończy też dyskusje o dalszym obniżaniu stóp procentowych i NBP nie będzie dążył do wprowadzenia ujemnych stóp procentowych.