Ryzykowna, odważna, utrzymywana do ostatniej chwili w tajemnicy, o potężnym ładunku symbolicznym – światowe media prześcigały się wczoraj w pochwałach na temat zaskakującej wizyty Joego Bidena w Kijowie, która przyćmiła jego warszawskie plany. Rozmowy w polskiej stolicy stanowią jednak dopełnienie wyprawy nad Dniepr.
Wieczorem z warszawskiego Starego Miasta usłyszeliśmy zaś, że choć Władimir Putin się przeliczył, to Zachód czeka długa walka w obronie wartości. Wystąpienie Bidena zostało przygotowane w amerykańskim stylu, z udziałem dzieci reprezentujących różne regiony świata, zjawiskowym podświetleniem Arkad Kubickiego w ukraińskie barwy i z silnym politycznym przesłaniem. Biden nie zapowiedział w Warszawie dodatkowego wsparcia dla Ukrainy, choć jak przed rokiem zapewniał, że poparcie dla Kijowa jest żelazne i przekonywał, że art. 5 Traktatu północnoatlantyckiego to „święta przysięga”. Gwarancje bezpieczeństwa dla Polski i innych krajów NATO, zgodnie z którymi atak na jeden kraj zostanie uznany za atak na cały Sojusz, wybrzmiały w jego przemówieniu bardzo mocno.
Polski prezydent Andrzej Duda, który przemawiał jako pierwszy, zaapelował, zwłaszcza do europejskich przywódców, o solidarność z Ukrainą i dalsze wsparcie militarne, by – jak mówił – obrońcy Ukrainy mieli czym walczyć. – Nie wahajcie się, nie bójcie się, nie ma już miejsca na „business as usual” z Rosją. Gdzie leje się krew, tam uczciwy człowiek nie robi interesów, tam trzeba to za wszelką cenę zatrzymać, a dziś może to zostać zatrzymane tylko nowoczesnym uzbrojeniem – mówił do zgromadzonych. Kilka godzin wcześniej obaj prezydenci przeprowadzili rozmowy, w których uczestniczyli też doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan i szef Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz.
Reklama
Po spotkaniu prezydent Duda dziękował gościowi zza oceanu za wizytę w Kijowie. – To był znak, że wolny świat nie zapomina – mówił Duda, dodając, że zacieśnianie relacji Europy z USA będzie głównym tematem polskiej prezydencji w UE w 2025 r. – Więcej Ameryki w Europie – apelował. Zgodnie z deklaracjami kancelarii polskiego prezydenta strony rozmawiały m.in. o bezpieczeństwie wschodniej flanki NATO. – USA potrzebują Polski tak samo, jak Polska potrzebuje USA – mówił amerykański przywódca i dziękował za zaangażowanie Polaków we wsparcie Ukrainy. Na dziś zaplanowano ostatni punkt dyplomatycznego maratonu: szczyt przywódców Bukareszteńskiej Dziewiątki, czyli krajów wschodniej flanki, a także sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga i innych gości, wśród których ma się znaleźć prezydent Mołdawii Maia Sandu.
Biden przyjechał do Polski po raz drugi od początku rosyjskiej inwazji
Główne cele Bidena w Warszawie są podobne do tych sprzed 11 miesięcy. Chodzi o zapewnienie sojuszników o żelaznym wsparciu USA, pobudzenie ich pewności siebie i zmotywowanie Zachodu do dodatkowej mobilizacji przeciwko Rosji. Szerokiej, ale rozważnej, z określonymi limitami przesuwanymi stopniowo coraz bardziej ofensywnie. W Kijowie Biden ogłosił nowy pakiet wsparcia wojskowego dla Ukrainy, z bardzo ważną na tym etapie wojny amunicją, ale nie było deklaracji zamiaru wysłania naszym sąsiadom pocisków dalekiego zasięgu czy nowoczesnych myśliwców zachodniej produkcji. Takie obietnice nie padły także wczoraj w Warszawie. Te karty Amerykanie zostawiają sobie na później, obawiając się na razie, że taki ruch spotka się z niepożądaną reakcją Rosji, a być może poszerzeniem konfliktu zbrojnego.
– Jestem lekko zaniepokojony panującym przekonaniem, że wykonaliśmy dobrą robotę, ratując Ukrainę w poprzednim roku, i deklaracjami, że powinniśmy w sumie dalej robić to, co robimy. W moim odczuciu robimy za mało. W ubiegłym roku popełniliśmy mnóstwo błędów. Byliśmy za wolni, za długo się wahaliśmy. Nie dostarczyliśmy odpowiedniego uzbrojenia w odpowiednim czasie – mówił DGP Kurt Volker, były ambasador USA przy NATO. Po wizycie Bidena w Kijowie Władimir Putin we wczorajszym orędziu powiedział, że podpisał dekret o postawieniu w stan gotowości bojowej rakiet jądrowych. Na odpowiedź Waszyngtonu nie trzeba było długo czekać. – Ogłoszenie przez prezydenta Rosji wycofania się przez jego kraj z porozumienia Nowy START o redukcji zbrojeń strategicznych jest niefortunne i nieodpowiedzialne – stwierdził sekretarz stanu Antony Blinken. ©℗