Z Pawłem Olechnowiczem rozmawia Magdalena Rigamonti
Fuzja, przejęcie.
Rozparcelowanie.
Mówi pan tak, bo nie jest już pan prezesem Lotosu.
Reklama
Mówię tak, bo umiem liczyć, bo jestem menedżerem, bo tworzyłem Lotos. Więc powtórzę: to, co PiS chce zrobić z Lotosem, to parcelacja.
Ta transakcja spełnia wymogi postawione przez UE.
Przecież Unia nie nakazała zniszczenia Lotosu. W czyjejś głowie się uroiło, że dobrym pomysłem będzie połączenie Orlenu z Lotosem. A to jest pomysł, którego realizacja zagraża bezpieczeństwu energetycznemu oraz gospodarczemu Polski. Te obie firmy, będące do tej pory w jednej strukturze właścicielskiej, przejdą do innych właścicieli - i to zagranicznych. Oni, oczywiście, będą nastawieni na zysk.
Co w tym złego?
Raczej należy zapytać, dlaczego wyprzedaje się aktywa Skarbu Państwa dobrze funkcjonującej spółki przedsiębiorstwom zagranicznym, kiedy głoszona jest polityka repolonizacji firm? A to jest depolonizacja i likwidacja jednej z największych i najlepszych firm polskich. W Polsce pozostanie część rafineryjna, czyli ta produkująca wyroby, które potem sprzedają np. stacje paliw. 417 stacji Lotosu przejdzie w ręce kapitału wschodniego.
W ręce węgierskiej firmy MOL. Czy to wschodni kapitał? Czy MOL ma związki z Kremlem?
Te informacje dostępne są w internecie. Moje zasadnicze wątpliwości dotyczą tego, dlaczego wyprzedaje się majątek jednej z najlepszych firm Skarbu Państwa i ją likwiduje? Jedyne, co będzie miał Orlen, to 70 proc. części rafineryjnej Lotosu. 30 proc. przejmie Saudi Aramco, jednak będzie miało aż 50 proc. udziału w zyskach rafineryjnej części. A to oznacza, że Saudyjczycy będą mieli ogromny wpływ na decyzje w całym koncernie. Mam nadzieję, że tłumaczę to w miarę prosto. Chcę pokazać, że de facto jest to wyprzedaż Lotosu, a to, co zostanie, i tak będzie rozparcelowane. A więc to, co robią z Orlenem i Lotosem politycy, to nie jest budowa europejskiego czempiona, tylko celowe doprowadzanie do zachwiania bezpieczeństwem energetycznym kraju. I jeszcze Orlen został zmuszony do tego, żeby budować bazę magazynową dla paliwa lotniczego pod Szczecinem, a więc za swoje pieniądze finansuje ekspansję konkurencji.
„Jeśli PiS naprawdę sprzedał stacje Lotosu węgierskiej firmie MOL, politycznie związanej z Moskwą, to znaczy, że Ład Kaczyńskiego jest bardziej rosyjski, niż sądzili najwięksi pesymiści” - to Donald Tusk. Szybko też pojawiło się dementi Orlenu.
Nie czytałem i czytać nie zamierzam. To polityka, a ja w nią nie chcę wchodzić.
„Nie ma powodu, żeby powstrzymać sprzedaż Lotosu Rosjanom” - tak z kolei premier Donald Tusk mówił w marcu 2011 r. na antenie RMF FM. Pamięta pan?
Pamiętam. Ale dzisiaj mamy większą wiedzę o tym, jak Rosjanie zachowują się w kwestiach energetyki. Mają dwie nitki gazociągu na dnie Morza Bałtyckiego, trzecia jest gotowa, tylko nie ma zgody na rozpoczęcie jej użytkowania. Do tego mają kupione dwie rafinerie w Niemczech, udziały we Francji i w innych firmach energetycznych. Poza tym kontrakty na dostawy większości gazu i ropy. I widać, jak wykorzystują swoją monopolistyczną pozycję. Dziś, z punktu widzenia Polski, nie powinniśmy pozwolić na to, by kapitał rosyjski wszedł do naszego sektora energetycznego. Wystarczy posłuchać, jak Rosjanie wypowiadają się na tematy długoterminowej polityki energetycznej, jakim chcieliby stać się hegemonem, za kogo chcieliby być uznawani. Przecież wszyscy znamy historię, a jak się ją zna, to się wie, do czego Rosjanie mogą być zdolni. A jak się to wie, to obawy przychodzą same. W 2007 r. przygotowaliśmy opracowanie, które pozwalało na zabezpieczenie Lotosu poprzez zbudowanie holdingu z Orlenem. Propozycja dotyczyła przeznaczenia wszystkich udziałów Skarbu Państwa w Orlenie, to znaczy 27,5 proc., na podwyższenie kapitału Lotosu w tym holdingu. Poskutkowałoby to tym, że Skarb Państwa miałby 67 proc. udziałów w nowym koncernie i bylibyśmy państwem bezpiecznym energetycznie. To były rozmowy z najważniejszymi ludźmi w państwie, także z Jarosławem Kaczyńskim.
Rozumiał, co to znaczy bezpieczeństwo energetyczne Polski?
Myślę, że tak, bo pomysł stworzenia holdingu został przyjęty ze zrozumieniem. W kampanii wyborczej pojechał nawet na Pomorze i powiedział, że ma powstać jeden koncern z siedzibą w Gdańsku. Wtedy pierwszy raz poczułem się spokojnie w sprawach ewentualnego przejmowania Lotosu przez obcy kapitał.

Cały wywiad z przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.