Z Przemysławem Rosatim rozmawia Magdalena Rigamonti
Ilu was jest?
Łącznie z aplikantami ponad 29 tys.
Kasta.
Reklama
Adwokatura, a nie kasta. Adwokatura to odwaga, niezależność i wolny zawód.
Jeśli chodzi o politykę, to cicho siedzicie.
Rzeczywiście cicho, bo nie robimy polityki. Jesteśmy samorządem zawodu zaufania publicznego. Ale kiedy politycy zaczynają majstrować przy takich bezpiecznikach jak Sąd Najwyższy, Trybunał Konstytucyjny, Krajowa Rada Sądownictwa - a majstrują od sześciu lat - kiedy demokracja się wymyka, to zabieramy głos.
Mówiąc to, staje się pan wrogiem obecnej władzy.
Nie jestem wrogiem, staję tylko po stronie obywateli.
Już mówiłam: kasta, układ. Wystarczy jeden dwuminutowy materiał...
Stoimy po stronie wartości. Adwokat nie może się bać. Gdybym się bał, nie byłbym adwokatem. Chce pani rozmawiać o tym, czy jesteśmy kastą, wrogami polityków, którzy rządzą? Nie jesteśmy. Od marca tego roku jestem prezesem Naczelnej Rady Adwokackiej. Nasza siedziba jest blisko Sądu Najwyższego. I ja na to patrzę w ten sposób, że i na samym początku i na samym końcu jest zawsze jakaś sprawa ludzka, jest człowiek. Te sprawy w wielu przypadkach kończą się właśnie w SN. W sytuacji kiedy mamy popsute bezpieczniki ustrojowe, człowiek jest zagrożony. Pamięta pani, jakie historie z ostatnich 30 lat wysadzały rządy, partie polityczne? A teraz nic nie rozsadza rzeczywistości. To znak, że nie możemy być obojętni. Pamięta pani XI przykazanie Mariana Turskiego? Nie bądź obojętnym. Mam nadzieje, że z biegiem czasu dotrze ono do większości obywateli, że ich zarazi.
Większość obywateli nie do końca rozumie, na czym polega reforma wymiaru sprawiedliwości.
A ja sądzę, że my się po prostu przyzwyczajamy do tego, że ktoś nam coś zabiera, okraja wolność. Z biegiem czasu rzeczywistość, która nas otacza, jest przyjmowana przez nas jako coś oczywistego, nieprzeszkadzającego. Wielu z nas przywykło, że można naruszać prawo, konstytucję. Dużo czasu poświęcam na spotkania z adwokatami i aplikantami z całej Polski. W naszych rozmowach pojawia się właśnie problem obojętności. Rozmawiamy o tym, żeby się nie przyzwyczajać, jakim zagrożeniem jest płynięcie w nurcie znieczulicy. O tym, że nie możemy bez refleksyjnie poddawać się decyzjom polityków, które meblują nasz świat, tylko powinniśmy odważnie wskazywać na błędy, na przekraczanie granicy, na łamanie prawa, na naciąganie go dla partykularnych interesów partyjnych. Wiem na pewno, że trzeba robić jedną prostą rzecz, a mianowicie: rozmawiać z politykami i nie bać się odważnie komunikować konstruktywnych propozycji.