Profesor ocenił, że zawężenie przez rząd rodzajów osłony nosa i ust w czasie pandemii do maseczek i ewentualnie przyłbic, ale używanych wyłącznie z maseczkami, jest dobrym rozwiązaniem.

"To bardzo dobry ruch. Od dawna mówiliśmy, że przyłbice to pseudoobrona. Należy wrócić do masek profesjonalnych, które spełniają wymogi filtrujące. Przyłbica to żaden filtr, tylko rozpryskiwanie kropel, które znajdują się w wydychanym powietrzu" - powiedział Matyja.

Dodał jednak, że na maseczki powinny obowiązywać ceny urzędowe, by każdego na nią było stać.

"Kiedy wprowadza się nakaz noszenia właściwych masek filtrujących, to powinno się równocześnie zabezpieczyć możliwość nabycia takich maseczek, bo części społeczeństwa nie stać na to, by kupić taką profesjonalną maseczkę" - zaznaczył.

Reklama

Od soboty, 27 lutego, dopuszczono do osłony twarzy jedynie maseczki. Resort zdrowia rekomenduje używanie maseczek chirurgicznych i filtrujących (np. FFP2 czy N95). Mogą to być także maseczki bawełniane lub jednorazowe. Przyłbice stosować można jedynie przy równoczesnym zakryciu ust i nosa maseczką. Nie można stosować już szalików, bandan, chust i innego rodzaju zamienników maseczek.

Prof. Matyja pytany był również o zaostrzenie warunków przekraczania granicy południowej z Polską. Wszystkie osoby wracające z Czech i Słowacji od soboty kierowane są na kwarantannę. Wyjątek stanowią osoby, które zaszczepione są dwiema dawkami szczepionki przeciw COVID-19 oraz te, u których testem diagnostycznym nie stwierdzono zakażenia koronawirusem. Muszą one jednak przekroczyć granicę w ciągu 48 godzin od momentu utrzymania negatywnego wyniku.

"Skupienie się tylko na granicy południowej nic nie da. Decyzja o zamknięciu była słuszna, ale powinna dotyczyć wszystkich granic" - podkreślił.

Dodał, że wirus przenosi się niezależnie od środka transportu i granicy.