Indie w ogniu krytyki Trumpa. A one… robią swoje
Donald Trump znów uderza w Indie. Tym razem oskarżył je o obojętność wobec wojny w Ukrainie. Według byłego prezydenta USA, Indie nie tylko kupują rosyjską ropę na potęgę, ale także sprzedają ją dalej z dużym zyskiem i nie przeszkadza im, że w tym czasie giną ludzie. Trump zapowiedział, że za tę postawę wprowadzi nowe, wysokie cła na indyjskie towary.
Ale władze Indii nie zamierza się tłumaczyć Prezydentowi USA. Rzecznik indyjskiego MSZ poradził Amerykanom, by "nie wtykali nosa" w relacje indyjsko-rosyjskie. I trudno się dziwić: zamiast konfrontacji, Indie stawiają na rozwój własnego przemysłu zbrojeniowego – i niekoniecznie z pomocą USA.
Rosyjska "Armata" zamiast amerykańskich F-35
Rosjanie znów chcą sprzedać Indiom czołg T-14 „Armata”, a nawet zbudować go wspólnie na miejscu. Moskwa proponuje udział w programie "Made in India", oferując produkcję z przekazaniem technologii. Taki model współpracy pozwolił wcześniej Indiom i Rosji na unowocześnienie T-90 – teraz może doprowadzić do powstania jeszcze potężniejszego T-14A lub T-14M.
Dla Kremla to szansa na zastrzyk gotówki, a dla Indii okazja do rozwoju lokalnego przemysłu zbrojeniowego. Indyjski rząd oferuje do 70% finansowania prac rozwojowych, a Rosja deklaruje gotowość do dostosowania konstrukcji do lokalnych potrzeb. To model wygrywający w oczach Indii – zwłaszcza w porównaniu z amerykańską ofertą.
Indie mówią "nie" F-35. Wolą Su-57 i niezależność
Tymczasem oferta Trumpa dotycząca sprzedaży Indiom samolotu V. generacji F-35 została przez nie grzecznie, ale stanowczo odrzucona. Powód? Indie nie chcą być tylko klientem zbrojeniówki USA, stawiają na współpracę, rozwój lokalnego przemysłu i suwerenność. UA nie chce indyjskiemu nabywcy przekazywać technologii. Tymczasem Rosjanie zaoferowali nie tylko samoloty Su-57, ale także… kody źródłowe.
To absolutny ewenement na rynku zbrojeniowym. Amerykanie nie dość, że nie chcą dzielić się technologią, to jeszcze narzucają liczne ograniczenia i kontrole. F-35 są drogie, awaryjne, a ich użytkownicy muszą się liczyć z amerykańską ingerencją. Dla Indii to nie do przyjęcia. Tym bardziej po incydencie z brytyjskim F-35B, który w trakcie ataku Izraela na Iran wylądował w Indiach awaryjnie i został… skasowany. Zachodni sprzęt nie ma też zbyt dobrej prasy w Indiach po ostatniej wojnie z Pakistanem. W niej chińskie rakiety wystrzeliwane z nabytego przez Pakistan chińskich myśliwców strącały nabyte przez Indie ultranowoczesne i drogie francuskie Rafale.
Indie wiedzą, czego chcą
Dla Indii najważniejsza jest niezależność technologiczna i możliwość lokalnej produkcji. USA nie chcą się na to zgodzić. Dlatego Indie coraz częściej wybierają Rosję, która proponuje elastyczność, transfer technologii i partnerskie traktowanie. Indie bogacą się takze handlując rosyjską ropą.
Nie chodzi tylko o sprzęt, ale o podejście. Indie nie chcą, by ktoś mówił im, z kim mogą współpracować, ani dyktował warunków. Dlatego nawet groźby ceł z ust Donalda Trumpa nie robią większego wrażenia.