Historia Pawła Rubcowa, w Polsce znanego bardziej jako Pablo Gonzalez, to gotowy scenariusz filmu szpiegowskiego, a sposób, w jaki wkradł się on w łaski elit, aktywistów i dziennikarzy, z szacunkiem oceniają nawet specjaliści od wywiadu. Gdy jednak na moskiewskim lotnisku, uwolniony przez Polskę były „hiszpański dziennikarz” padł w objęcia Putina, w naszym kraju zaczęto sobie zadawać pytanie – kto następny?

Rosyjski szpieg w Polsce. „To była profesjonalna robota”

A że będą kolejni, żadnych wątpliwości nie mają ci, którzy na szpiegowskim rzemiośle i bezpieczeństwie znają się znakomicie. Wśród nich jest płk Grzegorz Małecki, przed laty stojący na czele Agencji Wywiadu, który już wiele miesięcy temu ostrzegał, że Rosjanie będą musieli w Polsce zmienić swój sposób postępowania i przestać się opierać na pracy zatrudnionych w ambasadach „dyplomatów”.

- Mówiłem już o tym, że będą budować takie pozycje pozaplacówkowe w momencie, gdy zostali wydaleni rosyjscy dyplomaci. Oni są skazani na to. Akurat w Polsce mają bardzo dobre możliwości działania, bo wszędzie, gdzie jest duża diaspora, zwłaszcza o nastawieniu dysydenckim, to Rosjanie muszą po prostu być – przekonuje pułkownik Małecki.

Patrząc na sposób, w jaki Rubcow zbudował swoją legendę, ile lat poświęcił na pracę w Hiszpanii w zawodzie dziennikarskim i jak zachowywał się w Polsce, nawet taki specjalista jak były szef AW, jest pełen uznania dla jego wyczynów. Przypomina, iż ścieżka, jaka podążał Rubcow do złudzenia przypominała tę, którą przetarł przed laty największy rosyjski szpieg, Kim Philby, który przez długie lata wodził brytyjski wywiad za nos.

- Z całą pewnością była to profesjonalna robota, ale pamiętajmy, że dla niego najpewniej głównym celem nie była Polska. Tu była jego baza, ale on był przede wszystkim ukierunkowany na dysydentów rosyjskich i z tego punktu widzenia ta legenda, jaką on zdobył jako dziennikarz, była bardzo dobra. Legenda dziennikarza jest zawsze, co tu dużo ukrywać, bardzo przydatna i zwracam uwagę na to, że najsłynniejszy dziennikarz, to był Kim Philby. I widać, ze Gonzalez-Rubcow poszedł tą ścieżką, i wydaje mi się, że był bardzo wszechstronny, a swoją pozycję budował przez lata i docierał do różnych środowisk, nie tylko w Polsce – mówi ekspert.

Czemu szpieg z Rosji był...antyputinowski

Z perspektywy ostatnich kilku lat zaskakiwać może, że komuś takiemu udało się wkraść w łaski wielu wpływowych osób, znaleźć uznanie w środowiskach dziennikarskim i politycznym, które gdy Rubcowa aresztowano, częściowo stanęły w jego obronie. Tak samo, jak wcześniej on stawał po ich stronie, chociażby w trakcie kryzysu migracyjnego, w 2021 roku. Grzegorz Małecki pamięta tamte wydarzenia i zwraca uwagę na rolę, jaką Gonzalez-Rubcow miał wówczas do odegrania.

- On był uczestnikiem tamtych wydarzeń, ale nie jakoś tak szczególnie mocno wzmacniającym tamte podziały, ale też nie każde działanie jest podporządkowanie jakiemuś konkretnemu zadaniu, ale jest to działanie mające na celu uwiarygadnianie się w swoim środowisku – wspomina ekspert.

Gdy już sztuka uwiarygodnienia w środowiskach, na których mu zależało się powiodła, szpieg z powodzeniem mógł zbliżać się do różnych działaczy, których centrala miała na celowniku. By dopiąć swego, mógł nawet zgrywać prawdziwie wrogą Rosji osobę, której zależy nawet na obaleniu putinowskiego reżimu. A robiąc tak, z łatwością mógł niejedną osobę wprowadzić w błąd

- Tego rodzaju aktywa wywiadowcze działają długofalowo, a czasami taki człowiek musi nawet wykonać gest, który może się wydawać niezrozumiały z punktu widzenia interesów Rosji, czyli aby się wkupić w łaski jakiegoś środowiska, musi być w niektórych wypowiedziach na przykład antyputinowski – wyjaśnia Grzegorz Małecki.

Takich szpiegów z Rosji w Polsce jest więcej

Historia Rubcowa na polskim rynku co prawda się skończyła, ale nie oznacza to, że możemy odetchnąć z ulgą i nad działalnością rosyjskich szpiegów przejść do porządku dziennego. Oni nie tylko nie odpuścili sobie Polski, ale jak przewiduje ekspert, będą bardzo aktywni, a spodziewać można się ich w przeróżnych miejscach.

- Sądzę, że mają więcej takich poumieszczanych. Podobni ludzie u nas są, jednak przeciętnemu człowiekowi nie rzucają się w oczy – mówi Grzegorz Małecki, ostrzegając jednocześnie, aby przy okazji nie popaść w szpiegomanię.

Wzbudzenie bowiem wrażenia, że na każdym kroku czuwa rosyjski szpieg, to również woda na młyn putinowskich służb, którym zależy, aby Polacy do końca przestali sobie ufać i zerkali na siebie podejrzliwym wzrokiem. Przestrzega też przed tym, aby w obawie o oskarżenia o prorosyjskie sympatie ludzie sami nie zaczęli sobie narzucać autocenzury.

- Ludzie zaczynają zakładać autocenzurę, aby nie zostać przez kogoś oskarżonym, a to jest ryzyko i konsekwencja wrogiej działalności rosyjskiej, która uderza w swobodę wypowiedzi demokracji zachodnich. A u nas swoboda wypowiedzi jest dosyć naskórkowa i bardzo łatwo jest ją poważnie nadwyrężyć, bo nie jesteśmy krajem o długoletniej, utrwalonej demokracji, gdzie nikt się takimi wypowiedziami za bardzo nie przejmuje. I w ten sposób Rosjanie osłabiają tę naszą bardzo słabą strukturę demokracji – podsumowuje Grzegorz Małecki.