Pandemiczny imposybilizm rządu, spektakularna wpadka przy głosowaniu tzw. lex Kaczyński w Sejmie czy bolesny falstart Polskiego Ładu – jak dotąd PiS nie może zaliczyć nowego roku do udanych. Szukając możliwości przerwania złej passy, podejmuje się gry na kilku fortepianach naraz.
Pierwszy ruch to doprowadzenie do długo wyczekiwanego przełomu w sprawie sporu z Czechami o kopalnię Turów. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami DGP w czwartek doszło do zawarcia porozumienia. Stało się to po wielu miesiącach trudnych negocjacji, w trakcie których w Pradze nastąpiła zmiana rządu. – To porozumienie przychodzi we właściwym momencie, ponieważ w ostatnim czasie mieliśmy bardzo dużo wyzwań. Po półrocznym z okładem okresie przymrożenia w naszych relacjach znowu będziemy mówili jednym głosem, co mnie bardzo cieszy – oznajmił premier Mateusz Morawiecki na wspólnej konferencji z szefem czeskiego rządu Petrem Fialą. – Strona polska zobowiązała się dobudować barierę, która zabezpieczy stronę czeską. Jest to umowa, która przynosi wielkie korzyści dla regionów, które cierpią wskutek wydobycia w Turowie – dodał Fiala.
Z naszych informacji wynika, że umowa została podpisana na minimum pięć lat, a Polska zobowiązała się wypłacić Czechom 45 mln euro rekompensaty – 35 mln euro dla regionu, na który oddziałuje polska kopalnia odkrywkowa, oraz 10 mln euro do czeskiego budżetu. Jak mówi nam jeden z uczestników negocjacji, nasi sąsiedzi są zadowoleni z kształtu porozumienia. Zresztą przypomina ono wersję umowy z 30 września ub.r., którą ustalano jeszcze z gabinetem Andreja Babiša.
Reklama