Pytany o zaraportowaną w poniedziałek - rekordowo niską na przestrzeni ostatnich tygodni - liczbę nowych zakażeń w Polsce (5773) wirusolog ocenił, że najprawdopodobniej już działają najostrzejsze z wprowadzonych obostrzeń.

"Mówię +prawdopodobnie+, bo trzeba poczekać na wyniki podawane w czwartek i piątek. One zazwyczaj są nieco wyższe i teraz pewnie też tak będzie. Gdyby okazało się, że wówczas notujemy 10-11 tys. zakażeń - to jesteśmy na dobrej drodze do opanowania epidemii" - ocenił ekspert.

Jego zdaniem "rozdmuchany" jest problem kojarzenia liczby zakażeń z liczbą testów, bo od wielu tygodni wiadomo, że w Polsce testujemy osoby z objawami, więc o pobraniu wymazu decydują wskazania kliniczne.

"Gdyby 100 procent testów dawało wynik pozytywny, to uważałbym, że źle dobrano sposób kierowania na testy. Gdyby procent pozytywnych wynosił 2 czy 5 procent, to moja ocena przy tej metodzie kierowania na test byłaby taka sama. Po prostu - jeżeli testujemy osoby objawowe, to trafność testów jest wyższa niż przy testowaniu bez wskazań chorobowych" - mówił prof. Gut.

Jego zdaniem po notowanym w ostatnich dniach procencie testów pozytywnych - przy identycznej metodzie kierowania stosowanej w ostatnich tygodniach - widać, że zaczynają jednak w Polsce dominować osoby z objawami, których nie wywołuje koronawirus SARS-CoV-2, ale inne patogeny.

Zdaniem prof. Guta spadki nowej liczby zakażeń w całej Europie nie wynikają z sezonowości działania koronawirusa SARS-CoV-2, ale z odpowiedzi władz danych państw i odpowiedzialnego stosowania się do restrykcji przez społeczeństwa. Teraz obawia się on gwałtownego poluzowania reżimu sanitarnego, co w jego przekonaniu znów doprowadziłoby do wzrostu liczby nowych przypadków.

"Spada liczba zakażeń, więc pomału powinna zacząć spadać także liczba zgonów, bo tu przesunięcie w czasie jest ok. dwutygodniowe" - dodał prof. Gut.

Pytano o nowe rozporządzenie rządowe, w myśl którego od poniedziałku każda osoba znajdująca się w pracy w pomieszczeniu z innymi musi nosić maseczkę, wskazał, iż jest to odpowiedź na unikanie przez Polaków zgłaszania się z objawami infekcji do lekarzy.

"Przecież rząd i ministerstwo widzą ten proceder. Jeżeli nie da się skutecznie wymusić odpowiedzialności, trzeba wprowadzić rodzaj bariery fizycznej. To działanie ma spowodować wyeliminowanie roznoszenia zakażeń przez osoby, które pomimo infekcji nadal chodzą do pracy" - powiedział wirusolog. (PAP)

Autor: Tomasz Więcławski